Nienarodzone dzieci służą do rytuałów magicznych

18 maja 2012 w bagażu Brytyjczyka policja znalazła sześć „ludzkich płodów” pokrytych złotem i napisami. Świat jest w szoku i zastanawia się: „po co ludzie to robią ?” Może warto w tym momencie przypomnieć, że magia to nie wyobraźnia autorów książek dla dzieci, tylko stary i aktualny problem ludzkości. 

Pan Hok Kuen Chow ma 28 lat i jest Brytyjczykiem urodzonym w Hongkongu z tajwańskich rodziców. Zatrzymano go w miniony piątek w hotelu w chińskiej dzielnicy Bangkoku po tym jak policja otrzymała sygnał o dziwnych pakunkach. Komisyjnie je otworzono i oczom policji ukazały się suszone „zwłoki płodów ludzkich”, chłopców od drugiego do trzeciego miesiąca. Część z nich pokryto złotem, a niektóre posiadają, jak opisała policja “wiele religijnych dekoracji i tatuaży.” Przemycający przyznał że kupił je za 4000 funtów i zamierzał uzyskać sześciokrotny zysk. Uściślił „Planowałem sprzedać płody klientom, którzy wierzą, że one uczynią ich szczęśliwymi i bogatymi.” Są przypuszczenia, że są one skutkiem przerażającej magicznej, oficjalnie zakazanej praktyki o nazwie “Thong Kuman”, problem tego kultu dla policji nie jest nowy, w listopadzie 2010 r. inspektorzy ochrony zdrowia odnaleźli 2.000 „płodów” w jednym klasztorze w Bangkoku.

„Thong Kuman”, zależnie od transkrypcji pisane „Kumanthong”, „Gumarn Tong”, „Gumanthong”, „Kumantong” ( po tajsku: กุมาร ทอง ) to dla współczesnych religioznawców amulet, wizerunek lub kultowa figura wspólna dla tajlandzkich kultów animistycznych i synkretycznych odłamów buddyzmu, przedstawiająca małego chłopca, złocona lub choćby fragmentarycznie malowana na złoty kolor. Uważa się, że przynosi ona szczęście i fortunę właścicielowi, o ile jest odpowiednio czczona, a zaniedbywana potrafi się zemścić. „Kuman”, czy „Kumara” oznacza „chłopca”, “Thong” oznacza “Złoty”. Na całym świecie można kupić takie figurki, są one popularnymi pamiątkami ze słonecznej Tajlandii. Przedstawiają małego chłopca, często o zabawnej buźce. Pocieszne, brać-wybierać, stare, nowe, artystycznie dobre i kiczowate. Choć wyglądają niekiedy uroczo, w rzeczywistości są to poważne przedmioty kultu nekromancji, czyli paktowania z duchami zmarłych. Ktoś kto posiada figurkę, magicznie na stałe wiąże się z duchem. Często figurki te przewiązane są szmatką lub kolorowymi nitkami, przewiązanie szmatką różnych rzeczy, np drzew, oznacza w wierzeniach Tajlandii sygnał, że zaklęty w nich jest duch i należy przepisowo je traktować.

Wobec zakazu preparowania i sprzedawania zwłok, wspomniane figurki są równoznacznymi w mocy amuletami zastępczymi. Prawdziwy mocny „Kuman Thong”, jest właśnie tym, co niedawno znalazła policja, czyli zakonserwowanym nienarodzonym dzieckiem. Może być też wymieszanym z wydzielinami jego zwłok płynem, w którym umoczony jest mniej istotny od płynu przedmiot. Uzyskiwano to w sposób następujący: dziecko chirurgicznie usuwano z łona matki i przenoszono na miejsce ceremonii. Kapłan powtarzał zaklęcia, a ekipa przetwarzała ciałko. Podczas obróbki termicznej wydzielał się bardzo cenny tłuszcz, stosowany w kulce „Nam Man Prai”. Magia ta, pokrewna z „Kuman Thong” bazuje na płynach, w których moczone są także inne rzeczy, np. ziemia z cmentarza, gwoździe z trumny osoby zmarłej w brutalnych okolicznościach. W tym wypadku ważna jest liczba 7 (np. ziemia z 7 cmentarzy, 7 rodzajów płynów z ciała kobiety zmarłej przy porodzie). Celem tej magii przeważnie jest zaklęcie powodzenia w dziedzinie seksualności, stąd amulet jest nieraz przezroczystą buteleczką z płynem, w którym zanurzona jest mniej lub bardziej realistyczna erotyczna rzeźbka.

