o. Remigiusz Recław SJ: O wolność trzeba dbać

Ważne pytania dotyczące modlitwy o uwolnienie wg modelu pięciu kluczy. Wolność to wybór, którego prowadzący modlitwę o uwolnienie nie podejmą za osobę w niej uczestniczącą. Decyzje, które prowadzą do wolności, często przychodzą nam z wielkim trudem. Dużo łatwiej jest nic nie robić, a to już wystarczy, by wpaść w niewolę złego. Nicnierobienie też jest decyzją, za którą my sami jesteśmy odpowiedzialni – mówi o. Remigiusz Recław SJ, duszpasterz Ośrodka Odnowy w Duchu Świętym w Łodzi.

Modlitwa uwolnienia wg modelu pięciu kluczy Neala Lozano stała się ostatnio bardzo popularna w Polsce. To moda czy potrzeba?

Ten model modlitwy jest proszeniem o wolność i o błogosławieństwo Ojca. Na pewno w obecnych czasach wielu ludzi przeżywa deficyt miłości ojcowskiej. A ona jest na to odpowiedzią – na potrzeby dzisiejszych czasów. Wprawdzie mamy w tej modlitwie moment wyrzeczenia i łamania mocy złego, jednak największy akcent położony jest na przyjęcie dziecięctwa Bożego i błogosławieństwa Ojca nad swoją tożsamością. Dlatego jestem wielkim propagatorem tego modelu modlitwy. Jednocześnie bardzo mnie niepokoi moda na egzorcyzmy.

Moda na egzorcyzmy? Na czym ona polega?

Moda na egzorcyzmy stała się faktem. Niestety tworzą ją niektórzy egzorcyści. Wystarczy napisać, co mówi diabeł, jak manifestuje się w człowieku i jak nim szarpie, a będzie to bardzo dobrze sprzedająca się książka w księgarniach katolickich! Pod wpływem tych książek ludzie wierzący szukają imion diabła a nie imienia Boga! Ta tendencja jest bardzo niepokojąca. Niestety podsycają ją sami egzorcyści. Mam duże wątpliwości, czy dobre jest tworzenie takich książek lub filmów. W moim odczuciu te publikacje powinny być zakazane dla ludzi wierzących. Sieją one w ich duszach zamęt i niepokój. Takie materiały są dobre dla ludzi niewierzących – czasem strach mobilizuje do nawrócenia i wiary w Boga. Jednak ludzie wierzący mogą po takiej lekturze „zafiksować” się na złego ducha i żyć w ciągłym lęku. Spotykam się z tym zjawiskiem u ludzi proszących o pomoc na tyle często, że nie lekceważyłbym tego problemu.

A czym jest modlitwa uwolnienia, którą proponuje Neal Lozano?

Jest skierowana do osób, które czują się duchowo lub fizycznie związane. Angielski tytuł książki, która o niej mówi, to „Unbound” – ‘rozbandażowanie’, ‘rozwiązanie’. Taką sytuację mamy przy wskrzeszeniu Łazarza, gdy Jezus powiedział do martwego już człowieka leżącego w grobie: „Łazarzu, wyjdź na zewnątrz!” (J 11, 43). On wyszedł związany. Wówczas Jezus powiedział do ludzi: „Rozwiążcie go i pozwólcie mu chodzić!” (J 11, 43), czyli: „pomóżcie mu!”. Takim miejscem „wychodzenia z grobu” dla wielu ludzi jest sakrament spowiedzi. Dzięki niemu Jezus przywraca nam życie, czyni cud w naszych sercach. Czasem jednak wychodzimy z grobu naszych grzechów związani. One zostały już odpuszczone, ale my nie jesteśmy jeszcze wolni i rozwiązani. Tutaj ma zastosowanie modlitwa uwolnienia wg modelu pięciu kluczy, podczas której dokonuje się takie rozwiązanie.

Czy można komuś wyprosić wolność? Tak po prostu go rozwiązać?

Celem modlitwy jest wolność, ale ten model modlitwy zakłada osobiste i świadome zaangażowanie osoby, która jej potrzebuje. Nie jest to zatem bierne poddanie się prowadzącemu modlitwę. Jeśli ktoś ma taką postawę – ten rodzaj modlitwy nie ma sensu. Tutaj potrzeba, by osoba sama chciała przejść przez proces uwolnienia – by podjęła osobistą modlitwę i właściwe decyzje. Osoba prowadząca modlitwę i wstawiennik jedynie w tym pomagają, towarzyszą. Podobnie jak na rekolekcjach ignacjańskich kierownicy duchowi pomagają, ale nie przeżywają rekolekcji za uczestnika.

