ks. Serafino Falvo: Bóg nie zsyła chorób

Konkretna obietnica Jezusa, której nigdy nie traktowałem serio. Przez tyle lat byłem proboszczem, odwiedziłem setki chorych, ale przez myśl mi nie przyszło, że mogę ich uzdrowić przez nałożenie rąk. „Na chorych ręce Maść będą, i ci odzyskają zdrowie” (Mk 16,18). „Idźcie i donieście Janowi to, coście widzieli i słyszeli: niewidomi wzrok odzyskują, chromi chodzą, trędowaci doznają oczyszczenia i głusi słyszą; umarli zmartwychwstają” (Łk 7,22). „Na chorych ręce kłaść będą, i ci odzyskają zdrowie!”


Tyle razy czytałem owe słowa, ale byłem przy tym bardzo daleki od przypuszczenia, że mogą one dotyczyć także mnie. Nawet kiedy włączyłem się w Odnowę Charyzmatyczną i mówiono mi, że wśród grup modlitewnych bardzo często zdarzały się uzdrowienia, nie przekonywało mnie to. Kiedy wreszcie dane mi to było ujrzeć na własne oczy, nie mogłem dłużej wątpić.


Ośmielony tym, co robili inni wokół mnie, nałożyłem i ja swoje ręce na pewną młodą kobietę, L.G., cierpiącą na białaczkę. Lekarze nie dawali jej więcej, niż dwa miesiące życia. Muszę przyznać, że podczas modlitwy nad nią poczułem jakby ogień ogarniający całe moje ciało. Coś, jakby wstrząs elektryczny przeniknął rnnie od stóp do głów. Jeszcze tego samego wieczora poczuła się lepiej.


Kilka dni po tym wydarzeniu lekarze stwierdzili całkowite wyzdrowienie. Dziś jest zdrowa, czuje się dobrze i żyje szczęśliwie na łonie rodziny.

Patrząc z dystansu trzech lat mogę stwierdzić, że widziałem już wiele podobnych dowodów potwierdzających prawdziwość słów Chrystusa. Tak, On jest cały czas wierny swym obietnicom.


Warto zatem wejść nieco głębiej w to zagadnienie, aby umieć lepiej wykorzystać wspaniały charyzmat uzdrawiania. Odkryć, być może, sekret, który przywróci uśmiech na twarzach i nadzieje w sercu wielu chorych, a przy tym objawi jak wielki i dobry jest nasz Pan.


Rozważając problem tak delikatny, tak zawoalowany licznymi tajemnicami, już na samym wstępie dobrze jest zastrzec się, że nasze argumenty nie będą miały charakteru aksjomatycznego; nie można więc ich absolutyzować żadną miarą i zbyt rygorystycznie podchodzić do wniosków, jakie będziemy wysnuwać.


Probierzem naszych obserwacji będzie, jak zwykle, Pismo Święte. Ono też będzie mogło rzucić promień światła na ten problem, tak trudny do przeniknięcia i tak tajemniczy.


W Ewangelii tkwi zaiste wiele mocy, która pozwoli nam pomagać i pocieszać. W niej możemy odkryć źródło prawdziwej radości.


Zacznijmy więc od pytań: czym jest choroba i jakie są jej przyczyny?

Chorób nie zsyła Bóg
Wszyscy, dobrzy i źli, zwracają się do Boga w przypadku doświadczeniu choroby i nieszczęścia. Źli obwiniają Boga. Bluźnią i przeklinają swój los.
Dobrzy wprawdzie nie złorzeczą, ale często przyjmują choroby z rezygnacją, jakby były próbą przygotowaną przez Boga, albo wręcz darem Bożym.


Oto kilka stwierdzeń często spotykanych na ustach takich osób:
„Pan zesłał tę chorobę: niech stanie się Jego wola”;
„Pan chciał mnie skarać zsyłając na mnie tę
chorobę”;
„Pan pragnie, żebym odpokutowała za swoje
grzechy cierpiąc w ten sposób”;
„Godzę się z tymi cierpieniami dla chwały Bożej”;
„Pan zsyła choroby na dobrych ludzi”;
„Choroba jest znakiem wybrania przez Boga”;
„Choroby są błogosławieństwem Bożym”.


Bardzo często więc Boga uważa się z przyczynę i sprawcę naszych cierpień.


Powiedzmy od razu, nie zwlekając, że jest to koncepcja błędna, jeśli nie nazwać jej wprost herezją. Tego typu idee mają swe źródła w filozofii platońskiej, stoickiej czy manichejskiej. Przeniknęły stamtąd do chrześcijaństwa i mistycyzmu średniowiecznego, chociaż nie mają żadnych podstaw w nauce wypływającej ze Słowa Bożego. Bóg nie jest przyczyną naszych chorób. Nie może nią być!


Choroby są złem, a żadne zło nie może od Niego pochodzić.


Wejdźmy do jakiejkolwiek rodziny, gdzie jest chory, zwłaszcza ktoś młody. Wszyscy: ojciec, matka, bracia, siostry – wszyscy są pogrążeni w bólu… a Bóg miałby się z tego cieszyć?


