Ks. Michał Deryło: Tobie mówię, wstań. Homilia na niedzielę

Przed kilkoma dniami mogliśmy usłyszeć informację mówiącą o tym, że po raz kolejny dokonano profanacji krzyża, i to nie byle gdzie, ale w Parlamencie Europejskim, a więc w miejscu, gdzie decyduje się poniekąd o naszej przyszłości. Oficjalnie mówi się, że ten krzyż został uszkodzony podczas jego wynoszenia z kaplicy, będącej miejscem modlitwy, natomiast świadkowie twierdzą, że został on celowo zniszczony, a polegało to na tym, że Chrystusowi, przybitemu do tego krzyża, odpiłowano ręce. 

Nie chodzi o to, abyśmy dzisiaj próbowali dociekać, jak było naprawdę, bo to nie jest czas i miejsce, aby to robić. Ale chciejmy na ten krzyż popatrzeć jak na pewien symbol. Jak na Boga, który przyniósł na świat miłość, a pomimo to został odrzucony. Który dotykał swoimi rękami ludzi, przywracał im zdrowie, błogosławił, rozmnażał chleb, czy – tak jak w czytanej dzisiejszej niedzieli Ewangelii – przywracał życie, a dzisiaj te ręce stają się niewygodne.

Bo dzisiaj miłość, prawda i poświęcenie, czego symbolem jest Chrystus na krzyżu, nie dla każdego są wartością. Dlatego Pan Bóg potrzebuje naszych rąk, abyśmy byli Jego świadkami i chcieli dzielić się Nim z innymi.

Pochylanie się nad Ewangelią nie polega na tym, abyśmy tylko odczytywali fragmenty z Biblii, i wspominali wydarzenia z życia Jezusa, ale aby to Słowo do nas przemówiło. Dlatego, że nie jest ona wymysłem ludzkim, o czym zapewnia nas w drugim czytaniu św. Paweł (Ga 1,11). Bo Słowo Boże jest jak lustro, w którym każdy może się przejrzeć i popatrzeć na siebie, swoje postępowanie, stanąć w prawdzie i spojrzeć na swoje życie z Bożej perspektywy.

Dzisiaj jesteśmy świadkami tego, jak Jezus przychodzi do miasta zwanego Nain. Słowo Nain, w Biblii, oznacza dosłownie namiętność. I w tym mieście dokonuje cudu wskrzeszenia pewnego młodzieńca, zwracając się do niego słowami: Tobie Mówię, wstań.

Jezus dzisiaj przychodzi do każdego z nas. Przychodzi ze swoją łaską do naszych namiętności, do tych wszystkich obszarów w naszym życiu, gdzie nie ma dla Niego miejsca, gdzie panuje mrok, martwota i pragnie przywracać nam życie. Chce nas dotykać swoim miłosierdziem, swoimi poranionymi dłońmi. Ranami, które zadali Mu ludzie, bo w Jego ranach jest nasze uzdrowienie (Iz 53,5). Bo wskrzeszenie młodzieńca z Nain jest dla nas przykładem tego, że każdy z nas, w kim nie ma życia, każdy, kto leży na marach swego człowieczeństwa, kto jest przytłoczony swoim grzechem i słabością, z którą sobie nie radzi i która go paraliżuje, dzięki Jezusowi może się podnieść i stać się nowym człowiekiem. Bo to do każdego z nas Jezus kieruje dzisiaj słowa: Tobie mówię, wstań.

Tylko do tego wszystkiego potrzebna jest wiara. Że Bóg, którego mam dosłownie na wyciągniecie ręki, i który chce przyjść dzisiaj do mnie w komunii świętej, ma moc, aby uwolnić mnie od moich namiętności i nieuporządkowanych przywiązań. Że jest w stanie przywrócić mi życie. Bo może jest tak, że tego życia we mnie nie ma.

My bardzo często nie widzimy w sobie owoców Bożego działania, dlatego, ze brakuje nam wiary, błędnie przy tym myśląc, że Boża miłosierdzie i Jego łaska jest dal wszystkich, tylko nie dla mnie. I potrafimy wierzyć w różne zabobony i przesądy, w różne bożki, jakie sobie znajdujemy przy byle okazji, w magiczną moc przedmiotów, jakie gromadzimy w naszych domach, ale brakuje nam wiary w to, że w każdej Mszy świętej przychodzi do nas Chrystus, przychodzi dzisiaj do naszych słabości, jak kiedyś przyszedł do Nain, i chce nas dotykać, aby przywracać nam życie.

