ks. Andrzej Grefkowicz: Homeopatia – NIE!

Kluczowym argumentem przeciwko homeopatii jest zdanie farmaceutów, którzy mówią, że specyfiki homeopatyczne nie są żadnym lekiem. Twierdzą tak ludzie podejmujący rzetelne badania naukowe i pracujący nad recepturą i specjalizacją leków. Jedna z takich osób, stale towarzysząca naszym modlitwom wstawienniczym, mówi: „Tam nie ma nic, co mogłoby leczyć. W takim razie – za co trzeba płacić? Za wodę, którą ktoś nalał w fiolkę?”

 

Twórcy specyfików homeopatycznych odwołują się do filozofii New Age, bazującej na starych wierzeniach pogańskich, np. w tak zwaną „pamięć wody”, która przepływając, koduje w sobie rożne rzeczy. Choć dzisiaj jest to formułowane w sposób brzmiący naukowo, jest to ten sam absurd, który, ku mojemu zdumieniu ludzie XXI wieku traktują poważnie! To w epoce kamienia łupanego wierzono w boskie siły słońca, wiatru czy księżyca, oddziałujące na wody. Jeśli więc człowiek współczesny wierzy, że woda zawarta w fiolce ma takie właściwości – jest to analogia do wierzeń pogańskich.

Ale pojawia się jeszcze kolejny aspekt – działania ulepszające te „leki”, czyli tzw. energetyzowanie. To potrząsanie i mieszanie przygotowanego wcześniej specyfiku, aby był „otwarty na energie z kosmosu”. Nikt z fizyków takich energii nie zarejestrował, więc jak można twierdzić, że są? Uważa się również, że skuteczność tzw. mieszania, które ma uzdatnić specyfik od strony energetycznej, zależy od tego, czy jest ono fabryczne (lek mniej skuteczny), czy dokonywane przez odpowiedniego człowieka (lek o wiele skuteczniejszy). I tu zaczynamy grzęznąć w czymś podejrzanym… Zwłaszcza że do produkcji niektórych z tych „leków” używane są receptury stworzone przez okultystów, specjalnie do tego zaangażowanych. Co ciekawe, potem te specyfiki okazują się najbardziej skuteczne…

HOMEOPATYCZNY HOKUS-POKUS

Obecni na pewnym spotkaniu egzorcystów entuzjaści homeopatii próbowali nas przekonać, że to po prostu nowa wiedza i rewelacyjne odkrycie – może na miarę przewrotu kopernikańskiego? Używano argumentu, że jeśli pigułkę jakiegoś specyfiku wrzuca się do kontenera wody – to nie tyle specyfik odgrywa tutaj kluczową rolę, ile zmiana molekularna wody, jaką on wywołuje. Wróciłem z tym argumentem do znajomej farmaceutki. Zareagowała oburzeniem: „Przecież jak się z tego zbiornika przeleje zawartość do fiolek, to już się zmienia struktura molekularna wody! Zapakuje się je w samochód i powiezie do hurtowni – struktura molekularna wody znów się zmienia! Z hurtowni przewiozą do apteki – znowu jest inna! To kto tu z kogo idiotę robi?”. Tak więc wygląda naukowość tych teorii…

Wielu egzorcystów spotyka się z ludźmi, którzy intensywnie korzystali z homeopatii i z tego powodu zaczęli doświadczać poważniejszych uzależnień na poziomie duchowym, czyli zniewolenia demonicznego. Obserwują oni u tych osób pewien charakterystyczny proces: rosnącego uzależnienia się (nie tylko w kwestiach leczenia, ale i przy podejmowaniu innych decyzji) od homeopaty prowadzącego ich „terapię”. A sama terapia staje się leczeniem holistycznym, w którym bierze się pod uwagę całe otoczenie chorego – jego dom, mieszkańców i relacje pomiędzy nimi. Terapia zaczyna więc ogarniać całą przestrzeń życia człowieka, także obszary podlegające decyzjom podejmowanym według innych wartości. A kuracja zaczynała się od dyrektywy: „Proszę odstawić wszystkie inne leki, a korzystać tylko z tego, co ja proponuję”. Po pewnym czasie dzień pacjenta zaczynał się od telefonu do „pani doktor”, żeby zapytać, co on dzisiaj może zrobić, a czego nie. On sam stawał się coraz bardziej uzależniony i coraz mniej decyzji podejmował samodzielnie.

