Świadectwa uzdrowień

Świadectwo złożone w trakcie czuwania z modlitwą o uzdrowienie i uwolnienie

 w Pruchniku, 28.02.2013 r.


Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus.

Chciałam złożyć świadectwo i podzielić się łaską, jakiej doświadczyłam ja i moja rodzina, robiąc to w dowód wdzieczności Bożemu Miłosierdziu.

Podczas Mszy świętej w ostatni czwartek lutego w Pruchniku zrozumiałam, że światła nie nalezy trzymać pod korcem, tylko na świeczniku, a to moje świadectwo, niech będzie dla nas wszystkich światłem, pokazującym, że Jezus żyje, że jest obecny pośród nas, działa i czyni cuda.

W grudniu mój brat (52 lata) przeszedł dwa zawały. Lekarze doszli do przekonania, że aby zapobiec następnemu zawałowi, który mógłby doprowadzić do śmierci, konieczna jest poważna operacja serca. Termin tej operacji został wyznaczony na 27 grudnia 2012 roku. W tym dniu miała się odbyć Msza święta z modlitwą o uzdrowienie i uwolnienie w Pruchniku. Żałowałam, że pojawiła się zbieżność tych dat, dlatego, że chciałam uczestniczyć w tej Mszy swiętej, aby móc ją ofarować za mojego brata.W godzinach popołudniowych okazało się jednak, ze termin został przesunięty i mogłam przyjechać na nabożeństwo do Pruchnika. Przed Mszą świętą modliłam się i powiedzaiałam Jezusowi, że na noszach modlitwy przynoszę mojego brata iproszę o łaski dla niego. Więcej już nie chciałam wracać do tego problemu, aby nie stracić tego, cojest najważniejsze, czyli uwielbienia Boga w Trójcy Jedynego.

Podczas modlitwy wstawienniczej modliłam się słowami: Boże, bądź uwielbiony w chorobie i operacji mojego brata, bądź uwielbiony w Jego obawach i lękach przed operacją, która go czeka. Zaraz potem usłyszałam słowa poznania, że Pan Jezus przychodzi do mężczyzny, który czeka na operacje serca. Czująć bardzo silne kołatanie serca i błogi spokój wiedziałam, że to dotyczy mojego brata. 

Ostatecznie operacja została zaplanowana na 2 stycznia 2013 roku. Modląc się w jego intencji dzień przed zabiegiem, odkładając różaniec spojżałam na Pismo Święte i nie mogłam oderwać wzroku. Zapytałam: Panie, czy chcesz mi coś powiedzieć? Otworzyłam Biblię na Psalmie 41, w którym wers 3-4 mówi:

Pan go ustrzeże, zachowa przy życiu,

uczyni szczęśliwym na ziemi

i nie wyda go wściekłości jego wrogów.

Pan go pokrzepi na lożu boleści, 

podczas choroby poprawi cale jego posłanie.

Teraz już byłam zupełnie spokojna, o przebieg operacji. Trwałą ona prawie 5 godz., ale przebiegała bez komplikacji i powikłań. Mój brat szczęśliwie powraca do zdrowia. Dziś wiem, że Bóg jest Ojcem, który wysłuchuje nas zawsze, a Jego moc przewyższa wszelkie zło, choroby i niemoce. 

Pragnę podziękować Bogu za te łaskę. Niech będzie uwialbiony w swoim nieskończonym Miłosierdziu.

Bożena z Markowej k. Łańcuta


Świadectwo Eli po II Podkarpackim Forum Charyzmatycznym,

Krosno, 3-4 listopada 2012 r.

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus.

Na II Podkarpackie Forum Charyzmatyczne zarejestrowałam się końcem wakacji. Bardzo chciałam być na nim obecna, pamiętając pierwsze, które było dla mnie radosnym spotkaniem z Duchem Świętym. Jechałam bez większych oczekiwań czy wyobrażeń. Moim pragnieniem było tylko znaleźć dłuższą chwilę, spokojną, sam na sam z Bogiem ponieważ w natłoku codziennych zajęć bardzo mi tego brakuje. Znalazłam taki czas ale nie potrafiłam modlić się tylko byłam. Bóg i ja, klęczałam i patrzyłam. Tłum radosnych ludzi uwielbiających Boga i cisza gdzie jest tylko Bóg i ja. Piękne doświadczenie uwielbienia, śpiewu, konferencje. Nawet nie wiem kiedy minął ten czas. Słuchałam wszystkiego , nic nie potrafię powtórzyć. Dziękowałam za kapłanów, wszystkich obecnych. Cieszyłam się każdą chwilą wiedząc, że jest darowaną, ale nie potrafiłam zostawić mojej codzienności. I cały czas powracające pytanie: czy w tym co robię pełnię wole Bożą? Ile w tym jest mojego? Tak bardzo pragnę podążać za Bożym zamysłem wobec mnie, oddać się Bogu całkowicie. Prosiłam o to gdy modlono się nade mną. Chciałam także bym potrafiła w każdym człowieku ujrzeć Chrystusa. Wracałam pierwszego dnia szczęśliwa ale z mnóstwem pytań i pragnieniem zabrania w niedzielę całej rodziny. Udało się, przyjechali ze mną. Z radością patrzyłam jak córeczki włączają się w śpiew uwielbienia, tańczą, a syn i mąż słuchają konferencji o. Remigiusza wiele wyjaśniającej na temat własnej drogi do świętości i charyzmatów. Podczas modlitwy o dary Ducha Świętego oddałam siebie BOGU CAŁKOWICIE. Czułam się jak pusta, biała kartka, która czeka by Duch Święty wypisał na niej swój plan. Poczułam przenikającą mnie błogość. Z wielkim żarem modliłam się za męża, dzieci, kapłanów, obecnych na sali ludzi i tych, których zostawiłam w domu (dla Boga nie ma nic niemożliwego).Potem w sercu usłyszałam słowa: Kocham cię córko moja, pełnisz moją wolę. Łzy radości popłynęły dużym strumieniem, a Msza Święta była wielkim dziękczynieniem. Homilia bpa Bronisława Dembowskiego była kropką nad i, podsumowaniem tego co się stało i co powinnam dalej czynić. Wracałam pełna głębokiego pokoju i wielkiej radości. I tak jest do tej pory. Zachęcona modlę się częściej w językach i słucham Boga we własnym sercu, zapisuję. A słowa, które usłyszę dodają mi skrzydeł. Nie trzymam się kurczowo własnych planów tylko oddaje Duchowi Świętemu, a On je zmienia wedle uznania i wywraca wszystko co wymyśliłam. Wszystko jest zrobione jak być powinno, a ja mam jeszcze trochę wolnego czasu. 