Warunkiem przystąpienia do modlitwy uwolnienia jest przeczytanie książki na ten temat. A jeśli ktoś potrzebuje uwolnienia natychmiast?

Wtedy może pójść do spowiedzi, przyjąć Komunię Świętą lub poprosić o modlitwę wstawienniczą. Modlitwa wg modelu pięciu kluczy nie jest modlitwą nad kimś, ale osobistym przejściem przez proces uwolnienia, a do tego trzeba się przygotować czytając książkę. Pozwala ona także uświadomić sobie, z czym ktoś chce przyjść do Jezusa i jak podjąć współpracę z łaską uwolnienia; przygotowuje do życia w wolności.

Zdarza się, że osoby, które korzystały z tego rodzaju modlitwy, twierdzą, że nie przyniosła ona oczekiwanych rezultatów i na nowo popadają w grzech lub zniewolenie. Czy to znaczy, że była ona nieskuteczna?

Nie. To znaczy, że dana osoba nie współpracuje lub przestała współpracować z łaską. Niektórzy oczekują, że Jezus wiąże dobrem, tak jak szatan związuje złem. Wolność nie jest związaniem! Ona polega na tym, że mam możliwość wyboru i mogę opowiedzieć się po stronie Jezusa, ale mogę też opowiedzieć się po stronie złego. Muszę ten wybór ciągle na nowo podejmować. Jeśli popełnię grzech – łatwo jest popełnić kolejny, a później już rusza lawina. Gdy uczynię coś dobrego, np. przebaczę, to następnym razem może być to dla mnie tak samo trudne. Może zdarzyć się taka sytuacja, że ktoś żył w związaniu grzechem, a po modlitwie przez jakiś czas był od niego wolny. Przyszedł jednak moment braku czujności lub bezsilności i upadł na nowo. Czy to oznacza, że modlitwa była nieskuteczna? Oczywiście, że nie. Oznacza to, że modlitwa dotknęła tego, co trzeba, bo przyniosła owoc. Jednak dana osoba zwątpiła w moc Bożą lub przestała dalej dbać o wolność. O wybory, które prowadzą do wolności trzeba walczyć, a pod niewolę poddajemy się, gdy walki zabraknie. Pamiętajmy jednak, że Jezus zawsze może przywrócić wolność na nowo. Dlatego w takich sytuacjach można ponownie przystąpić do modlitwy – ale nie dlatego że poprzednia była nieskuteczna. Taką modlitwę można także samemu przeprowadzić nad sobą – wyrzec się jeszcze raz złego ducha i mocą Chrystusa złamać Jego moc. Nie zapominajmy też o spowiedzi

Można zatem mieć kilka modlitw o uwolnienie?

Chciałbym podkreślić, że modlitwa „rozbandażowania” jest modlitwą w drodze życia, na której mamy różne problemy i różnie je przeżywamy, a na różnych etapach życia – inaczej je rozumiemy. Ona nie jest wydarzeniem, które coś zamyka, ale przeciwnie – otwiera. Być może zdarzy się, że za jakiś czas, w innej sytuacji będziemy potrzebowali tego otwarcia na nowo. Jednak nie ma sensu przystępować do takiej modlitwy zbyt często – podobnie jak rekolekcje ignacjańskie przeżywa się raz do roku. Jeśli ktoś chciałby częściej – to znaczy, że z nich nie korzysta właściwie. Z modlitwą uwolnienia jest podobnie – jeśli nie mam w sobie determinacji pójścia za Chrystusem, co jest wyrażone w pierwszym kluczu tej modlitwy, to ona mija się z celem.

Czy osoba, która żyje w grzechu, może prosić o uwolnienie wg modelu pięciu kluczy?

Może, choć zasadniczo powinna być po spowiedzi, czyli w stanie łaski uświęcającej. Ale są też takie sytuacje, gdy ktoś, np. żyje w związku niesakramentalnym i na tym etapie życia nie jest w stanie podjąć decyzji o rozstaniu. Pragnie iść za Jezusem, należeć do Niego, ale na dany moment nie jest w stanie wypełnić Jego wymagań, np. podjąć życia w czystości w małżeństwie, także ze względu na tę drugą osobę i wzajemną relację. Podobnie może się zdarzyć, że osoba innego wyznania będzie chciała skorzystać z tej modlitwy – takie osoby nie przystąpią przecież do spowiedzi, ale uwolnienie może zbliżyć je do Jezusa. One są na takim właśnie etapie rozwoju wiary i powinniśmy to uszanować, podobnie jak Jezus obdarzał szacunkiem innych. Do Niego podchodzili różni ludzie – i poganie, i Żydzi, a On nikogo nie odrzucał. Nie mówił do poganina: „Musisz być obrzezany, a dopiero wtedy ci pomogę”. Z drugiej strony – jeśli człowiek może zrobić coś od siebie, jeśli może przyjąć sakrament – powinien to wypełnić, a nie lekceważyć. Czym innym jest jednak sytuacja, gdy ktoś chce zerwać z grzechem, a nie potrafi (jak np. narkoman), a czym innym, gdy ktoś świadomie i dobrowolnie w nim trwa. Podobnie, jak czym innym jest mieć w sercu nadzieję, że Bóg da mi w końcu odpowiednią łaskę, a wtedy stanie się to możliwe, a czym innym zakładać, że z grzechem nigdy nie zerwę. W takich sytuacjach człowiek nie przejdzie przez pierwszy klucz modlitwy, który jest konieczny, by pójść w niej dalej.

