Kto jest kim? – komentarz do niedzielnej Ewangelii

Pierwsze dni nowego roku to czas trwania wizyty duszpasterskiej. W czasie której kapłani odwiedzają domy prosząc, aby nie brakowało w nich Bożego błogosławieństwa. Jest to też odpowiednia okazja do tego, aby się spotkać i zamienić ze sobą choć kilka słów, dlatego, że nie zawsze jest ku temu możliwość na co dzień. 

Przed kilkoma dniami w jednym z domów, pewien starszy mężczyzna opowiadał mi o czasach minionych. I mówił: proszę księdza, w czasie komunizmu to może i walczono z Kościołem, ale przynajmniej było wiadomo, kto jest kim. Albo wierzyli i chodzili do Kościoła, albo nie. A dzisiaj też się próbuje zwalczać Ewangelię, ale już kto jest kim i jakimi wartościami żyje, zauważyć jest trudno. W pewnym momencie pomyślałem, że ten człowiek pewnie ma rację, choć tamtych czasów za bardzo nie pamiętam. Ale gdyby przyszło mi ocenić te, w których żyjemy, to faktycznie tak jest, że wielu z nas ma poważne problemy w kierowaniu się w życiu wiarą i śwaidomością tego, kim rzeczywiście jest.

Widać to doskonale, kiedy w pierwszy piątek odwiedza się chorych, gdy ludzie widząc księdza niosącego Najświętszy Sakrament przechodzą na drugą stronę ulicy, aby nie klękać. Albo kiedy w koloratce wejdzie się do jakiegoś urzędu i na pozdrowienie Szczęść Boże zalega głucha cisza, a na twarzach zgromadzonych tam ludzi pojawia się zmieszanie, a przecież wszyscy, jak nie w większości ochrzczeni.

W dniu dzisiejszym przeżywamy Święto Chrztu Pańskiego, które kończy w Kościele przeżywanie okresu Bożego Narodzenia. To, że Chrystus przyszedł na Świat, przez swoje narodzenie w Betlejem, ma nam wszystkim uświadomić, że stał się On jednym z nas, że Bóg ukochał człowieka do tego stopnia, że się z nim utożsamił, przyjmując ludzką naturę i pozwalając, aby Jego Syn stał się człowiekiem.

Początkowo pozostawał On anonimowy, był synem cieśli z Nazaretu i poza Jego rodzicami, którzy dokładnie znali historię Jego narodzin, nikt inny nie zdawał sobie sprawy z tego, kim On naprawdę jest. I pewnie dlatego Pan Bóg powołał św. Jana Chrzciciela, aby jako prorok przygotował dla Niego miejsce, wzywając do nawrócenia i odnowy moralnej, aby uświadomić ludziom, że życie ludzkie nie polega tylko na tym, aby skupiać się na doczesności, i że nie jest ono po to, aby go używać, ale po to, aby je przeżywać.

Do św. Jana Chrzciciela przychodziło wielu ludzi, czasami nawet bardzo pogubionych w życiu, poranionych różnymi trudnymi doświadczeniami, szukając przy tym sensu i uświadamiając sobie swoja nędzę, dlatego przyjmowali chrzest w Jordanie na znak tego, że chcą rozpocząć nowe życie.

Wśród tych ludzi, dzisiejszej niedzieli znalazł się także Jezus. Co prawda, jako Bóg On nigdy grzechu nie popełnił, nie potrzebował więc nawrócenia, jednak stanął pośród tych wszystkich ludzi chcących zmienić swoje życie, poprawić je na lepsze, bo to najlepszy sposób na to, aby stać się nam bliskim i pokazać, że właśnie do takich ludzi przyszedł.

W całym tym tłumie nie rozpoznał Go jednak nikt.  Dopiero po chrzcie, kiedy wyszedł z wody, otworzyły się niebiosa, zstąpił na Niego Duch Święty, a z nieba odezwał się głos: Ty jesteś mój Syn umiłowany, w Tobie mam upodobanie (Łk 3,22). Od tego momentu Jezus już nie był kimś anonimowym, ale powoli zaczął budzić coraz to większe zainteresowanie, aż wreszcie tłumy ludzi z czasem zaczęły się do Niego schodzić, aby słuchać, jak naucza, czy też prosić o uzdrowienie.