Wejdźmy do jakiegokolwiek szpitala: lekarze, pielęgniarki dwoją się i troją aby ulżyć cierpieniom… a jedynie Pan nasz miałby być z tego zadowolony?
Nasze ciało jest dziełem, które wyszło z Jego rąk ostatniego dnia tworzenia. Jak mógłby czerpać radość widząc jego zniszczenie?
Bóg jest Ojcem, który kocha swoje dzieci miłością bez granic. A jak mógłby kochający Ojciec być szczęśliwy, wysyłając swoje dzieci do szpitala i widząc je na łożu boleści?


Nie ma nawet jednego fragmentu w Piśmie Świętym, który mógłby sugerować, że choroby pochodzą od Boga.
W Starym Testamencie nie można wprawdzie jeszcze znaleźć dobrze rozwiniętej koncepcji Boga jako Ojca. Dominuje tam idea Boga – Prawodawcy, który karze i nagradza. Przestrzeganie Prawa zostaje nagrodzone obietnicą długiego i zdrowego życia, choroby natomiast uważane są za przykre efekty niewierności Prawu.

Oto przykład:
Jeśli wiernie słuchał będziesz głosu Pana, twego Boga, i będziesz wykonywał to, co jest słuszne w Jego oczach, jeśli będziesz dawał posłuch Jego przykazaniom i strzegł wszystkich Jego praw, to nie ukarzę Cię żadną z tych plag, jakie zesłałem na Egipt, bo Ja, Pan, chcę być twym lekarzem” (Wj 15,26).
I inny przykład: „Będziecie oddawać cześć Panu, Bogu waszemu, gdyż pobłogosławi twój chleb i twoją wodę. Oddalę od ciebie wszelką chorobę” (Wj 23,25).
O jednym ze zdobywców Ziemi Obiecanej, o imieniu Kaleb, tak mówi Pismo Święte: mając osiemdziesiąt pięć lat był zdrowy, silny i zdolny do walki nie mniej, niż w wieku czterdziestu lat, a to dlatego, że poszedł drogą Pana i zgodnie z Jego wolą wykonał misję zleconą przez Mojżesza (Joz 14,10-11).
O samym Mojżeszu czytamy: „W chwili śmierci miał Mojżesz sto dwadzieścia lat, a wzrok jego nie był przyćmiony i siły go nie opuściły” (Pwt 34,7).
Psalmy pełne są obietnic długiego życia w szczęściu: „On twoje dni nasyca dobrami: odnawia się młodość twoja jak orła” (Ps 103,5).
Niektórzy utrzymują, że nie było Bogu miłe nawet ofiarowywanie i zabijanie zwierząt. Dokładna analiza tekstów Starego Testamentu sugeruje, że poświęcanie byków, owiec i baranków nie było potrzebne Bogu, ale wiązało się z mentalnością ówczesnych ludzi, z przyzwyczajeniami egipskimi samego Mojżesza i z ogólnym tłem kultów pogańskich, z którego wyrastał hebrajski rytuał religijny. (Patrz Ps 40,7 i 50, 8-23; l Sam 15,22; Iz 1,11 i 66,3; Jer 6,20 i 7,21; Oz 6,6 i 8,13; Mt 9,13 i 12,7; Hbr 10,5-6).


On jest Bogiem Życia i „wszystko co żyje, chwali Go”, a nie to, co umiera. On woli „poświęcenia przynoszące chwałę” bardziej niż zabijanie ofiarnych zwierząt. U Izajasza można odnaleźć już pierwsze zapowiedzi literackich opisów miłości Boga jako Ojca.


Jezus wyraził to wprost:
„Gdy którego z was syn poprosi o chleb, czy jest taki, który poda mu kamień? Albo gdy prosi o rybę, czy poda mu węża? Jeśli więc wy, choć źli jesteście, umiecie dawać dobre rady swoim dzieciom, o ileż bardziej Ojciec wasz, który jest w niebie, da to, co dobre, tym, który Go proszą” (Mt 7,9-11).


Czy pomiędzy owymi dobrymi rzeczami może zabraknąć zdrowia fizycznego?
Ojciec daje przecież dobre rzeczy swym dzieciom, a cierpienia nie są dobre. Nawet ci, którzy nazywają je błogosławieństwami Bożymi, idą szybko do lekarza i biorą lekarstwa, a nie mówimy nigdy, że leczenie jest przeciwne woli Bożej. Zmaganie się z cierpieniem nie jest przecież zmaganiem się z Bożym przeznaczeniem, ani tym bardziej z Bożymi błogosławieństwami.


Nie można sobie wyobrazić kochającego ojca, który może uczynić swe dzieci szczęśliwymi, ale nie chce tego zrobić. Każdy ojciec jest naprawdę szczęśliwy wtedy, kiedy jego dzieci są szczęśliwe wraz z nim.


Nasz Ojciec, Bóg, pragnie dać nam szczęście pełne, niczym nie zakłócone, najdoskonalsze z możliwych. Pragnie tego bardziej, niż my sami jesteśmy w stanie pragnąć.

Fragment ksiażki Ks. Serafino Falvo: Przebudzenie charyzmatów, Łódź 2009

Możesz również polubić…