Szymon Babuchowski: Uwolnić niedzielę!

Gdyby konsumenci nie robili w niedziele zakupów, to handel w tym dniu straciłby rację bytu. Ważna jest tu zmiana prawa, ale jeszcze ważniejsze – nasze świadectwo.

Kiedyś oczywistość, dziś coraz częściej luksus, o który trzeba walczyć: odświętny dzień, w którym jest czas na modlitwę, odpoczynek, spotkanie z rodziną. Wolna niedziela. Dla wielu pracowników centrów handlowych – marzenie niemal nie do spełnienia. Ania przekonała się o tym, zatrudniając się na pół etatu w jednym ze śląskich hipermarketów. Choć powinna była pracować przez cztery godziny dziennie, w praktyce zajmowało to cały dzień. – Siedziałam w kasie, a w przerwach musiałam układać towar i sprzątać ubikacje – opowiada. – Temu wszystkiemu towarzyszyły nieustanne kontrole i rozkazy. To był po prostu obóz pracy. Jako studentce zależało mi, żeby przynajmniej co drugą niedzielę mieć wolną, ale było to właściwie niemożliwe. Jeśli odmówiłabym pracy w niedzielę, z miejsca zostałabym zwolniona.

Dla Boga i rodziny

O wolne niedziele od lat walczy Alfred Bujara, przewodniczący Krajowego Sekretariatu Banków, Handlu i Ubezpieczeń NSZZ „Solidarność”. Jest on jednym z głównych inicjatorów kampanii promujących ideę ustanowienia niedzieli dniem wolnym od pracy. Ulotki, rozdawane w tym roku 3 marca przed hipermarketami w największych miastach Polski, mają uświadomić naszym rodakom potrzebę zmiany prawa.

– Działamy dwutorowo – mówi Bujara. – Z jednej strony edukujemy społeczeństwo, z drugiej – docieramy do polityków. Wspierają nas również organizacje społeczne Europy Zachodniej, które w swoich krajach mają regulacje dotyczące pracy w niedziele. Obecnie zapisy zakazujące handlu w niedziele lub przynajmniej go ograniczające ma w swoim prawie kilkanaście krajów UE. Są wśród nich: Niemcy, Francja, Włochy, Hiszpania, Holandia, Austria, Grecja, Belgia, Luksemburg, Cypr i Malta. Niedawno w referendum za takim rozwiązaniem opowiedzieli się także Słoweńcy. W Austrii zakaz handlu obowiązuje od wielu lat. Podobnie w Niemczech, gdzie zapis o zakazie nastawionej na zysk pracy widnieje nawet w konstytucji federalnej. Choć akurat w tym ostatnim kraju ów przepis dość często się omija, zwłaszcza w miejscach atrakcyjnych turystycznie. Dlatego właśnie niemieccy europosłowie najsilniej zabiegają o pojawienie się zapisu dotyczącego wolnej niedzieli w unijnej dyrektywie o czasie pracy. Szef „Solidarności” Piotr Duda uznaje walkę o wolne niedziele za jeden z priorytetów związku. – „Solidarność” od samego początku, od 1980 r., była za tym, aby wolne niedziele były dla Boga i rodziny – mówił podczas ostatniej wizyty w Legnicy. – Tutaj idziemy ramię w ramię z Kościołem, chociażby przez organizowanie wspólnych przedsięwzięć, takich jak Społeczny Ruch Świętowania Niedzieli. Krok po kroku będziemy dążyć do tego, aby faktycznie niedziele były wolne od handlu wielkopowierzchniowego.