Sens obchodzenia Niedzieli Chrztu Pańskiego i czytanie Ewangelii opisującej to wydarzenie jest taki, aby każdemu z nas przypomnieć o tym, że my również jesteśmy ludźmi ochrzczonymi. I nie powinno być to dla nas w żaden sposób powód do wstydu, ale przeciwnie, do dumy. Dlatego, że podobnie jak przy chrzcie Jezusa, tak przed laty przy naszym chrzcie, usłyszeliśmy słowa, jak Pan Bóg mówił do nas, że jesteśmy Jego umiłowanym synem, czy córką. I podobnie jak Jezus, my też jesteśmy wezwani do tego, aby dawać świadectwo o swojej wierze, o przynależności do Kościoła, co rozpoczęło się w momencie chrztu. A przede wszystkim, każdy z nas powinien poczuć się za ten kościół odpowiedzialny.

Tyle co minęły święta Bożego Narodzenia, kiedy to zachwycaliśmy się wszyscy tajemnicą wcielenia Bożego Syna, a tu na nowo w naszym kraju powróciła dyskusja na temat eutanazji i problemu życia. Bo dzisiaj dla wielu życie ludzkie jest problemem, który trzeba rozwiązać. Kiedyś walczono o prawo do życia, o prawo do istnienia, a dziś się mówi o prawie do śmierci. Kiedy to człowiek chce sam decydować o tym, czy powinien żyć, czy nie. Dzisiaj 53% Polaków jest zwolennikami eutanazji, a wiec ponad połowa. W kraju, gdzie w zdecydowanej większości jesteśmy ochrzczeni. I faktycznie nie jest już tak łatwo zauważyć, kto jest kim, i jakiemu Panu chce służyć. Temu, który przyniósł na Świat życie, czy temu, który niesie śmierć i zniszczenie? Bo dzisiaj dotyka nas nie tyle kryzys wiary, co kryzys człowieczeństwa. Dlatego, że w kwestii ludzkiego życia nie ma miejsca na dyskusję, bo ono powinno być najwyższą wartością dla wszystkich, a zawłaszcza ludzi ochrzczonych. Bł. Jan Paweł II mówił przed laty, że żyjemy w cywilizacji śmierci, bo nie da się inaczej określić rzeczywistości, w której ludzi sami chcą decydować o tym, czy ktoś powinien żyć, czy nie.

Chrystus przyszedł na świat po to, aby dać nam życie. Przyniósł to życie każdemu z nas i powinniśmy go bezwzględnie bronić. Zwłaszcza dzisiaj, kiedy próbuje się podważać wszelkie zasady moralne, i trzeba udowadniać ludziom, że coś co prowadzi do śmierci jest złem, bo już nieraz są tak zaślepieni, że nie potrafią odróżnić tego, co ich uszlachetnia, od tego, co ich zniewala. Tego, co daje życie, od tego, co niesie śmierć.

Ostatnio we Francji toczy się dyskusja na temat legalizacji małżeństw jednopłciowych. I ludzie wychodzą na ulicę po to, aby stawać w obronie rodziny, jako związku kobiety i mężczyzny. Czy naprawdę dzisiaj potrzeba posuwać się do takich środków i organizować demonstracje, aby przekonać innych ludzi, że żyją wbrew naturze? I nie mówmy wcale, że ten problem nas nie dotyczy, bo to do nas przyjdzie, tak, jak przyszły inne problemy, które jeszcze kilka lat temu wydawały się nam odległe.

Może właśnie dlatego, w dniu dzisiejszym, kiedy przeżywamy Święto Chrztu Pańskiego, warto bardziej świadomie wyznać swoją wiarę. I poczuć się dumnym z tego, że jest się ochrzczonym. I warto w ten sposób popatrzeć na swoje życie, bo nie mamy czego się wstydzić, że chcemy kierować się Dekalogiem. Warto też zapytać siebie, czy rzeczywiście tą wiarą kieruje się na co dzień, czy ludzie, którzy patrzą na nas z boku nie mają problemów, aby ocenić, kto jest kim.

Ks. Michał Deryło

Możesz również polubić…