Augustyn Pelanowski OSPPE: Uczucia Boga – homilai na niedzielę

Dzięki wolności od najbliższych można zbliżyć się do najdalszych. Syn Boży opuścił niebo, by wypełnić sobą ziemię. Oddaliłem się od własnej rodziny, od osób mi najbliższych, bym mógł przybliżać Ojca z nieba tym, którzy oddalili się od Niego w bezdroża mroku. Dla mnie, kapłana, sprawa powrotu i bliskości, jaka może zaistnieć między Ojcem w niebie i grzesznikiem, jest istotniejsza niż przeżywanie bliskości z moją naturalną rodziną. Dla tej sprawy nie założyłem nawet własnej rodziny. Moje pragnienie posiadania żony i dzieci nie jest ważniejsze niż odnajdywanie dzieci Boga, które przez grzech same siebie osierociły. To, co najważniejsze, domaga się wyrzeczenia totalnego.

Daleko mi do doskonałości w tej misji, ale proszę Boga, bym mógł być sługą w tym dziele. Zdaję sobie sprawę, że mogę doprowadzić do radości całe niebo i wszystkich aniołów uszczęśliwić, a Bogu sprawić przyjemność przytulenia zagubionego dziecka, gdy uda mi się najmniej wartościową duszę, wartą jedynie drachmę, odnaleźć na śmietniku grzechów. Jezus wyraźnie zaznacza, że odnalezienie jest radością odnajdującego pasterza lub niewiasty, która angażuje wszystkie siły, by odszukać maleńki pieniążek. Jak wiele to mówi o uczuciach Boga jako najczulszego i tęskniącego Ojca.

W porównaniach, których użył Jezus, jest jednak coś przekraczającego ramy zwykłego ludzkiego zachowania, bowiem nie jestem pewien, czy rzeczywiście jakaś kobieta cały dzień szukałaby 20 zł, które zgubiła, a z powodu odnalezienia tych pieniędzy zaprosiła sąsiadki, by razem z nią się cieszyły? Nie mam też pewności, czy zwykły pasterz bez wahania zaryzykowałby utratę 99 owiec, by znaleźć jedną. Te przykłady podkreślają usilne pragnienie odzyskania człowieka przez Boga. Dlaczego? Bo Bóg ma nieodpartą, niewysłowioną i niepojętą potrzebę kochania. Jego potężnym marzeniem jest wynagradzać nam w nieskończoność odtrącenia i zdrady, jakich doznaliśmy od najbliższych. I by nam jak najszybciej nasze zdrady przebaczyć.

Jezus mówi, że większa jest radość z odnalezionego grzesznika niż z 99 sprawiedliwych, czyli ludzi nieobciążonych żadnym grzechem ciężkim. Czy to nie dziwne? Z punktu widzenia psychologii jest to zrozumiałe, bo często ludzie żyjący w granicach moralności nie tęsknią za Bogiem. Znam człowieka, który przez całe życie nie zrobił nic podłego. Ten człowiek nie tylko specjalnie nie tęskni za Bogiem, ale jest uderzająco niewyrozumiały dla innych. Prawość może spowodować skurczenie serca. Św. Grzegorz Wielki napisał kiedyś: „Ci, którzy wiedzą, że żaden ciężar grzechów ich nie przygniata, stoją wprawdzie na drodze sprawiedliwości, nic niedozwolonego nie czynią, jednakże niebiańskiej ojczyzny usilnie nie pragną (…) często są leniwi, gdy idzie o spełnienie czegoś szczególnie dobrego, gdyż bardzo są pewni siebie, iż żadnego większego zła nie popełnili”.

liturgia.wiara.pl

Możesz również polubić…