Ks. Michał Deryło: Twoja wiara cię ocaliła. Idź w pokoju. Homilia na niedzielę

Ostatnio bp Grzegorz Ryś, w trakcie Kongresu Nowej Ewangelizacji w archidiecezji wrocławskiej, powiedział takie słowa: jeżeli jakaś religia, sprowadza się tylko do rytuałów, to skazana jest na śmierć, ponieważ wypełnia człowieka rytuałami, ale postawia jego serce puste. To bardzo odważne, ale też jak najbardziej prawdziwe stwierdzenie.

Dlatego, że to nie o to wcale chodzi, abyśmy dzisiaj byli w kościele na Mszy świętej i wyszli stąd w poczuciu dobrze wypełnionego obowiązku. Z przekonaniem, że spełniliśmy zadość Bożemu przykazaniu. Chodzi tak naprawdę o to, abyśmy wyszli stąd inni. Aby ta Msza święta, choć jest kolejną w naszym życiu, wreszcie nas przemieniła. Bo może ona to zrobić. Wystarczy tylko pozwolić Panu Bogu, aby mnie przemienił i abym wyszedł stąd inny. A może się tak stać, dlatego, że mam Go dosłownie na wyciągnięcie ręki. Pytanie tylko, czy Mu na to pozwolę? Czy zechcę otworzyć dla Niego drzwi swojego domu, tak, jak otworzył je dzisiaj jeden z faryzeuszy, który zaprosił Go do siebie na posiłek? Czy wsłucham się w dzisiejsze czytania tak, jak król Dawid w głos proroka Natana, i uświadomię sobie mój grzech?

Kiedy słucha się dzisiejszych czytań, to pierwszym, czym  odruchowo się nam nasuwa jest to, że mówią one o grzechu. I od razu nasze myśli uciekają do innych spraw, tego, czym na co dzień żyjemy. Dlatego, że grzech jest rzeczywistością, o której wiele razy już słyszeliśmy i nie za bardzo słuchać już chcemy. Dobrze znamy nasze słabości i nie potrzebujemy, aby ktokolwiek nam o nich przypominał. Ale kiedy na dzisiejsze czytania popatrzymy głębiej, możemy zauważyć, że one nie tyle mówią o grzechu, co bardziej o przebaczeniu. I odsłaniają nam prawdę o tym, że wszyscy jesteśmy grzesznikami i wszyscy, bez wyjątku potrzebujemy nawrócenia. Jeśli ktoś twierdzi, że nie potrzebuje nawrócenia, to znaczy, że nie potrzebuje Chrystusa, i jest w błędzie, dlatego, że nie przyszedł On powołać sprawiedliwych, ale grzeszników. Bo nie potrzebują lekarza zdrowi, ale ci, którzy się źle mają.

Ewangelia to nie jest jakaś zła informacja o kondycji człowieka i Świata – choć tę prawdę odsłania – ale to przede wszystkim Dobra Nowina. Która mówi nie tyle o ludzkiej słabości, co o sile Bożego Miłosierdzia. Bo im większy grzesznik, tym ma większe prawo do Mojego Miłosierdzia, jak powiedział Jezus do Siostry Faustyny. 

Dzisiaj możemy powiedzieć, że żyjemy w erze Bożego miłosierdzia. Chyba nigdy w historii  nie rozbrzmiało tak orędzie o Bożym przebaczeniu, jak współcześnie. Obraz Jezusa Miłosiernego, jest dzisiaj najbardziej rozpoznawalnym obrazem religijnym na całym świecie, a sam Jezus powiedział, że jest on naczyniem, przez które chce rozlewać na świat swoją łaskę.

Przedstawia On postać Chrystusa, który wchodzi po zmartwychwstaniu do Wieczernika. Jezus wyłania się z ciemności, bo w Wieczerniku panowała ciemność. Przychodzi do swoich uczniów, do ludzi zalęknionych, przestraszonych, przychodzi do tych,  którym w jednej chwili zawaliło  się całe życie  i nie widzieli wyjścia z tej trudnej sytuacji w jakiej się znaleźli. I w tą ciemność, w jakiej się znajdowali wchodzi Chrystus. Przychodzi do nich i swoją obecnością rozświetla ten panujący wokół mrok. 

Kiedy człowiek pozostanie sam, ze swoją słabością, zostaje Mu tylko rozpacz. Natomiast my mamy być ludźmi nadziei, dlatego, że w każdą ciemność, w każdą trudną sytuację w jakiej się znalazłeś może wejść Chrystus i rozjaśnić nawet największą ciemność twojego życia. Może Ci przywrócić godność, tak, jak zrobił to dzisiaj z kobietą odrzuconą przez społeczeństwo, odepchniętą przez ludzi, pośród których żyła. Dlatego, że przyszła do Jego stóp o namaściła je oliwą. Tylko w Jezusie widziała ratunek,  dlatego usłyszała słowa: twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju.

Dlaczego na zachodzie tak wielu ludzi ma problemy psychiczne, i wydają miliony na psychoterapeutów? Dlatego, że mają puste konfesjonały. A dzisiaj karmi się nas grzechem i zepsuciem niemal na każdym kroku, wmawiając, że jesteśmy zacofani, jeśli wyznajemy tradycyjne wartości. Tak, jakby próbowano nam wmówić, że dzisiaj Boże Przykazania już przestały być aktualne.

Obecnie toczy się zażarta dyskusja na temat związków partnerskich. Wczoraj w Warszawie odbyła się manifestacja ludzi, którzy czują się dyskryminowani z tego powodu i zorganizowali paradę równości. Zamiast skupiać się na tym, jak umocnić rodzinę która przeżywa kryzys, bo co trzecie małżeństwo się rozpada, u nas mówi się o tym, jak ułatwić ludziom to, aby nie pobierali się w ogóle. Aż 85 % Polaków uważa, że aby człowiek rozwijał się prawidłowo i rzeczywiście był szczęśliwy, potrzebnemu jest rodzina. Jedynie 4% naszego społeczeństwa, jest za życiu w związku partnerskim, a więc wcale nie spora część, jak nam się wmawia.

Odpowiedzią na to, co dzisiaj dzieje się na świecie, na szerzący się grzech i tajemnicę bezbożności, jest dla nas orędzie o Bożym miłosierdziu, którym musimy się przejąć i zacząć nim żyć. Musimy zacząć karmić się Miłością, i tą Miłością zarażać innych. Dlatego, że dzisiaj wielu chrześcijan zamarza – jak mówi Bp Ryś – a jeżeli jakaś religia, sprowadza się tylko do rytuałów, to skazana jest na śmierć, ponieważ wypełnia człowieka rytuałami, ale postawia jego serce puste. Eucharystia to nie jest jakiś pusty rytuał, ale spotkanie człowieka z Bogiem, grzesznika z Miłosierdziem. Jest to spotkanie pod krzyżem na Golgocie i okazja do tego, aby doświadczyć Miłości Miłosiernej.

Na obrazie Faustyny, spojrzenie Jezusa skierowane jest w dół, dlatego, że jest ono spojrzeniem z krzyża. Jezus patrzy na nas teraz z krzyża. Takim wzrokiem, jak patrzył na faryzeusza, który zaprosił Go do domu, jak na kobietę odrzuconą przez społeczeństwo i przywraca nam godność. I mówi do nas tak, jak przed laty powiedział do tej kobiety: Twoja wiara cię ocaliła. Idź w pokoju.

Ks. Michał Deryło

Możesz również polubić…