Jedna z osób zwracających się do mnie jako do egzorcysty, zatrzymała się w tym procesie, bo uruchomiło się w niej myślenie krytyczne. Zauważyła, że w jej przypadku te leki powodowały wprost rewelacyjne skutki! Wystarczyła jedna pigułka, a ona natychmiast wracała do zdrowia, jak dotknięta czarodziejską różdżką. Pomyślała: „Coś tu jest nie tak. Gdyby to był normalny lek, musiałoby upłynąć trochę czasu, zanim zacznie działać. Co więc tu działa?”. 

AUTOR UKRYTY W HISTORII

U osób uzależnionych od homeopatii obserwuję pewną prawidłowość: mało kto zatrzymuje się tylko na niej, a wszystkie inne dziedziny okultyzmu są mu obce. Tu działa zasada, że jeden haczyk pociąga drugi – zbieżność pomiędzy homeopatią a energoterapią jest ogromna, a z tego do wróżbiarstwa i różdżkarstwa jest bardzo blisko. Na poziomie wiary można więc wyciągnąć wniosek, że są one dobrą bazą dla New Age. Spróbujmy więc dokonać pewnego podsumowania. Farmaceuci i fizycy zgodnie twierdzą, że w tych lekach nie ma nic, co mogłoby działać. Widzimy, że specyfiki te mają związek z ideologiczną podbudową New Age.

Dodajmy do tego fakt, że niektóre specyfiki są formułowane przez okultystów, a pacjenci twierdzą, że działają one wręcz rewelacyjne. Pora zadać sobie pytanie: kto tu działa? Skoro nie jest to działanie naturalne, ale ponadnaturalne, należy je jednoznacznie określić jako działanie demoniczne. Gdy spotykam się z ludźmi potrzebującymi uwolnienia, a w ich życiorysie homeopatia zajmuje większe lub mniejsze miejsce – to jako egzorcysta mam wewnętrzną pewność, że to właśnie te doświadczenia doprowadziły ich do uzależnienia. A wtedy potrzebna jest szczególna interwencja Kościoła, aby takie osoby mogły na nowo funkcjonować, w sposób wolny i godny człowieka. 

ZOBACZ TEN FILM – KLIKNIJ: OFIARY HOMEOPATII

Największymi ofiarami homeopatii są dzieci. U nich skutki są najpoważniejsze, ponieważ dzieci są bardziej wrażliwe niż dorośli – zarówno pod względem emocjonalnym, jak i w swojej konstrukcji fizycznej. Cokolwiek się wydarza, zapisuje się w dziecku bardzo mocno w jego świadomości, psychice, także w organizmie. I cała argumentacja, że antybiotyki są z pewnych względów niedobre, a homeopatia działa, zawodzi. Tu skutki uboczne są o wiele poważniejsze niż minusy jakiejkolwiek antybiotykoterapii, tyle że są często odroczone. Szatan nie ujawnia się, pragnąc doprowadzić do głębszego uzależnienia. Istnieje duża nieświadomość rodziców, czym są leki homeopatyczne. Jednak gdy rodzice prowadzą autentyczne życie wiary i życie sakramentalne, skuteczność oddziaływania duchowego i zniewolenia jest osłabiona. Nie ma takiej możliwości, że „lek” działa, a nie płaci się skutków duchowych. Szatan nie jest filantropem, który obdarowuje ze szczerego serca! Skutki po prostu będą widoczne później. Spotykałem się z osobami, które popadały w uzależnienie od złego ducha, nawet w najwyższym stopniu (opętanie), a przez długi czas to uzależnienie zupełnie się nie ujawniało. Dopiero gdy taka osoba chciała podjąć jakąś bardziej radykalną formę życia chrześcijańskiego, pojawiał się sprzeciw nieprzyjaciela: „Stop! Co to, to nie! Ty należysz do mnie!” I zaczynało się…