Na forum internetowym o amuletach buddyjskich użytkownik „kekwei” chwali się zdjęciem ołtarzyka, który sfotografował w domu swojego kolegi w Malezji, na którym między kwiatkami znajduje się słoik z “prawdziwym Kuman Thong” w zalewie.

Przedmioty te, są reklamowane kupcom w następujący sposób “Gdy trzymasz amulet lub figurę, możesz poczuć moc ducha. Te duchy nie są złe.

Niektóre (podkreślenie od MP) z tych dzieci zmarły z powodu choroby, wypadku, poronienia i aborcji. Duchy tych dzieci nie mogą się odrodzić zaraz po urodzeniu, więc się tułają. Mnisi w Tajlandii chcą pomóc duchom dzieci, aby uzyskać lepsze ich odrodzenie. Jedynym sposobem jest umożliwić im robić dobre uczynki, aby zdobyły zasługi dla lepszego życia. Mnisi w Tajlandii wprowadzają w amulety i rzeźby szczątki dzieci lub ziemi z cmentarza. Śpiewają, aby poprowadzić tam duchy.” Zatem, wbrew temu, co piszą od minionego piątku zszokowani dziennikarze nie jest to przejaw „czarnej magii”, tylko „białej magii”, robionej nie dla zaszkodzeniu komuś, lecz ku pomocy.

Zapytajmy dziecka czytającego książki o Harrym Potterze jaka jest różnica między tymi rodzajami magii, odpowie że ogromna, zapytajmy księdza egzorcysty, odpowie, że żadna. 

 

Rytuał sprowadzania ducha do figurki przez mnicha pokazany jest na tym filmie: Wykorzystywanie zwłok dzieci w dziwnym celu nie jest tylko problemem Tajlandii, 7 maja 2012 agencje podały podobną wiadomość, że celnicy w transporcie z Chin do Korei Południowej znaleźli kapsułki wypełnione sproszkowanym ciałem martwych dzieci. Jest na to popyt, ponieważ wiele osób uważa, że są wzmacniają one „siły, które mogą wyleczyć każdą chorobę”. W 35 przemytniczych próbach od sierpnia znaleziono ponad 17000 takich kapsułek

 

Problem osobliwego zastosowania dla ludzkich zwłok nie dotyczy tylko dalekiego wschodu, lecz jest nam bliski. Niedawno wydano na ten temat dwie naukowe książki: Louise Noble, „Medicinal Cannibalism in Early Modern English Literature and Culture” ( “Leczniczy kanibalizm we wczesnej nowożytnej literaturze i kulturze angielskiej”) oraz Richard Sugg, „Mummies, Cannibals and Vampires: the History of Corpse Medicine from the Renaissance to the Victorians” (“Mumie, ludożercy i i wampiry: Historia medycyny zwłok od renesansu do czasów wiktoriańskich”). Opieram się w tym tekście na streszczeniu książek publikowanym na stronie.

