Wyrok został wydany

Dla większości mediów abp Józef Michalik już nie jest przewodniczącym Episkopatu Polski. Dziennikarze liczą
 na to, że Kościół szybko wykona
wydany przez nich wyrok.

Jego nazwisko wciąż jest na czołówkach gazet. Nie ma dnia, by jakiś program informacyjny nie nadał materiału o „kolejnej kompromitacji arcybiskupa”. Spirala emocji nakręcana jest według słynnego przepisu Alfreda Hitchcocka. Najpierw powinno nastąpić trzęsienie ziemi, a potem napięcie musi stopniowo wzrastać. I rzeczywiście wzrasta. Trzęsieniem ziemi była natomiast fatalna wypowiedź metropolity przemyskiego w drodze na 363. posiedzenie Konferencji Episkopatu Polski. W kontekście pedofilii abp Michalik mówił wówczas o dzieciach z rozbitych rodzin, które „lgną”, poszukując miłości i „jeszcze tego drugiego człowieka wciągają”. 


Pierwsze słowo się liczy


Dzień później nastąpiło dementi. „Myślę, że jest to pomyłka ewidentna, za którą przepraszam. Oczywiście cały kontekst mojej wypowiedzi był taki, że dziecko jest niewinne, nie może być krzywdzone, nie tylko przez duchownych” – powiedział abp Michalik. I podkreślił, że to nie dziecko „wciąga dorosłych”, ale jest ofiarą. Ale w mediach, jak w dziecięcej zabawie: „pierwsze słowo się liczy”. Odtąd codziennie, w każdym możliwym materiale, powtarzane były (i są) słowa o „lgnięciu” i „wciąganiu”. Czasami dodawano, że hierarcha się wycofał, ale jakie to ma znaczenie…
Zwłaszcza że przewodniczący Episkopatu Polski nie zamilkł i 16 października, podczas homilii wygłoszonej we Wrocławiu z okazji 90. urodzin kardynała Gulbinowicza, znów wrócił do tematu pedofilii. Słowa o jej kulturowym kontekście – wszechobecnej pornografii, aborcji, braku miłości, rozwodach i promocji ideologii gender – zostały zinterpretowane jako relatywizowanie win duchownych i ucieczka od odpowiedzialności za grzech w Kościele. Od razu zakwalifikowano je jako „skandaliczne”. Jedna z gazet zamieściła na okładce zdjęcie abp. Michalika z podpisem: „Zamilcz”. Do boju ruszyli antyklerykalni politycy. Janusz Olejniczak (SLD) wezwał episkopat, by zakazał swojemu przewodniczącemu publicznych wypowiedzi. Janusz Palikot poszedł oczywiście dalej: „Czy jest sens wysyłać do takich ludzi jak Michalik dzieci? Czy można mieć poczucie bezpieczeństwa?” – pytał.


Ofiarą w arcybiskupa


TVP1, TVP2 i TVN w swoich programach informacyjnych zastosowały identyczny chwyt – poprosiły o komentarz do słów hierarchy ofiary pedofilów. Zobaczyliśmy łzy, padły mocne słowa. „Gazeta Wyborcza” też poszła tym tropem, ale zagrała najmocniej. Kobieta skrzywdzona przez księdza stwierdziła, że nie wierzy w hasło: „Zero tolerancji dla pedofili” w ustach arcybiskupa. „Widzę wtedy jego uśmiech. On świadczy o tym, że wcale tak nie myśli”. Tytuł w gazecie jest już atakiem ad personam: „Abp Michalik gardzi niewinnymi dziećmi”. Tekst nie pozostawia wątpliwości co do winy zwierzchnika Episkopatu Polski. „Nie wybaczy pani arcybiskupowi?” – pyta kobietę dziennikarz. „Chyba nie potrafię. Mam nadzieję, że arcybiskup w końcu się przekona, ile wyrządza szkody. Może powinien po prostu usiąść i czytać Pismo Święte. Bo wydaje mi się, że nie wie, czego nauczał Jezus”. Redakcja tych słów oczywiście nie komentuje. 
Także w „Wiadomościach” i „Panoramie” z 17 października wszystko zmierza do tezy, że głównym problemem Kościoła w Polsce jest dziś arcybiskup Michalik. W TVP1 recenzentem jego słów jest Magdalena Środa, informująca widzów nie do końca obeznanych z terminem „gender”, że pierwszym głosicielem tej ideologii był… Jezus Chrystus. „Nie sądzę więc, żeby Kościół katolicki mógł mieć coś przeciwko gender” – mówi Środa. Marcin Szewczak, autor materiału, zostawia nas z tą rewelacją. „Kościół ma za to coś przeciwko arcybiskupowi” – dopowiada jedynie. I przypomina, że przecież winą za pedofilię próbował on obarczyć dzieci. I tu pojawia się ofiara pedofila, która ze łzami w oczach opowiada, jaki ból zadał jej hierarcha. Zapewnia: „Ja do nikogo nie lgnęłam i nikogo nie wciągałam”. M. Szewczak dla porządku wspomina, że arcybiskup za swe słowa przeprosił, ale zaraz dodaje, że w szczerość tych przeprosin nie każdy wierzy. A Jarosław Makowski, podpisany jako teolog, przekonuje, że kolejne wypowiedzi arcybiskupa tylko potwierdzają, że to nie był lapsus. „Dlatego wczorajsza homilia to już nawet dla duchownych za wiele” – puentuje autor.
W „Panoramie” do tych wypowiedzi dodana zostaje – nieprzebierająca w słowach – feministka. „To jest parszywe, perwersyjne myślenie” – recenzuje homilię metropolity. Całość materiału kończy kobieta skrzywdzona przez pedofila słowami: „Arcybiskupowi Bóg odebrał rozum”. 