Pragnę podziękować za ogromny wysiłek włożony w organizację Forum Charyzmatycznego, za każde słowo, Mszę świętą, konferencję, piosenkę. Niech będzie Bóg uwielbiony.

Ela

Świadectwo Magdy po II Podkarpackim Forum Charyzmatycznym,

Krosno, 3-4 listopada 2012 r.

Jestem 18 lat mężatką, szczęśliwą mamą dwójki dzieci. Od 3,5 roku jestem też członkiem wspólnoty Odnowy w Duchu Świętym, a ponad 2 lata temu Pan Bóg zaprosił mnie do konkretnej posługi charyzmatycznej. Czas mojego wzrastania w Duchu Świętym, to również czas konkretnych prób i doświadczeń (często bardzo trudnych), nie tylko dla mnie ale i mojej rodziny.

Gdy moje dzieci przychodziły na świat od razu oddawałam je Bogu i powierzałam opiece Maryi. Wiem, że są one blisko naszego Ojca. Jednak mojemu mężowi, który w dzieciństwie odczuwał niedosyt miłości i bliskości ojcowskiej, trudno było zaakceptować moje zaangażowanie w służbie Kościołowi.

Często dochodziło do kłótni i nieprzyjemnych uwag pod moim adresem. W swojej młodości otworzył on furtkę, przez którą zło miało wolny wstęp do naszego życia. Im głębiej zaczęłam wchodzić w posługę charyzmatyczną, tym bardziej szatan zaczął atakować moją rodzinę. Zaczęły się problemy zdrowotne, finansowe, problemy w relacjach. Mój mąż zerwał prawie całkowicie więzi z rodzicam i swoim rodzeństwem. Od niedawna zaczęła nawiedzać mnie pokusa odejścia od posługi modlitwą wstawienniczą, zwłaszcza modlitwą o uwolnienie, w trosce o dobro rodziny.

Świadectwo, które piszę jest związane z moją obecnością na II Podkarpackim Forum Charyzmatycznym w Krośnie, gdyż to właśnie ten czas, był czasem w którym powierzyłam Panu Bogu moja rodzinę, a w szczególności męża. Przez te dwa dni, prosiłam Ducha Świętego o prowadzenie mnie jako żony i matki, o uzdrowienie duchowe i doświadczenie miłości Bożej dla mojego męża.

W pierwszym dniu, kiedy modlono się nad żonami, Pan Bóg przyszedł, do mnie ze wskazaniem, abym zadbała o wspólną rodzinną modlitwę (do tej pory, każdy modlił się osobno). Przyszło też konkretne słowo, że Pan Bóg będzie dotykał i przemieniał mojego męża, gdyż szatan uderza w niego, ponieważ jest ,,głową”. Po moim przyjeździe domu okazało się, że rozmawiał ze swoimi rodzicami i siostrą przez telefon i że do rodziny powróciła zgoda, a Pan Bóg zaczął uzdrawiać jego zranienia i więzi rodzinne. W niedzielę – drugi dzień Forum – miała miejsce modlitwa o wylanie Ducha Św. i charyzmaty. Ku mojemu zdziwieniu Pan dał mi potwierdzenie tego, iż wyposaża mnie konkretnie do posługi modlitwy o uzdrowienie i uwolnienie. Potrzebowałam pół dnia, aby przyjąć te słowa  i utwierdzić się w tym, iż takim orężem jakim jest Duch Święty nigdy nie przegrywamy walki i z Nim zawsze jesteśmy po stronie wygranej. Mam też pewność, że Pan Bóg chce cała moją rodzinę prowadzić do świętości. Burzy te wszystkie nasze warownie, które odgradzają nas od Niego i pokazuje nasze słabości, aby przyjść z łaską i ukazać się w chwale. Chce nas ochronić swoimi skrzydłami, abyśmy mogli być jego narzędziami. W niedzielę po zakończeniu Forum rozmawiałam z moim mężem o tym czego doświadczam w ostatnim czasie. I znowu, ku mojemu zaskoczeniu, rozmowa potoczyła się bardzo spokojnie. Usłyszałam po raz pierwszy od męża, że on też ma pragnienie doświadczenia Pana Boga, ale ma zaburzony obraz miłości Bożej i uważa, że Dary Ducha Świętego dostają wybrani. Dla mnie jest to dowód konkretnego działania łaski Bożej, która przyszła jako chęć spotkania Boga żywego, Boga w którym jest pełnia życia.

