Augustyn Pelanowski OSPPE – Bez mapy ani rusz

Łukasz przedstawia Jezusa w drodze do Jerozolimy. Oczywiście Jego droga ma również duchowy wymiar zmierzania ku Jerozolimie zstępującej z nieba. Ludzkie istnienie wielokrotnie porównywano do wędrówki, pielgrzymki, drogi. To bardzo stara metafora. Wędrówki bywają banalne i odkrywcze, pielgrzymkowe i wojenne. Każda wędrówka ma za cel odnalezienie siebie w Bogu. Można jednak zabłądzić.

Zwykle ktoś, kto słabo zna szlaki turystyczne, nosi ze sobą mapę. Gdy zgubi drogę, rozwija papierową płachtę i szuka nazwy miejsca, w którym się znalazł. Jeśli potrafi odnaleźć swoje miejsce na mapie, przestaje być zagubiony. Palec przesuwa się po nazwach zapisanych małymi literkami, aż natrafia na punkt, który przynosi ulgę. Wtedy wędrowiec wyzwala się od napięcia wynikającego z zagubienia.

Wszyscy zbłądziliśmy, ale Bóg ofiarował nam mapę życia – Świętą Księgę. Im częstsze porównywanie obecnego położenia z punktami na natchnionej mapie, tym mniejsze szanse zabłąkania się i rozminięcia z celem wędrówki. Chyba że mylnie odczytamy owe nazwy zapisane na papierze. Trzeba mieć przyzwyczajenie nieustannego sprawdzania etapów swej wędrówki z wyznaczonym na planie szlakiem. Jezus, odczytując zwój Izajasza, „znalazł miejsce”, gdzie było napisane o Nim. Odnalazł się w Księdze Życia. Odnalazł swoją misję odnajdywania zagubionych. Nie bez powodu Łukasz, na samym początku drogi Jezusa, tuż po doświadczeniu kuszenia na pustyni, umieszcza ten epizod z odczytaniem słów natchnionych. To punkt orientacyjny dla nas wszystkich. Właśnie tak każdy z nas ma rozpoczynać pierwszy krok, każdą decyzję, każdy dzień i tydzień – od odnalezienia swego miejsca w Biblii. Odnajdując się w Biblii, odnajdujesz się w życiu.

Nie wolno nam pominąć i tego szczegółu, że Jezus miał przyzwyczajenie (EIOTHOS) odczytywania Biblii. Wielu ludzi, których spotkałem, szczerze wyznawało, iż nie czyta Biblii, ponieważ jej nie rozumie. Z podobną ignorancją podchodzili do swojego życia, do jego sensu i celu. Przyzwyczajenie do złego nazywamy NAŁOGIEM, a przyzwyczajenie do najszlachetniejszych gestów ducha nazywamy ETOSEM. Etosem chrześcijanina jest odszukiwanie swojego miejsca w planach Wszechmogącego. Są przeróżne przyzwyczajenia, ale to one kształtują nasz charakter. Niektórzy ludzie ukrywają podłość spektakularnymi przyzwyczajeniami, które mają oszukać ich samych i innych. Napisano o Piłacie, że miał zwyczaj uwalniania zawsze tylko jednego więźnia (Mt 27,15). Sprawiał wrażenie człowieka miłosiernego, by ukryć swoje okrucieństwo. Apostoł Paweł miał przyzwyczajenie używania Pism do przekonywania o tym, że jedynym uwalniającym wszystkich jest Jezus Chrystus (Dz 17,2). Przez jakiś czas był okrutnikiem, ale to właśnie dzięki Pismom zrozumiał doświadczenie, które powaliło go na drodze do Damaszku, i modlitwę Ananiasza, która uwolniła go od ślepoty. Zastanów się, czy umiesz rozczytać swoje doświadczenia na mapie Biblii i czy słowa Biblii dają się odnaleźć w twojej drodze, w miejscach, na które natrafiasz.

liturgia.wiara.pl

Możesz również polubić…