Skanowanie na rekord

Czy jednak wprowadzenie ustawowego zakazu handlu w niedziele jest w dzisiejszych czasach realne? Patrząc na wypełnione w dzień Pański hipermarkety, można nabrać wątpliwości. – Na pewno wymagałoby to od społeczeństwa radykalnego przestawienia się, na które chyba jest jeszcze za wcześnie – twierdzi mecenas Monika Gładoch, ekspert Pracodawców Rzeczypospolitej Polskiej – największej w naszym kraju organizacji zrzeszającej pracodawców. – Warto spytać, czy potrzeba wolnej niedzieli dotyczy wszystkich. Wielu ludzi robi wówczas zakupy, bo w tygodniu są tak zapracowani, że zwyczajnie nie starcza im na to czasu. Ale zgadzam się, że jest to problem i związki zawodowe powinny się tym zająć. Warto podkreślić, że polskie organizacje pracodawców na ogół popierają inicjatywę wolnej niedzieli. Przeciwni regulacjom są za to pracodawcy z korporacji międzynarodowych. – Sądzę, że dla nich liczy się przede wszystkim zysk, a nie człowiek – ocenia Alfred Bujara. – Nie myślą oni o kraju jako o społeczeństwie, które należy budować, a nie tylko eksploatować. Tymczasem odpoczynek w niedzielę staje się jeszcze ważniejszy ze względu na elastyczny czas pracy, w którym niewystarczająco uwzględnia się potrzeby ludzi pracujących. To prowadzi do wyjątkowych obciążeń dla zdrowia i psychiki. Z szacunków handlowej „Solidarności” wynika, że w każdą niedzielę w handlu pracuje ok. 250 tys. osób, w większości kobiet. Funkcjonują nierzadko w stresie, związanym z tzw. normą tempa skanowania, obowiązującą już w większości polskich sieci i hipermarketów spożywczych. Mało kto z kupujących zdaje sobie sprawę z tego, jak sprzedawcy muszą spieszyć się z przeciągnięciem towarów przez czytnik. „Normy” są bardzo wyśrubowane. Zwykle na zeskanowanie produktu kasjer ma ok. 2 sekund. Inaczej czeka go połajanka od szefa, utrata premii, a nawet zwolnienie.

Bankructwa nie będzie

Mimo to sprzedawcy rzadko skarżą się na podobne praktyki, bo zwyczajnie boją się, że stracą zatrudnienie. Z tego samego powodu nie odmawiają pracy w niedziele. – Albo stracisz premię, albo cię zwolnią, albo wydłużą ci godziny pracy w innym dniu – twierdzi Tomasz, który w trakcie studiów pracował jako ochroniarz w perfumerii na terenie dużego centrum handlowego. – To nie jest dobra sytuacja, jeśli człowiek musi harować w niedziele i boi się, że jeśli będzie chciał iść do kościoła, to go zwolnią. Przeciwnicy proponowanej zmiany w prawie twierdzą często, że wprowadzenie wolnych niedziel spowoduje utratę wielu miejsc pracy. Jej zwolennicy przywołują przykłady Niemiec, Austrii czy Francji, gdzie na ten krok się odważono i nie przyniosło to wcale masowych bankructw sieci handlowych. Klienci po prostu przyzwyczaili się do nowej sytuacji i robią zakupy w inne dni.– Obecnie – podkreśla Alfred Bujara – zatrudnienie w sieciach osiągnęło minimalny poziom. Kilkanaście lat temu w dużym hipermarkecie pracowało ok. 800 osób, jeszcze 6 lat temu było to 600 osób, dziś tylko ok. 120, przy ciągle zwiększających się obrotach. Biorąc pod uwagę liczbę klientów, nie da się zwolnić więcej osób. Obecnie duże braki w ilości pracowników powodują spadek jakości obsługi klienta i duże kolejki przy kasach. W przypadku zamknięcia sklepów w niedziele, sprzedaż rozłoży się na inne dni tygodnia, zwłaszcza na piątki i soboty. Przy wzmożonym ruchu będzie trzeba zapewnić większą liczbę pracowników. Potwierdza to przykład tegorocznego święta Trzech Króli, które przypadło w niedzielę. Sprzedaż 4 i 5 stycznia była wyższa niż w następnym tygodniu w ciągu trzech dni, czyli piątku, soboty i niedzieli razem wziętych.