 

Wniosek w skrócie jest taki: nie tak dawno temu Europejczycy byli kanibalami. Złoty okres procederu zaczyna się z końcem średniowiecza i jest ewidentnie skutkiem zdystansowania się wobec zakazów judaizmu i chrześcijaństwa. Było to przedziwne, bo z jednej strony kanibalizm w odkrywanej Ameryce i był piętnowany jako oznaka dzikości, a z drugiej starożytne mumie były zabierane z egipskich grobowców, a czaszki z irlandzkich miejsc pochówku. „Pytanie wówczas nie brzmiało czy należy jeść ludzkie mięso, ale jak należy je jeść”, pisze Sugg. Egipska mumia, sproszkowana w nalewce miała tamować krwawienie wewnętrzne. Thomas Willis, XVII-wieczny pionier nauki o mózgu, tłumaczy jak warzyć napój mieszając proszek z ludzkiej czaszki z czekoladą. A król Anglii Karol II król Anglii i Szkocji w latach 1649-1685 sączył „królewskie krople” domowej nalewki, zawierające ludzką czaszkę w alkoholu. Ludzki tłuszcz stosowany był w leczeniu zewnętrznym, niemieccy lekarze radzili, jak moczyć w tym bandaże i owijać otarcia na skórze.

 

Krew miała być tak świeża, jak to tylko możliwe, aby nie uronić nic z witalności organizmu. Było to trudne technicznie do uzyskania, ale dla chcącego nic trudnego. Niemiecko-szwajcarski wzór renesansu lekarz Paracelsus wierzył, że krew była dobra do picia, a jeden z jego zwolenników sugerował brać krew z żywego ciała. Nie wydaje się być to powszechną praktyką, ale są dowody wykorzystywania w aptekach ludzi ubogich, którym płacono za utoczenie filiżanki krwi, którą jeszcze z pianką niesiono do pacjenta. Dla tych, którzy woleli krew gotowaną, pochodzący z 1679 przepis franciszkańskiego aptekarza precyzuje, jak zrobić z niej marmoladę. Spożywanie ludzkich szczątków zdaniem Noble, jest źródłem pomysłu homeopatii w której podobne leczy się podobnym, ludzka czaszka na choroby głowy, a picie krwi na choroby krwi.

 

Innym powodem dla którego ludzkie szczątki zostały uznane za dobre do spożycia, było silne przekonanie, że zawierały „ducha” osoby, z której zostały wzięte. „Duch” został uznany za bardzo realną częścią fizjologii, łączącą ciało i duszę. W tym kontekście symbolika krwi była szczególnie silna. Szukając „dobrego, niezepsutego ducha”, preferowano krew młodych mężczyzn, a z kobiet lepsza była z dziewic. Pamiętajmy, że pomysł nie był renesansowy, tylko był to na nowo spopularyzowany pogański ideał starożytnych, zarzucony przez średniowiecze. Starożytni Rzymianie pili krew zabitych gladiatorów, wobec tego XV-wieczny filozof Marsilio Ficino z podobnych przyczyn sugerował do picia krew z ramienia młodego człowieka, są na to cytaty, że podobnie myślał przenikliwy geniusz Leonardo da Vinci.

 

Kiedy nauka ruszyła do przodu kanibalizm faktycznie zmarł. Niemniej Sugg znalazł kilka przykładów późniejszej “medycyny zwłok”: W 1847 r. pewien Anglik mieszał czaszkę młodej kobiety z melasą i karmił swoją córkę chorą na padaczkę, lecz „rzekomo bez skutku.” Przekonanie, że magiczna świeca wykonana z ludzkiego tłuszczu, o nazwie „świeca złodzieja”, może oszałamiać i paraliżować złą osobę wchodzącą do domu, trwała z pewnością do 1880 roku. Sproszkowana mumia jako lek figuruje w niemieckim katalogu medycznym jeszcze na początku XX wieku. A w 1908 roku, nastąpiła w Niemczech ostatnia znana próba wypicia krwi tryskającej z ciała na szafocie egzekucyjnym.

 

W komentarzach na stronie podsumowania treści książek trafnie dopisano, że ta historia jeszcze się nie skończyła, w dalszym ciągu pozostają wątpliwości co do symbolicznej istoty, celu, źródła i moralności przeszczepów, wykorzystaniu nienarodzonych dzieci w medycynie i przemyśle.

 

Maria Patynowska/fronda.pl

Możesz również polubić…