Czy modlitwa uwolnienia może zaszkodzić?

Normalnie – nie może zaszkodzić. Ale jeśli, np. poprowadzimy modlitwę nad osobą, która jest do niej nieprzygotowana, to możemy utwierdzić ją w przekonaniu, że nic nie jest w stanie jej już pomóc. Tymczasem Jezus wyciągał do niej rękę, ale ona nie była w stanie tego zauważyć. W sytuacji, gdy mamy do czynienia z osobą uzależnioną – podobnie trzeba być ostrożnym. Na pewno można się pomodlić raz, ale zbyt częsta modlitwa nad taką osobą może doprowadzić do sytuacji, że ktoś przestanie nad sobą pracować, a modlitwę o uwolnienie będzie traktował magicznie. Wówczas będzie ona takiej osobie szkodziła, a nie pomagała.

Modlitwa ta zakłada wyrzekanie się złych duchów.Czy to jest bezpieczne?

Tak, to jest bezpieczne. I praktyka, i teoria to potwierdzają. Dzieje się tak dlatego że nie ma w niej bezpośredniej konfrontacji ze złym duchem. Opieramy się tylko na tym, czego dana osoba świadomie się wyrzeka. Jeśli ktoś nie chce lub nie może wyrzec się jakiegoś zła – prowadzący nie robi tego za nią. Wówczas przechodzi się do kolejnych kluczy, a sprawę niemocy wyrzeczenia się czegoś zostawia się na inny czas. Być może na inną modlitwę. Modlitwa wg modelu pięciu kluczy nad ponad tysiącem osób w Polsce pokazała, że nie ma w tej modlitwie żadnego ryzyka.

Jeżeli zdarzy się, że ktoś nie wyrzekł się jakiegoś ducha lub też jakaś sytuacja nie została ujawniona podczas prowadzonej modlitwy uwolnienia, to czy można zrobić to podczas modlitwy indywidualnej?

Tak. Może to robić nawet podczas odmawiania pacierza. Na przykład wyrzekać się ducha kłótliwości, jeśli ma do tego skłonność.

Czy złe duchy mają tak wielki wpływ na nasze życie, że aż musimy się ich wyrzekać?

Bez tego nie ma uwolnienia?

One mają na nas wpływ na tyle, na ile my im na to pozwolimy, na ile dajemy im miejsce w naszym sercu, myślach czy pragnieniach. A jeśli im to miejsce daliśmy, to też musimy je odebrać, by być wolnymi. To tak, jak w sytuacji, gdy ktoś ma żonę i ją zdradza – wówczas stwarza miejsce innej kobiecie w swoim życiu, daje jej pole do działania i wpływania na siebie. Aby móc na nowo być wolnym i wiernym powołaniu – człowiek musi się tej relacji wyrzec, odebrać tej kobiecie miejsce, które zajęła w jego życiu (czyli w jego sercu, pragnieniach, myślach, uczuciach). I to musi wybrzmieć, musi zostać wypowiedziane, aby ona nie miała nadziei na kontynuowanie grzesznej relacji. Taki związek trzeba przerwać i zamknąć. Podobnie jest w przypadku złych duchów, którym człowiek dał miejsce w swoim życiu.

Zdarzają się sytuacje, że niektóre osoby nie są zdolne lub nie chcą szczerze mówić o sobie. Czy to jest przeszkodą w uwolnieniu?

Uwolnienie może nastąpić zawsze. Można z wiarą modlić się podczas Eucharystii czy pójść do spowiedzi. Modlitwa, którą proponuje Neal Lozano, nie jest jedynym rozwiązaniem, ale narzędziem, które ma pomóc, jeśli w innych okolicznościach człowiek nie uzyskał wolności. Dlatego fakt, że ktoś o czymś nie powie, nie jest czynnikiem decydującym, by otrzymał uwolnienie lub nie. Jednak jest bardzo pomocnym wypowiedzenie tego, co ważne, bo wypowiedziane słowa mają moc. Jak ktoś jest na randce i powie drugiej osobie, że ją kocha, to jednocześnie daje możliwość, aby ta druga osoba odpowiedziała. Jeśli uczucie będzie skrywane – pozostanie jedynie w sercu. Dlatego, jeśli człowiek wypowie podczas modlitwy to, co ma w sercu, Bóg ma większą możliwość, by działać z mocą. Wówczas człowiek sam stwarza w sobie przestrzeń dla Boga.