Parę miesięcy temu, kiedy modlono się za mnie modlitwą wstawienniczą, Pan Bóg przemówił  słowami Psalmu 91. Noszę te słowa głęboko w sercu i dziś mam pewność, że On dotrzymuje obietnicy. Wiem również, że słowa te są skierowane do wielu z Was, których trapi lęk, pokusy, aby zrezygnować z rzeczy dobrych i ważnych w obawie przed konsekwencjami. Niech słowa Psalmu będą zachętą do trwania w Panu, kroczeniu w świetle Ducha Świętego Jego drogami i powierzania Mu w miłości wszystkich, niezależnie czy są bliżej czy dalej nieba.

PSALM 91

Kto przebywa pod osłoną Najwyższego
i w cieniu Wszechmocnego spoczywa,
mówi do Pana: Ucieczko moja i Twierdzo,
mój Boże, któremu ufam.
Bo On sam cię wyzwoli
z sideł myśliwego
i od zgubnego słowa.
Okryje cię swymi piórami
i schronisz się pod Jego skrzydła:
Jego wierność to puklerz i tarcza.
W nocy nie ulękniesz się strachu
ani za dnia – lecącej strzały,
ani zarazy, co nadchodzi w mroku,
ni moru, co niszczy w południe.
Choć tysiąc padnie u twego boku,
a dziesięć tysięcy po twojej prawicy:
ciebie to nie spotka.
Ty ujrzysz na własne oczy:
będziesz widział odpłatę daną grzesznikom.
Albowiem Pan jest twoją ucieczką,
za obrońcę wziąłeś sobie Najwyższego.
Niedola nie przystąpi do ciebie,
a plaga się nie przybliży do twego namiotu,
bo swoim aniołom nakazał w twej sprawie,
aby cię strzegli na wszystkich twych drogach.
Na rękach będą cię nosili,
abyś nie uraził swej stopy o kamień.
Będziesz stąpał po wężach i żmijach,
a lwa i smoka będziesz mógł podeptać.
Ja go wybawię, bo przylgnął do Mnie;
osłonię go, bo uznał moje imię.
Będzie Mnie wzywał, a Ja go wysłucham
i będę z nim w utrapieniu,
wyzwolę go i sławą obdarzę.
Nasycę go długim życiem
i ukażę mu moje zbawienie.


Świadectwo Iwony po II Podkarpackim Forum Charyzmatycznym,

Krosno, 3-4 listopada 2012 r.

Wdzięczna za dar życia, dar nowego życia, z potrzeby serca, pragnę podzielić się własnym doświadczeniem obecności i działania Boga w mojej codzienności.

Pierwsze głębokie, szczere, empiryczne  poznanie Boga w moim życiu przyszło podczas uczestnictwa w Seminarium Odnowy w Duchu Świętym . Po kilku miesiącach od tych pierwszych doświadczeń obecności Trójcy w moim życiu poczułam głęboką chęć dzielenia się swoim doświadczeniem Boga z innymi poprzez własną posługę we wspólnocie Odnowy w Duchu. Tam też zaczęłam pełniej poznawać jak dobry jest Bóg, jak wielkie jest Jago Miłosierdzie.

I Forum Charyzmatyczne było dla mnie czasem dostąpienia łaski, obdarowania przez Ducha Świętego nowym życiem. Świadoma trudności zmagania się z codziennością tego świata od chwili wylania się Ducha, każdego dnia na nowo proszę o dar Jego życia. Dziś wiem że to wielka łaska móc w mocy Ducha Świętego w pełni zaufać Bogu i zapierając się postępowania według własnej woli, pozwolić Mu działać w swoim życiu, kierując się Jego słowem.„ Z całego serca Bogu zaufaj, nie polegaj na swoim rozsądku, myśl o Nim na każdej drodze, a On twe ścieżki wyrówna”. (Prz 3,5-6).     

 To początkowo niezwykle trudne doświadczenie zawierzania swojej codzienności Panu z czasem zaczęło przynosić owoce. Pan zaczął przemieniać moją pustynię serca, pełną obaw i lęków wynikającą z niełatwej sytuacji rodzinnej w zieloną oazę wewnętrznego spokoju i duchowej radości. Od pewnego czasu, za sprawą Ducha Świętego, zaczęłam dostrzegać niezaprzeczalną „opiekę” Ojca nade mną. „ Dlatego powiadam wam: Nie troszczcie się zbytnio o swoje życie, o to, co macie jeść i pić, ani o swoje ciało, czym się macie przyodziać. Czyż życie nie znaczy więcej niż pokarm, a ciało więcej niż odzienie? Przypatrzcie się ptakom w powietrzu: nie sieją ani żną i nie zbierają do spichlerzy, a Ojciec wasz niebieski je żywi. Czyż wy nie jesteście ważniejsi niż one? Kto z was przy całej swej trosce może choćby jedną chwilę dołożyć do wieku swego życia? A o odzienie czemu się zbytnio troszczycie? Przypatrzcie się liliom na polu, jak rosną: nie pracują ani przędą. A powiadam wam: nawet Salomon w całym swoim przepychu nie był tak ubrany jak jedna z nich. Jeśli więc ziele na polu, które dziś jest, a jutro do pieca będzie wrzucone, Bóg tak przyodziewa, to czyż nie tym bardziej was, małej wiary? Nie troszczcie się więc zbytnio i nie mówcie: co będziemy jeść? co będziemy pić? czym będziemy się przyodziewać? Bo o to wszystko poganie zabiegają. Przecież Ojciec wasz niebieski wie, że tego wszystkiego potrzebujecie. Starajcie się naprzód o królestwo /Boga/ i o Jego Sprawiedliwość, a to wszystko będzie wam dodane. Nie troszczcie się więc zbytnio o jutro, bo jutrzejszy dzień sam o siebie troszczyć się będzie. Dosyć ma dzień swojej biedy. (Mt 6,25-34)   