Więcej za zakazem

Również Piotr Duda twierdzi, że zmiana prawa w kwestii dni wolnych od pracy w święta religijne i państwowe, okazała się bardzo udana. – Gdy o to walczyliśmy, przedsiębiorcy straszyli ogromnymi zwolnieniami – przypomina szef „Solidarności”. – Dzisiaj mamy dni świąteczne, zwolnień nie ma, jest wręcz odwrotnie – ludzi w handlu brakuje. – Nasze społeczeństwo może się teraz cieszyć ze świąt spędzonych ze swoją rodziną – podkreśla Alfred Bujara. – A obroty w dniach poprzedzających wolne dni świąteczne wzrastają kilkukrotnie w sieciach handlowych. W dodatku okazało się, że Polacy, kupując znacznie więcej, niż potrzebują, wydają większe kwoty, niż wydawaliby, gdyby te dni świąteczne były normalnymi dniami pracy. Piotr Duda zapowiada, że gdy nadarzy się ku temu okazja, związek złoży w Sejmie projekt ustawy znoszącej handel wielkopowierzchniowy w niedziele. Twierdzi jednak, że w obecnym parlamencie taki akt prawny nie miałby szans. Warto przypomnieć, że podobną ustawę udało się już raz po 1989 r. przegłosować. Miało to miejsce w Sejmie trzeciej kadencji – zawetował ją wówczas prezydent Kwaśniewski. Wydaje się, że od tamtego czasu sporo zmieniło się na lepsze. Sondaże pokazują, że w naszym społeczeństwie coraz więcej osób chciałoby prawnych regulacji ograniczających niedzielny handel. Jeszcze w latach 90. ich potrzebę dostrzegała zaledwie jedna czwarta Polaków. Natomiast w 2008 r. – aż 75 proc.!

Bo jest czynne

Czy jednak te deklaracje idą w parze z czynami? Każdy z nas musi na to pytanie odpowiedzieć sam. Prawdą jest jednak, że gdyby konsumenci nie robili w niedziele zakupów, to handel w tym dniu straciłby rację bytu. – W ubiegłym roku podczas rozdawania ulotek w pierwszą niedzielę marca większość osób udających się na zakupy wspierało naszą akcję – opowiada Alfred Bujara. – Na pytanie, dlaczego się udali na niedzielne zakupy, odpowiadali: „Bo jest czynne. Jak sklepy będą zamknięte, to nie pójdziemy”. Ktoś mógłby spytać: dlaczego akurat niedziela? Czy nie wystarczy fakt, że pracownicy otrzymują w zamian inny wolny dzień w tygodniu? To nie do końca to samo. Katechizm mówi, że powinniśmy się „powstrzymywać od wykonywania tych prac i zajęć, które utrudniają oddawanie Bogu czci, przeżywanie radości właściwej dniowi Pańskiemu oraz korzystanie z należnego odpoczynku duchowego i fizycznego”. Jednak także większość niewierzących z pewnością chciałaby przynajmniej jeden z siedmiu dni tygodnia poświęcić rodzinie i przyjaciołom. A nie jest to przecież możliwe, gdy każda z zainteresowanych osób ma wolny inny dzień. To prawda, że wielkie centra handlowe spełniają także inne funkcje: możemy w nich zjeść niedzielny obiad, pójść do kina czy zapewnić rozrywkę swoim dzieciom. Ale jeśli udałoby się w dzień Pański zrezygnować chociażby z zakupowego rytuału, przesuwając go np. na sobotni wieczór, byłby to już spory krok do przodu. Tu trzeba dać świadectwo, inaczej normą stanie się wyścig szczurów, w którym nie ma miejsca na odpoczynek.

Szymon Babuchowski GN09/2013

Możesz również polubić…