Zadziwiające jest to, że najwięcej przypadków, kiedy ludzie targną się na swoje życie, wcale nie jest w krajach biednych, ale przeciwnie, w tych które żyją w dobrobycie i przepychu. Takich jak Szwajcaria, Stany Zjednoczone, czy Japonia. I to pośród najbogatszych społeczeństw jest najwięcej ludzi nieszczęśliwych i niezadowolonych z życia, ludzi, którzy utracili nadzieję, zmęczonych i nie widzących sensu, wśród takich, którzy wydawać się może, że mają wszystko – oprócz Boga.

Dlatego wielkim błogosławieństwem dla nas jest Rok Wiary, który obecnie przeżywamy w Kościele. Bo jest to dla nas okazja, aby się przebudzić, czy też mówiąc w duchu dziejszej Ewangelii: powstać z martwych. Dlatego, że wielu jest dzisiaj tych, którzy może jeszcze do Kościoła chodzą, ale już bardziej z przyzwyczajenia, czy z tradycji, niż z wewnętrznego przekonania.

Mówi się, że Polska jest krajem katolickim. Bo ponad 90% z nas jest ochrzczona. Niestety nie przekłada się to w ogóle na codzienne życie. Bo tylko 46%, a więc nawet nie połowa, uczestniczy w niedzielnej Mszy świętej, a tylko 16% z nich, przyjmuje komunię świętą częściej niż tylko przy okazji świąt. Więc przestańmy się łudzić.

Dzisiaj dla wielu ludzi ochrzczonych świątynią staje się supermarket, w którym w niedziele jest więcej ludzi niż w przeciągu tygodnia, bo to podobno jest to najlepszy dzień na to, aby zrobić zakupy. I wmawia się nam, że ich zamknięcie przyniesie wielkie straty. Tak naprawdę, to na handlu w niedzielę człowiek najwięcej traci wtedy, kiedy te sklepy są otwarte, a nie zamknięte. Bo kupując w niedzielę sprzedajesz jednocześnie swoje wartości, a tego nie są wstanie wyrównać żadne pieniądze, i robisz to za marne trzydzieści srebrników, niczym jeden z apostołów Jezusa.

Bo jeśli sól utraci swój smak, na nic się nie przyda, chyba tylko na wyrzucenie i podeptanie przez ludzi (Mt 5,13). A my mamy być solą dla ziemi, i światłem dla świata.

Kiedyś zapytano Jana Pawła II, po co po raz kolejny jedzie na światowe spotkanie młodych, skoro tyle razy już w nich uczestniczył. A on odpowiedział, ze jedzie po to, aby pozdrowić męczenników trzeciego tysiąclecia.

Męczennik to nikt inny jak świadek. I dzisiaj przeszedł dla nas czas świadectwa, i chyba wszyscy, a na pewno w większości jesteśmy tego świadomi. Przyszedł czas, aby dzielić się z innymi swoją wiarą, bo wielu dzisiaj nie tylko odwraca się od Kościoła, ale usiłuje też łamać mu ręce, aby nie czyniły więcej dobra. A my mamy być takim przedłużeniem rąk Chrystusa, które błogosławią, uzdrawiają i rozmnażają chleb. Aby tą wiarą się dzielić, trzeba najpierw ją w sobie mieć. Trzeba pozwolić, aby Jezus przyszedł do moich namiętności. Pozwolić, aby przemieniał i porządkował mnie wewnętrznie, aby przywracał mi życie, jak to zdobił dzisiaj z młodzieńcem.

Papież Paweł VI powtarzał, że dzisiejszy świat bardziej słucha świadków, niż nauczycieli. A Jeżeli słucha nauczycieli, to tylko dlatego, że są świadkami. Żeby o Bogu świadczyć, potrzeba najpierw, aby Go doświadczyć. A On dzisiaj przychodzi do każdego z nas, bez wyjątku. I to do mnie i do Ciebie zwraca się dzisiaj bardzo wyraźnie: Tobie mówię, wstań.

Ks. Michał Deryło

Możesz również polubić…