ZATARTE ŚLADY

Mówiąc o lekach homeopatycznych należy uważać, żeby nie mylić pojęć. Są przecież naturalne leki, które ludzie znali od pokoleń – tzw. leki z Bożej apteki, czyli zioła. Homeopatia, pragnąc zatrzeć swoje ślady, próbuje się czasem odwoływać do tego rodzaju leków naturalnych, które „trochę ulepszymy”. A to oznacza: „podstawimy pod błogosławieństwo diabła, a wtedy będą zdecydowanie lepsze”. Nawet kupując zioła, należy patrzeć, kto nam je proponuje – czy nie są przez kogoś „uzdatniane”, żeby były skuteczniejsze. Zdarza się, że ktoś reklamuje się jako zielarz, a jest okultystą. Najbezpieczniej jest więc, gdy zielarz przepisuje zioła, a my kupujemy je w aptece lub z wiarygodnych źródeł, jak np. ojcowie bonifratrzy. 

Zwracano nam również uwagę (homeopaci czy egzorcyści?) na jeszcze jeden ważny aspekt terapii specyfikami homeopatycznymi – ogromne znaczenie ma fakt, czy ktoś w nie wierzy, czy nie. Jeśli nie wierzy, nie działają. Są skuteczne, gdy ktoś jest otwarty lub ma do nich pozytywny stosunek. Tu zrobiłbym pewną analogię do postawy chrześcijanina, który wierzy, że modlitwa zanoszona do Boga jest przez Niego przyjęta. Wiemy przecież, że w modlitwie ważna jest wiara. Diabeł też chce, żeby ludzie mu coraz bardziej ufali. Ponieważ nie może do końca odsłonić swojego oblicza, żeby nie stracić części potencjalnych wyznawców – oczekuje, by człowiek z coraz większym zaufaniem przyjmował podsuwane mu przez niego propozycje. Na tej zasadzie dokonuje się uzależnienie nie tylko od leków, ale też od tego, kto prowadzi terapię. 

POWRÓT DO BOGA

Jeśli ktoś używał leków homeopatycznych nieświadomie, a nie widzi żadnych skutków duchowych – wystarczy, że zwróci się do Pana Boga w modlitwie: „Przepraszam, nie wiedziałem. Chcę iść Twoją drogą, a nie szukać zbawienia gdzieś indziej”. I na tym można sprawę zamknąć. Gdy nie widać konsekwencji duchowych – nie ma co panikować. Byłbym jednak bardziej czujny w przypadku dzieci, chyba że była to jednorazowa sytuacja, a skutków ubocznych nie ma. Co może być tym skutkiem? Dziwne opory, jeśli chodzi o sferę sacrum, np. chodzenie do kościoła (było dobrze, a nagle coś się zmienia). Inny skutek to jakaś znacząca zmiana emocjonalna (np. dziecko staje się bardziej drażliwe, nieznośne albo zaczyna gorzej spać w nocy, płacze przez sen, budzi się). Wtedy bym tego nie bagatelizował. Także w sytuacjach, gdy tych leków homeopatycznych było sporo – nawet gdy konsekwencji nie widać – radziłbym modlitwę o uwolnienie. Można poprosić księdza o odmówienie małego egzorcyzmu (ja dziękuję Bogu za łacinę, bo innej formy modlitwy np. dziecko mogłoby się wystraszyć). Tu nie jest konieczny egzorcysta, ale ksiądz, który pomodli się o uwolnienie i ochronę dla dziecka oraz udzieli mu błogosławieństwa. Dopiero tam, gdzie skutki homeopatii są poważne, trzeba zwrócić się do egzorcysty. Jeśli nie mamy pewności – możemy prosić Ducha Świętego, żeby nam pokazał Bożą perspektywę poznania i rozeznawania. Gdy ktoś jest otwarty na Pana Boga, szybko to rozpozna, bo On da mu światło.

A co z osobami aktywnie zajmującymi się homeopatią? Tu argumenty nie podziałają, bo ci ludzie nie są już wolni. Kolejność postępowania z nimi jest więc taka: post, modlitwa i dopiero wtedy argumentacja. Czasem trzeba też poczekać, aż ten ktoś sam doświadczy, że błądzi lub że zderzy się z tą rzeczywistością demoniczną w taki sposób, że sobie „nabije guza”. Często dopiero takie doświadczenia rozpoczynają proces powrotu do Boga… 

Wysłuchała: Anna Lasoń-Zygadlewicz © Szum z Nieba nr 85/2007

Możesz również polubić…