 

Czas II Forum Charyzmatycznego był dla mnie potwierdzeniem jedynie słusznego wyboru, by ”Żyć w Duchu Świętym”. Każdego dnia w glebę swej duszy sieję ziarno Słowa Bożego i proszę Ducha Świętego, by podlewał mą glebę pustyni deszczem miłości i swymi natchnieniami, by owoc jaki wydaję był zawsze na Chwałę Pana. Umarłam aby żyć, żyję bo zanurzam się w Duchu Świętym, każdego dnia na nowo, a strumienie wodospadu Miłosierdzia ożywiają we mnie to co słabe, leczą co chore, zranione, napełniają dobrymi myślami, pokojem serca, wewnętrzną radością, spokojem duszy,  dodają odwagi do tego, by szczerze z głębokości serca móc powiedzieć w każdej sytuacji JEZU UFAM TOBIE.

Dziękuję Ci Jezu za wszystkie osoby, które stawiałeś i stawiasz na mej trudnej drodze życia, za ich słowo, wsparcie i dłoń, które kierowane Twoim natchnieniem potrafi podnieść z największego upadku.

                                                                                                                                                   Chwała Tobie Panie          

Iwona

Świadectwo Stanisława po II Podkarpackim Forum Charyzmatycznym,

Krosno, 3-4 listopada 2012 r.


II Forum Charyzmatyczne w Krośnie w dniach 3 – 4 XI br. było dla mnie kolejnym wzruszającym spotkaniem z miłosiernym Jezusem. Mimo, że zorganizowano je w hali sportowej (ponad 1400 osób) a nie w kościele, to atmosfera modlitwy uwielbienia i dziękczynienia nieustannie rozpalała nasze serca. Na twarzach dorosłych i wielu młodych (co mnie osobiście bardzo ucieszyło) widać było uśmiech i często nawet „łzy wzruszenia”. Radosne uwielbienie inicjowane przez znany zespół „Mocni w Duchu” otwierało serca obecnych i nowicjuszy (osób po raz pierwszy uczestniczących w takim spotkaniu) na łaskę Ducha Świętego. Spontaniczna i płynąca z serca modlitwa była tego dowodem, zwłaszcza podczas sobotniej wieczornej modlitwy o uzdrowienie czy niedzielnej modlitwy o napełnienie Duchem Świętym. Sporo osób (bardzo młodych i w starszym wieku), po raz pierwszy w życiu zaczęło „modlić się w językach”. Mieli w oczach nieopisaną radość i ocierali łzy wzruszenia.

W tegorocznym forum uczestniczyło 2 biskupów (J. E. Ks. Abp. Józef Michalik i J. E. Ks. Bp Bronisław Dembowski), ponad 40 kapłanów oraz sporo sióstr zakonnych z różnych zgromadzeń, co świadczy, że „łaska odnowy” dotarła też do zamkniętych klasztorów. Wygłoszone konferencje i homilie były wielką zachętą do włączenia się uczestników w codzienne życie duchowe w swojej wspólnocie parafialnej. Nagrywane na bieżąco trafiły do wielu zainteresowanych ich ponownym przesłuchaniem i zostały umieszczone na stronach internetowych, gdzie wiele osób prawdopodobnie je odnajdzie i przekaże wieść o nich innym.

Wielkie wrażenie zrobiła na mnie osobiście postawa ks. bpa Bronisława Dembowskiego, który – mimo wieku – był nieustannie obecny na hali wśród nas, z uwagą słuchał wszystkich konferencji, przewodniczył Eucharystii i modlił się za nas. Widziałem, jak w pewnym momencie podszedł do trybun na hali, usiadł wśród ludzi, a później poprosił siedzące obok dwie młode panie o modlitwę za siebie. Ta pokora, zasłuchanie i rozmodlenie biskupa wycisnęły mi łzy. To było autentyczne świadectwo miłości. Tak zachowuje się tylko osoba zakochana w Jezusie.

Podobnie zachował się zmęczony podróżą ks. abp. Józef Michalik. Nie tylko odwiedził nas po raz kolejny jako pasterz diecezji, ale wygłosił pełną szczerości konferencję, później homilię zachęcając wszystkich do włączenia się do dzieła „nowej ewangelizacji”. Mam wielką nadzieję, że teraz – w roku wiary – spotkamy się w wielu parafiach z większą otwartością na ten apel naszego Arcybiskupa.

Jestem też bardzo zbudowany postawą kapłanów uczestniczących w forum. Byli jacyś inni, pełni pokoju, spontaniczni, naturalni, uśmiechnięci, z radosnym spojrzeniem w oku, zainteresowani forum i ludźmi, w skupieniu posługujący wraz z siostrami zakonnymi modlitwą wstawienniczą podczas sobotniej modlitwy o uzdrowienie. Na młodych osobach zrobili bardzo pozytywne wrażenie. Usłyszałem nawet westchnienie młodego chłopaka do siedzącej obok niego dziewczyny: „gdy tacy księża byli w mojej parafii, to chyba poszedłbym do seminarium”. Nie tylko młodzi, ale my wszyscy radujemy się autentycznym życiem kapłana. Jeśli „widać w nim miłość”, to ludzie lgną do niego.

Słowa uznania należą się  sprawdzonym już w świetnej organizacji kolejnego forum członkom krośnieńskich wspólnot Odnowy w Duchu Świętym oraz ich opiekunowi ks. Janowi oraz wspólnocie „Mocni w Duchu” za prowadzenie, świadectwa wiary, postawę służby, okazywaną serdeczność i cenne, tanie książki z płytami na stoiskach. Żałuję tylko, że brakło transmisji „Radia Fara”.