Jeśli ktoś przychodzi, chcąc jedynie rozwiązać problemy egzystencjalne (np. finansowe lub zawodowe), ale nie ma w nim pragnienia pójścia za Jezusem, to co wtedy?

Jeśli w kimś nie ma takiego pragnienia, które zakłada pierwszy klucz modlitwy – po prostu taka osoba nie będzie mogła pójść dalej, a modlitwę trzeba będzie zakończyć. Dlatego tak ważne jest przygotowanie, by ludzie wiedzieli, po co przychodzą. To tak jak na rekolekcjach ignacjańskich – jeśli ktoś nie ma pragnienia pójścia za Jezusem, nie chce zgodzić się na Jego wolę, nie chce porzucić grzechu – nie idzie dalej.

A zatem modlitwa pięciu kluczy jest nierozerwalnie związana z tym, że człowiek chce iść za Jezusem? Tak, zgadza się. Ona służy także temu, by człowiek przyjął błogosławieństwo Ojca i z Nim współpracował, by pozwolił się kochać i kochał. By realizował plan Ojca?

Tak. Podobnie jak w przypadku Syna Marnotrawnego, który powrócił do ojca, przyjął jego przebaczenie i miłość, i zapragnął z Nim współdziałać.

Kto może modlić się o uwolnienie?

Zasadniczo każdy chrześcijanin. Jednak do modlitwy pięciu kluczy osoby powinny być dopuszczone, najlepiej przez duszpasterza lub lidera. Przyjmuje się, że powinni być to ludzie, którzy się modlą, są zaangażowani we wspólnocie i kierują się zdrowym rozsądkiem, o których wiemy, że nie poranią innych podczas posługi, nie będą demonizować rzeczywistości, ale spokojnie przeprowadzą osobę przez pięć kluczy modlitwy. Nie muszą być to osoby szczególnie obdarowane charyzmatami. Trzeba być człowiekiem wiary i mieć zdrowy rozsądek. Obie te cechy może stwierdzić, np. duszpasterz czy lider. Modlitwę uwolnienia można podejmować także w domu, w rodzinie, jeśli widzimy taką potrzebę. Wtedy nie trzeba pytać duszpasterza o zgodę. Oczywiście tutaj chodzi o sytuacje wyjątkowe, gdy np. ktoś mieszka daleko i nie może dojechać na taką modlitwę lub jest wyraźna potrzeba. Zasadniczo jednak – powinna być ona prowadzona w miejscu do tego przeznaczonym, szczególnie, jeśli jest to posługa wspólnoty – w posłuszeństwie duszpasterzowi lub liderowi. W wymiarze modlitwy wspólnotowej nie działamy sami.

Modlitwa uwolnienia według modelu pięciu kluczy zakłada obecność dwóch osób – prowadzącej i wstawiennika. Czy może się zdarzyć, że modli się tylko jedna osoba?

Tak, ale wyjątkowo. Wstawiennik spełnia bardzo ważną rolę – nie tylko modli się i dołącza swoją wiarę, ale także pełni rolę superwizora na modlitwie – patrzy z boku, co się dzieje. Można z nim skonsultować i omówić przebieg modlitwy, już po jej zakończeniu. Bycie wstawiennikiem jest też czasem uczenia się prowadzenia modlitwy uwolnienia. Neal Lozano zachęca, aby prowadzący modlitwę co jakiś czas (np. co pięć modlitw) byli wstawiennikami w modlitwie.

Czy może się zdarzyć, że czyjaś modlitwa nie jest skuteczna?

Zadaniem osób prowadzących modlitwę jest jedno: wierzyć. Całą pracę i wysiłek wykonuje osoba, która prosi o modlitwę. Jezus jest zawsze skuteczny. Problem w tym, na ile człowiek przyjmuje łaskę i z nią współpracuje. Na to kładziony jest nacisk, a nie na odczucia, przeżycia czy emocje. Jej miarą są podjęte decyzje i ich realizacja. Prowadzący modlitwę nie podejmą ich za osobę w niej uczestniczącą. A zatem ta modlitwa nie uwalnia od trudu i wysiłku, ale wręcz do niego prowadzi? Tak. I „rozwiązuje” człowieka do jego podjęcia.

Rozmawiała Beata Sz-Z/ Szum z nieba nr 111/2012

Możesz również polubić…