Ks. Michał Deryło: „Daj mi Boże czystość i umiarkowanie, ale jeszcze nie teraz” – homilia na niedzielę

Kiedy tak wsłuchamy się w dzisiejsze czytania mszalne, to łatwo można zauważyć, że mówią one o wierze i tym, jak powinna ona wyglądać, a więc opierać się na zaufaniu. W ostatnim czasie przeprowadzono badania nt. religijności Polaków. Na podstawie których okazało się ,że nie mało, bo aż 80 % z nas uważa się za ludzi wierzących. To bardzo dużo. Ale tylko 15 % czyta regularnie Pismo Święte. Co pokazuje też, że tak naprawdę to jeszcze daleko nam do prawdziwej religijności, skoro brakuje nam czasu na to, aby pochylić się nad Bożym Słowem i nie tylko się w nie wsłuchiwać, co starać się je odnieść do swojego życia i co bardzo ważne, według niego żyć.

Ale to nie jest problem tylko dzisiejszych czasów. W pewnym sensie, towarzyszy od ludziom już od dawna. Dlatego, że daleko nam do doskonałości i tego, żebyśmy byli idealni. Doskonale wszyscy zdajemy sobie sprawę z tego, że tacy nie jesteśmy. Bo może mamy w sobie szlachetne pragnienia, ale bardzo często nie potrafimy ich zrealizować.

W III wieku żył św. Augustyn, któremu własna matka wymodliła nawrócenie, co nie tylko wpłynęło na niego do tego stopnia, że został kapłanem, a w późniejszym czasie biskupem, ale nawet świętym. Opisał on kiedyś w Wyznaniach swoje wspomnienia z burzliwej, młodzieńczej przeszłości, jaką przeżył, a także chwilę, w której zaczął odkrywać, że prawdziwe szczęście człowiek może odnaleźć tylko w Bogu i w wierności Ewangelii. Modlił się wtedy takimi słowami: Daj mi Boże czystość i umiarkowanie, ale jeszcze nie teraz. I mówił, że walczyły we mnie dwie wole, dobra i zła, i ja byłe po obu ich stronach. To znaczy, że kiedy czytał Ewangelię, to doskonale zdawał sobie sprawę z tego, kim jest Jezus Chrystus, który go pociągał i fascynował. Ale problem w tym, że grzech też go pociągał i fascynował, dlatego nie mógł się zdecydować, po której stronie się opowiedzieć.

Kto z nas tutaj obecnych, nie podpisałby się pod takimi słowami, kiedy potrafimy zauważyć w sobie wielkie, szlachetne pragnienia, a zarazem mamy zbyt mało siły, żeby je realizować i bardzo często, zamiast kierować się dobrem wybieramy zło.

A to nie o to chodzi, abyśmy tylko znajdowali czas na czytanie Pisma Świętego, czy też z uwagą wsłuchiwali się w głoszone do nas Boże Słowo, ale byśmy chcieli żyć tym Słowem na co dzień. Bo każdy z nas jest jak apostołowie powołani do głoszenie Dobrej Nowiny. Jak ludzie, których Jezus nakarmił na pustyni. Wszyscy jesteśmy świętym Piotrem, który wyparł się swojego Mistrza, bogatym młodzieńcem, któremu przywiązanie do dóbr materialnych przysłoniło życiowe powołanie. Jak że często jesteśmy miłosiernym samarytaninem, ubogą wdową, która oddaje Bogu wszystko, co ma na swoje utrzymanie i wielu innymi biblijnymi postaciami. Każdy z nas odnajdzie w niej coś dla siebie. Dlatego, że w naszym życiu nie wydarzy się nic, co nie byłoby zawarte na kartach Pisma Świętego. Ponieważ jest to Księga Życia, i każdy, kto słucha Słów w niej zawartych i stara się nimi kierować to Życie znajdzie. Bez względu na to, czy mu się to udaje, czy nie. Najważniejsze, że się starasz, że chcesz się zmienić. To liczy się dla Boga najbardziej. Aby zaczęło nam na Nim zależeć tak, jak Jemu zależy na nas. Dlatego mówi do nas nieustannie przez swoje Słowo, tak jak to robi dzisiejszej niedzieli, kiedy opowiada nam przypowieść, mówiącą o potrzebie czuwania i gotowości na nasze spotkanie z Bogiem. Ta gotowość to umiejętność wsłuchiwania się w to, co mówi do nas Bóg, i walce nie jakaś zewnętrzna doskonałość i poprawność, ale zaufanie. Zaufanie, które opiera się na wierze w Boże miłosierdzie, które jest nieograniczone i przed którym uciekać nie można.

Niedawno Bp Grzegorz Ryś opublikował książkę zatytułowaną Skandal Miłosierdzia. Zauważył w niej, że jest w Piśmie Świętym taka ewangeliczna opowieść, którą na wiele dziesiątków lat wykreślono z Pisma Świętego. Usunęli ją pierwsi chrześcijanie, gdyż czuli się zgorszeni opisaną postawą Jezusa. Jest to scena, jak do Jezusa przyprowadzono jawnogrzesznicę, Marię Magdalenę, którą pochwycono na cudzołóstwie. Gdzie słuchając oskarżeń pod adresem tej kobiety, Jezus pisał palcem po piasku. Św. Augustyn, twierdzi, że Chrystus kreślił tylko jedno słowo: Cudzołóstwo. A przez świątynię wiał wiatr. I zacierał on ten wyraz. Wiatr jest znakiem Ducha Świętego, którego otrzymali apostołowie z poleceniem odpuszczania grzechów. I tak jak Duch Święty wiał wówczas przez świątynię, i jak wymazywał grzech tej kobiety, tak wieje teraz przez tę świątynię, wieje przez karty Bożego Słowa nad którymi się pochylamy. I odsłania nam na nowo prawdę o naszej słabości, nędzy, o potrzebie nawrócenia, i o Bożym miłosierdziu, które na nas czeka, które w obfitości swojej łaski rozlewa się teraz na nas niczym źródło, które nigdy nie wysycha.

Boże miłosierdzie jest tajemnicą. Dla wielu z nas – skandalem. Miłosierdzie jest drogą chrześcijaństwa na trzecie tysiąclecie. Jest dobrą nowiną o Dobrej Nowinie, jaką jest Ewangelia. Która dzisiaj wzywa nas wszystkich do czuwania, abyśmy byli gotowi, „gdyż o godzinie, której się nie spodziewamy, Syn Człowieczy przyjdzie”. Byśmy nie bali się spojrzeć wówczas Bogu w oczy, bo nie ma czego się bać, skoro będziemy patrzeć na Tego, Który jest samym Miłosierdziem, a więc kimś, kto prostuje nasze życiorysy, uwalnia od słabości i nigdy o nas nie myśli źle, ale przeciwnie, daje możliwość nawrócenia, wzywa do czuwania i przemiany naszego serca.

Ks. Michał Deryło

Możesz również polubić…