Dziękuję Bogu i bardzo się cieszę, że ks. Marek Wasąg, nasz diecezjalny koordynator Odnowy w Duchu Świętym zapowiedział kolejne III Forum Charyzmatyczne poświęcone „modlitwie o uwolnienie” na początek listopada 2013 r. Módlmy się już od dziś za nie, aby każda parafia z naszej archidiecezji przemyskiej była reprezentowana z woli Bożej przynajmniej przez 2 osoby z kapłanem.

Stanisław


Świadectwo odczytane w trakcie czuwania z modlitwą o uzdrowienie i uwolnienie

 w Pruchniku, 27.09.2012 r.

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus, niech uwielbione i wywyższone będzie  Jego święte Imię, niech będzie uwielbione i wywyższone Jego Miłosierdzie i łaska, którą obficie wylewa na nas. Bogu chwała i cześć i dziekczynienie za Jego miłość i uzdrowienie, któe dotyka naszego ciała jak i ducha.

Takiego uzdrowienia doznałam podczas nabożęństwa o uzdrowienie i uwolnienie wewnętrzne w lipcu bierzącego roku w Pruchniku. Od dawna miałam problemy z krążeniem. Zawsze miałam niedokrwione kończyny, albo było mi w nie zawsze zimno, albo na przykład w upały bardzo puchły mi nogi tak, że nie mogłam chodzić. Jednakże to jedno z wielu objawów mego niedokrwienia. W trakcie nabożeństwa miałam uczucie, jakby rozszerzały mi się żyły w lewej ręce i w głowie. Nie wiedziałam jeszcze, że zostałam uzdrowiona fizycznie. Za to doskonale wiedziałam i ufałam w to mocno, że Pan dotyka mojego serca, mojej duszy. Po jakimś czasie od nabożeństwa znowu nadeszły duże upały i o dziwo nie puchły mi nogi. Nawet jeśli była, to naprawdę niewielka opuchlizna. Przez cały okres trawnia upałów dobrze się czułam. Nie odczuwałąm żadnych dolegliwości z ich powodu. Wtedy upewniłam się, że Pan na pewno dotknął mojego ciała. I za to chwała Panu, wielkie dziekczynienie i cześć Jedynemu Bogu, Alleluja.

Bardzo Ci dziekuję Panie za Twoje uzdrowienie, za Twoje uwolnienie, za nawrócenie, za to, że każdego dnia objawiasz mi swoją miłość, żę każdego dnia jesteś ze mną poprzez Eucharystię, Twoje Ciało i Krew, za wiarę jaką mi dałeś i to, że pozwalasz mi przy tobie trwać. Bądź uwielbiony Panie, tak bardzo Ci dziekuję, błogosławię Cię i uwielbiam. Tylko Ty jesteś moim Panem, tylko Ty.

Ewa

 

Świadectwo odczytane w trakcie czuwania z modlitwą o uzdrowienie i uwolnienie w Opactwie, 3.02.2012 r.

 

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus.

 

Od sześciu miesięcy z moimi nogami działo się coś dziwnego, sama nie wiedziałam dlaczego tak się dzieje, w mieszkaniu poruszałam się bez problemu i wszystko było w porządku, ale gdy tylko wyszłam z klatki schodowej na chodnik, moje nogi robiły się gumowe. Słabe, trzęsące się, jakby były z waty, natomiast gdy wracałam do domu wszystko mijało.

Po upływie trzech miesięcy bałam się wychodzić na dalszy spacer, bo było coraz gorzej, czasami myślałam, że już nie dam rady dojść do domu. To był koszmar. Wychodziłam tylko wtedy, gdy konieczność mnie do tego zmuszała. Byłam przerażona, ponieważ nie wiedziałam co się dzieje i gdzie można się z tym problemem udać. Lekarza rodzinnego nawet nie pytałam o radę, bo odpowiedziałby mi, że to z powodu wieku.

W październiku 2011 roku umówiłam się na rozmowę i modlitwę z ks. Marianem Rajchlem. Powodem było to, że pojawiła się u mnie niechęć do modlitwy, w kościele robiło mi się słabo, uważałam, że mojej córce nie są potrzebne religijne książki, pojawiły się też nocne koszmary. Po umówionej rozmowie i modlitwie nawet nie wiem, w jaki sposób wróciłam do domu. Po dwóch dniach wyszłam na zakupy i po powrocie do domu zorientowałam się, że z moimi nogami wszystko jest w porządku.

Panie Jezu, dziękuję Ci za uwolnienie.

 


 

 

 

Świadectwo złożone w trakcie czuwania z modlitwą o uzdrowienie i uwolnienie

w Opactwie, 2.12.2012 r.


Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus.


Pragnę złożyć świadectwo z mojego uzdrowienia duchowego i fizycznego.

Gdy przychodziły trudne doświadczenia, kłopoty i krzyże buntowałam się, zadawałam BOGU pytania, dlaczego jest tak a nie inaczej, przecież się modlę, staram się być dobrą matką i żoną. Nie rozumiałam tego wszystkiego, w mojej głowie krążyły różne myśli, że BÓG mnie opuścił, że mnie nie kocha  Gdy to wszystko przerastało moje siły zaczęłam szukać pomocy we wspólnotach uczestnicząc w rekolekcjach. Tam zaczęłam poznawać jak dobry jest Bóg jak wielkie jest Jago Miłosierdzie. Zaczęłam otwierać się na Boga i drugiego człowieka. Wcześniej skupiałam się tylko na sobie, Widziałam błędy innych, lecz swoich nie widziałam.

