Zło zawsze należy odrzucać

Powinniśmy wybierać dobro. W sposób wyrazisty i radykalny ‒ mówi ks. prof. Aleksander Posacki.

W Bibliotece Uniwersytetu Gdańskiego, 23-25 listopada, odbyła się konferencja „Zagrożenia rozwoju osobowości młodego człowieka na początku XXI wieku”. Z dwoma wykładami wystąpił  demonolog ks. prof. Aleksander Posacki.

Jan Hlebowicz: Był ksiądz w kinie na ostatnim filmie sagi „Zmierzch”?

Ks. prof. Aleksander Posacki: Tak.

Jakie wrażenia?

– Film pogłębia ten sam wątek co poprzednie części. Wampir historycznie, typologicznie, symbolicznie, kulturowo i teologicznie jest złą postacią. W filmie jest to pomniejszane, a niekiedy całkowicie odwrócone. Akcent kładzie się na atrakcyjnym przedstawieniu wampirów. Rodzina Cullenów przedstawiona jest jako dobra. To wprowadza pewien zamęt. Widz czuje, że przebywa w obcym, mrocznym świecie, a jednocześnie ta rzeczywistość wydaje się jednak całkiem przyjemna, bo przecież Cullenowie są w porządku. Kobiety ładne, a mężczyźni przystojni. Kierują się zasadami moralnymi, są bogaci, inteligentni i dobrze ubrani. Estetyka wypiera etykę i niestety często tego nie zauważamy.

To aż takie straszne, że wampir przedstawiony jest pozytywnie?

– W filmie ludzie pokazani są jako istoty nudne, naiwne, po prostu gorsze. Według takiego ujęcia wampir, czyli stworzenie potępione, staje się bardziej atrakcyjny niż osoba święta, dobra, ofiarna, która z tych racji zasługuje na szczęśliwe życie wieczne. Perwersyjną nowością w tej fascynacji złem jest fakt, że nie ma tu odrzucania wieczności życia ludzkiego, jak to jest w ateizmie, ale jest akceptacja stanu wieczności nieszczęśliwej, co wyraża się także w otwarciu na opętanie.

W jednej z części sagi wojnę toczą wilkołaki i wampiry  różnego rodzaju istoty demoniczne. Jak to tłumaczyć?

– W „Zmierzchu” następuje pomieszanie pojęć. Dobrem nazywa się to, co wydaje się dobre. To znaczy jeśli coś jest bardziej sympatyczne, miłe i przystojne to znaczy, że jest lepsze. Tymczasem i wilkołaki i wampiry są przecież stworzeniami potępionymi.  Zło należy odrzucać, a nie stawać po którejś ze stron. Powinniśmy wybierać dobro. W sposób wyrazisty, radykalny.

Czy to trochę nie przesada, wszędzie doszukiwać się czyhającego zaproszenia do okultyzmu? Może w przypadku Meyer, która przecież nie jest satanistką tylko mormonką, to po prostu konwencja literacka?

– Faktycznie trzeba uważać, a z drugiej strony nie bagatelizować obecności szatana we współczesnej kulturze masowej. W mormonizmie następuje reinterpretacja Księgi Rodzaju dotycząca upadku pierwszych ludzi, zgodna z tradycją gnostycką. Mormoni uważają, że szatan otwiera oczy człowiekowi. Nie kusi do upadku, tylko chce go uczynić Bogiem. Diabeł nie jest więc taki zły, jest nauczycielem. Może to była teologiczna podstawa, która wpłynęła na Meyer i budowę fabuły „Zmierzchu”. Zastrzegam, że to jedynie moja hipoteza. Nie mam dowodów, która by ją potwierdzała.

Z czego wynika zainteresowanie wampirami w dzisiejszym świecie?

– Jest to zjawisko złożone. Dla wielu ludzi jest to rodzaj autoterapii, poszukiwań antropologicznych, ale również fascynacji złem o podłożu stricte duchowym, wynikającej z buntu metafizycznego. Zainteresowanie wampirami może wiązać się także z duchem epoki.  Odejściem od zasad moralnych i dekalogu. Jest to swojego rodzaju tworzenie świata poza Bogiem, rzeczywistości, która rządzi się własnymi prawami, gdzie nie ma grzechu. Bo zło jest przecież złożone, niejednoznaczne ‒ bywa przecież piękne i atrakcyjne. Wampiryzm to problem, który należy badać antropologicznie i psychologicznie.  Jednak teolog, duchowny, po prostu chrześcijanin nie może odrzucić także interpretacji, że jest to skłanianie się w kierunku szatana, który kryje się za tym pojęciem. Diabeł często używa pewnych, dobrze zamaskowanych symboli, żeby człowieka wciągnąć w świat zła.

Kiedy fascynacja zamienia się w realne zagrożenie duchowe?

– Problem polega na tym, że ten moment trudny jest do wykrycia. Wiedząc, że to przejście nie zawsze musi być zauważalne, w tradycji duchowej zachodniego i wschodniego chrześcijaństwa radzono całkowicie unikać pewnych treści i obrazów, które mogą być niebezpieczne. Nie wchodź w ten świat, bo później trudniej będzie się tobie z niego wyzwolić ‒ tłumaczono. Dzisiaj tej świadomości często brakuje. Nie można ot tak sobie igrać ze złem. W pewnym momencie możemy doświadczyć jawnej lub ukrytej inicjacji. Mniej lub bardziej celowo przejść na stronę szatana.

Jan Hlebowicz/gosc.pl

Możesz również polubić…