W tych cierpieniach, kłopotach i krzyżach codziennego życia była i zawsze wspierała mnie MATKA NAJŚWIĘTSZA. Choć czasem JEJ nie zauważałam ONA zawsze była ze mną,

Od 2007 zaczęłam uczestniczyć w Nabożeństwach o uzdrowienie i uwolnienie. Na takim Nabożeństwie  w Rzeszowie w kościele Św krzyża,  które prowadził ks. Marek z grupą modlitewną Miłości Miłosiernej z Jarosławia, były słowa poznania, które dotyczyły między innymi mnie, „są tu osoby, które są po spowiedzi generalnej i są na dobrej drodze. Na tym nabożeństwie doświadczyłam miłości Pana Jezusa, która płynie z Krzyża.

W 2009 roku uczestniczyłam w  rekolekcjach w Medjugorie z O. Franciszkanami z Krakowa. Po 9 latach Matka Boża zaprosiła mnie do Siebie,  aby wskazać mi drogę. Tam zawierzyłam siebie i rodzinę Jezusowi przez ręce Maryi powierzając  Jej swoją niemoc. Wjeżdżając z Medjugorie usłyszałam w sercu, „że mam myć nogi a za rok wrócić do Medjugorie”.

Po przyjeździe z pielgrzymki  w niedługim czasie idę na koronografie do szpitala. Zapada decyzja o operacji serca.

Na nabożeństwie o uzdrowienie i uwolnienie w miesiącu lutym 2010 tutaj w kościele ks. Marek mówi słowa poznania „jest tu osoba, która w niedługim czasie będzie miała operację  jest  to” czas łaski” dla niej. Pierwsza myśl – to chyba mnie dotyczy. Ale mimo tego zapisuję się na pielgrzymkę do Medjugorie, przecież mam tam wrócić.

W Wielki Tydzień dostaję telefon ze szpitala, wyznaczono termin operacji.  Odwołuje pielgrzymkę. Mam zrobić wszystkie badania i zgłosić się na oddział kardiochirurgii w Rzeszowie. Badania się przedłużają i wizyta u lekarza kwalifikującego na operacje odbywa się po wyznaczonym terminie. Lekarz na wizycie mówi proszę pójść ustalić następny termin. Przychodząc do P. Oddziałowej wyznacza termin na 3 maja, ja proszę o inny termin, bo chciałam pojechać na pielgrzymkę. Pani oddziałowa, mówi proszę jechać a potem przyjść do nas. Ustala termin na 10 maja. Po powrocie zgłaszam się na oddział. Po pobraniu badań czekam na operację. Czas operacji się przedłuża, są pilniejsze przypadki. Jezus uczy mnie cierpliwości. Po tygodniowym pobycie w szpitalu, w niedziele wieczorem przychodzi lekarz do sali, stojąc koło mojego łóżka, mówi jutro pani wychodzi do domu. W oczach stanęły ni łzy a on mówi ”Bóg nad panią czuwał”, bo wykryto bakterię w gardle gdyby zrobiono operację to mogłyby być powikłania. I w poniedziałek wychodzę do domu. Termin następny to 1 czerwiec. Operacja miała się odbyć 2 czerwca dzień przed BOŻYM CIAŁEM, ale jest pilna operacja i lekarze przesuwają na 4 czerwca jest to dzień PIERWSZY PIĄTEK i miesiąc poświęcony SERCU JEZUSOWEMU (równe 4 miesiące jak były słowa poznania). To nie był przypadek to JEZUS wszystko zaplanował i pokazał , że to ON wszystko planuje i wszystkim kieruje.

Jadąc na operację oddałam cierpienie za najbliższą rodzinę i za ojczyznę.

Po operacji, leżąc na łóżku i modląc się patrzyłam na krzyż, który wisiał w sali, usłyszałam w sercu „czas łaski, czas łaski” a za chwilę usłyszałam głos wydobywający się z serca „Jezu ukarz mi moją nędzę, Jezu ukarz mi moją nędzę”.

Jezus ukazał:

  1. Że swoją rodzinę uważałam za lepszą od rodziny męża, że umieją sobie pomagać, że są ludźmi bardziej wierzącymi
  2. Że prace, które wykonuje robię najlepiej, nikt nie zrobi tak jak ja, nie umiałam pochwalić i tylko często krytykowałam
  3. Jezus ukazał mi jak człowiek w cierpieniu jest bezradny i bez pomocy drugiego człowieka nie jest w stanie egzystować, a mi się wydawało, że robotę przerobię i myślami byłam, co mam jeszcze zrobić.

Wyznając te grzechy w czasie sakramentu spowiedzi Jezus ukazywał mi jeszcze inne, nawet podczas odprawiania drogi krzyżowej, (K.Emerlih) w domu ukazał mi jeszcze moje grzechy. Płakałam przepraszając Pana Jezusa za wszystkie moje grzechy z całego życia. Tak dokonywało się moje uzdrowienie i po pokazaniu mi ostatniego grzechu, „że przyjmowałam Pana Jezusa w Komunii Świętej niegodnie” i wyznaniu na drugi dzień w sakramencie spowiedzi zapanował wewnętrzny pokój.

Zostałam uzdrowiona od lęku, gdyż zawsze martwiłam się o swoich najbliższych. Jezus nauczył mnie przebaczać nie siedem razy, lecz siedemdziesiąt siedem razy,

Zmieniając siebie wierzę, że bliskie osoby też będą się zmieniać.

Trudne doświadczenia, cierpienia i krzyże, których doświadczam przyjmuję z pokorą łącząc z Krzyżem Jezusa i wtedy jest dźwigać lżej.

Uczę się modlitwy, która była by modlitwą serca, prawdziwą rozmową z Bogiem.

Dziś proszę Pana Jezusa o przymnożenie wiary oraz oddaję moją wolę, aby ON działał przeze mnie. Dziękuję za drogę, którą mi wskazał, proszę o pokorę na każdy dzień, której mi brakowało, ponieważ stawiałam siebie na pierwszym miejscu.

JEZUS jest najlepszym lekarzem, Jezus leczy przez taki okres czasu, żeby człowiek mógł pojąć, jakie grzechy i błędy popełniał i mógł się z nich oczyszczać.

Codzienna msza Święta umacnia moją wiarę i dodaje siły do trwania przy BOGU i poznawania Go coraz lepiej.

Z tego miejsca chce podziękować wszystkim kapłanom, którzy głosząc Słowo Boże wskazywali mi Drogę, do Boga, który jest DROGĄ, PRAWDĄ I ŻYCIEM oraz przeprosić za to, że czasem wypowiadałam słowa krytyki w ich imieniu.

Za to wszystko Chwała Panu

KRÓLUJ  NAM  CHRYSTE

Janina

 


 

 

Świadectwo po I Podkarpackim Forum Charyzmatycznym

Krosno, 5-6 listpoada 2011 r.

 

Na Podkarpackie Forum Charyzmatyczne czekałam z wielką nadzieją i ogromnymi oczekiwaniami. Miało być dla mnie takim „postawieniem kropki nad i”, zakończeniem trudnego czasu rozeznawania na nowo mojego życia. Tuż bowiem przed 33 urodzinami  straciłam pracę, pojawiły się trudności w zakończeniu pisania rozprawy doktorskiej i nadal przeżywałam boleśnie samotność. Tą trudną i nieoczekiwaną utratę wszystkich „podpórek życiowych” uznałam jednak za wolę Bożą i odpowiedź na modlitwę zaproszenia jaką (za przykładem z książki Neala Lozano) zanosiłam do Boga od lipca. Bałam się jedynie bardzo o to bym potrafiła dobrze odczytać co mam dalej czynić w każdej z tych sfer, żeby to nie były znowu moje plany na życie…

Już pierwsze konferencje forumowe potwierdziły, że mam zostawić „stare” życie i otworzyć się na nowe. Podczas Eucharystii z modlitwą o uzdrowienie mocno dotknęły mnie słowa poznania, że Bóg odpowiada na prośby osób, które prosiły o miłość, o umiejętność kochania. Ja o to prosiłam od dawna, gdyż czułam się wielka egoistka. Największą łaską była dla mnie jednak modlitwa wstawiennicza Marty i Madzi z Mocnych w Duchu, podczas której Jezus zapewnił mnie m.in. o tym, że On zna moją drogę, że ona jest już przygotowana (a potrzebowałam bardzo takiego umocnienia) oraz że jestem piękna, jestem ukończonym dziełem. To drugie poznanie było ważne dla mnie dlatego, że chociaż minęło ponad 17 lat od moich pierwszych rekolekcji ewangelizacyjnych i przyjęcia Jezusa do życia, to wciąż czułam, że robię za mało, że jeszcze tyle mi brakuje, że tak grzeszę, a nie powinnam itp. Do domu wróciłam umocniona i z cennymi radami co dalej czynić by żyć z Bogiem w radościach i trudach dnia codziennego.

Dziękuje Organizatorom i Wszystkim Osobom posługującym za możliwość przeżycia tych doświadczeń.. Bóg daje więcej niż oczekujemy, chwała Panu!

 

Gosia


 

 

Świadectwo odczytane w czasie czuwania z modlitwą o uzdrowienie i uwolnienie

w Opactwie, 4 listopada 2011 r.

 

Słuchałam przez kilka pierwszych piątków miesiąca przez Radio Fara z Jarosławia modlitwy o uzdrowienie z Mszą świętą, których dotąd nigdy nie słyszałam. Było to dla mnie wielkim przeżyciem, tak, że bardzo chciałam być w tym kościele. Pojechałam w maju tego roku pierwszy raz. Po wejściu do kościoła zobaczyłam Pana Jezusa z takim zachwytem, ogarnęła mnie wielka radość, że spełniło się moje marzenie.

W czasie modlitwy ksiądz nadmienił, że będziemy prosić o zdrowie serca, , było też świadectwo uzdrowienia, ja dziękowałam za otrzymane łaski, chociaż choroby też już dokuczają, ale to już wiek i ciężka praca, tak trzeba dożyć. Po powrocie do domu nie odczuwałam żadnego zmęczenia, nie mogłam się doczekać, aby znów pojechać w czerwcu. Na kolejnym spotkaniu był dalszy ciąg uzdrowienia serca, myślałam, że i moje serce, też już chore, duszności, spałam tylko na jednym boku, brałam Akarol na noc. W czasie modlitwy Ksiądz zapowiedział, żeby położyć rękę na sercu i razem modliliśmy się, a ja tak szybko i mocno rękę przycisnęłam do serca, że poczułam ciepło na klatce piersiowej. Po chwili ksiądz mówi, że ta kobieta, która mocno przycisnęła serce – to serce jest zdrowe. Ale nie wiedziała, kto został uzdrowiony. Jeszcze tej samej nocy obudziłam się i zauważyłam, że śpię ułożona w pozycji na wznak, co do tej pory było niemożliwe i nie brałam też tabletek. Od tej chwili uznałam to za cud, bo już trzy miesiące nie biorę Akarolu i nie mam duszności. Panie Jezu niech to serce bije tylko dla Ciebie, ile minut w godzinie, a godzin w wieczności, tylekroć bądź pochwalon, Jezu, ma Miłości. To, co dla mnie wydawało się niemożliwe, stało się uzdrowieniem.

W sierpniu chciałam pojechać ponownie, lecz nie udało mi się zapisać. Miałam przy sobie obrazek Pana Jezusa, który przywiozłam i który przytuliłam ręką i tak trzymałam przez całe nabożeństwo. Kiedy ksiądz wypowiadał słowa, że uzdrowiona zostaje kobieta słuchająca nabożeństwa przez radio, chora na reumatyzm, poczułam, że mówi o mnie. Przez cały czas trzymania Pana Jezusa na sercu czułam promieniujące ciepło, aż do ramienia, co widać było oznaką uzdrowienia, bo już mi nie dokucza ból i zesztywnienie kości w palcach. Są teraz wiotkie i mogę bez trudu wykonywać codzienne prace. Panie Jezu, to tą ręką piszę przez Ciebie uzdrowiona. Każdego dnia biorę do ręki ten cudowny obrazek i odmawiam zamieszczoną tam modlitwę, ze skruchą serca dziękuję Ci za Twoje Serce dla mnie w tak późnej starości.

Ja jednak wcześniej dostałam takie natchnienie o przemianie mojego życia, każdego dnia rano prosiłam, aby był on wypełniony dobrem i podobał się Panu Jezusowi. Tak wiele mnie pouczało Pismo Święte, częste spowiedzi do których przygotowywałam się szczerze i zawsze ze skruchą i żalem przepraszałam, tak że po jednej ze spowiedzi usłyszałam od kapłana, że Pan Jezus chce, żeby swoje życie powierzyć w ręce Boga, i że On dostrzega to zmaganie i wynagradza hojnie łaskami, jak dla mnie uzdrowieniem ciała. Chwała Tobie Jezu. ( Dołączam wynik EKG z dnia 30.01.2011 r.).

 

Maria z Brzozowa, lat 72


 

Świadectwo odczytane w czasie czuwania z modlitwą o uzdrowienie i uwolnienie

w Opactwie, 4 listopada 2011 r.

 

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus.

 

Chciałabym złożyć świadectwo na ręce Ojca i wiernych. O nabożeństwach pierwszopiątkowych słyszałam dawno, ale zbytnio nie przywiązywałam do tego uwagi. Koleżanki opowiadały mi, jakie dzieją się tam cuda, ale ja podchodziłam do tego z pewną ironią. Gdy trzy lata temu zachorowałam na chorobę psychiczną, to coś we mnie zadrżało. Zaczęłam myśleć, rozważać, aby udać się na to nabożeństwo, ale nie miałam odwagi, aby sama tam pojechać. Dzięki moim znajomym udałam się do Jarosławia na czuwanie w pierwszy piątek. Byłam zdumiona atmosferą tego czuwania, jak zobaczyłam tych ludzi, którzy tak się modlą, to serce mi się krajało, że ja tak nie potrafię. Wróciłam do domu pełna radości i mocniejszej wiary. Uczestniczyłam raz, drugi, trzeci, az na jednym z czuwań padły słowa: „Jest tu osoba, która spowiada się świętokradzko”. Wtedy coś we mnie drgnęło. Nie wiedziałam, co się ze mną dzieje. W jednej chwili poczułam się przeszczęśliwa, radosna, pełni życia, tak, jakbym frunęła do nieba, a serce moje było tak cichutkie, spokojne, a zarazem tak gorące jakby coś gorącego na nim stało. Trwało to chwilę. Po tej chwili zaczęłam płakać. Gdy ustał płacz, zaczęłam się zastanawiać o co chodzi. Wydawało mi się, że spowiadam się dobrze. Ale to tylko mi się wydawało, że spowiadam się dobrze, ponieważ za parę dni byłam umówiona na rozmowę z ojcem Marianem, i tam wszystko się wyjaśniło. Po długiej i miłej rozmowie ojciec w jednej chwili zapytał, czy chcę się wyspowiadać, a ja odpowiedziałam, że przyjechała tu nie do spowiedzi, tylko porozmawiać, a on nie naciskał, ale po krótkiej chwili coś mnie tknęło i poprosiłam już sama o spowiedź świętą. Trwało to długo i wtedy okazało się, że ja „spowiadam się świętokradzko”. Byłam zaszokowana decyzją ojca Mariana, ale to był najpiękniejszy dzień mojego życia. Wtedy zrozumiałam, że to Jezus powiedział mi i dał do zrozumienia, że te sowa wypowiedziano o mnie. Rozpłakałam się u ojca Mariana, ale to tylko ze szczęścia. Wyszłam stamtąd szczęśliwa, radosna, czułam, że Jezus jest w mojej duszy i tak bardzo mnie kocha. Tego nie da się ot tak wypowiedzieć, to trzeba przeżyć.

Od tamtej chwili jestem radosna, nie mam lęków, jestem wesoła, inaczej podchodzę do życia, a przede wszystkim nie muszę brać leków, bo ich nie potrzebuję. Na chwilę obecną stoję twardo na nogach dzięki Jezusowi. Dziękuję wszystkim w tym świadectwie, którzy organizują te czuwania i ojcu Marianowi za to wszystko, co dla mnie zrobił. Proszę wszystkich, kochajcie Jezusa, nie zwątpcie, On jest z wami. Bardzo dziękuję ze odczytanie tego świadectwa.

 

Oddana czcicielka


Możesz również polubić…