To koniec, koniec Kościoła


W minionym tygodniu w mediach mieliśmy zresztą prawdziwą licytację: kto mocniej sponiewiera przewodniczącego episkopatu. Tomasz Lis grzmiał: „Najważniejszy człowiek w hierarchii polskiego Kościoła mówi w poczuciu zadufania i bezkarności rzeczy haniebne, nikczemne i skandaliczne”, a Monika Olejnik ubolewała: „Abp Michalik narobił nam obciachu na cały świat”. 
Media – te tradycyjne i te społecznościowe – tworzą system naczyń połączonych. Nagonka przypomina tu kręgi rozchodzące się po wodzie, gdy ktoś rzuci w nią kamień. A im dalej, tym mocniej, taka jest zasada. Jeśli więc najbardziej opiniotwórczy dziennikarze używają takiego języka, można sobie wyobrazić, co dzieje się we wpisach blogerów czy internautów. Na stronie TVN24 osobnego newsa sporządzono właśnie z najbardziej „smakowitych” cytatów na temat arcybiskupa i Kościoła. Bo oczywiście atak idzie daleko szerzej i głębiej niż jedynie w stronę hierarchy. Niewiele tam słów cenzuralnych, wszystkie wpisy są niesłychanie emocjonalne. „To koniec, koniec Kościoła. Koniec z tymi ludźmi w purpurze” – ogłasza anonimowy bloger. 20 lat temu, w czasach gdy jeszcze słowo „blog” nie było znane, „Gazeta Wyborcza” najostrzejsze ataki na Kościół zamieszczała w specjalnej rubryce z niepodpisanymi cytatami z listów. Narzędzia nowe, ale metody sprawdzone.

Nagroda – co najmniej – niezrozumiała


20 października „Wiadomości” pochyliły się z troską nad przyznaniem przez Senat Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego arcybiskupowi Michalikowi nagrody „Oddany Bogu i Ojczyźnie”. „Nagradzanie hierarchy za pracę na rzecz rodziny po jego wypowiedzi, w której sugerował, że winne pedofilii mogą być dzieci, może wydawać się co najmniej niezrozumiałe” – stwierdził autorytatywnie autor materiału Jacek Tacik. Cóż bowiem znaczą dokonania arcybiskupa z kilkudziesięciu ostatnich lat wobec jednego zdania. Nieważne, że wielokrotnie prostowanego (pierwsze słowo się liczy!). Wspomniane w uzasadnieniu uchwały Senatu zasługi dla kultury, dla pojednania między narodami, dla walki „o godność życia ludzkiego na każdym etapie jego rozwoju” nie mają już dziś żadnego znaczenia. Nagroda jest więc niezrozumiała. Co najmniej! 
A jeszcze trzy miesiące temu ten sam arcybiskup w tej samej telewizji był stawiany nam za wzór, gdy wraz ze zwierzchnikami Ukraińskiej Cerkwi Greckokatolickiej, Konferencji Episkopatu Rzymskokatolickiego Ukrainy oraz Kościoła Bizantyńsko-Ukraińskiego podpisywał apel o pojednanie między narodami polskim i ukraińskim. Dziś wszelkie zasługi zostały zatarte, zaś TVP konsekwentnie, dzień po dniu, nakręca spiralę negatywnych emocji wobec abp. Józefa Michalika.


Liczą się tylko słowa


To już nie chodzi o jedną wypowiedź. Każde wystąpienie arcybiskupa jest śledzone i odpowiednio preparowane. „Ile trzeba złej woli, żeby wmawiać Kościołowi, który zna przykazania Boże, że pozwala na krzywdzenie dziecka, że pedofilia jest tolerowana. Nieprawda. To jest wielkie bluźniercze kłamstwo”. Tych słów, wygłoszonych podczas homilii w sobotę, w Nienadowej Dolnej k. Przemyśla, w newsach nie znajdziemy. Wydawca „Wiadomości” uznał za ważniejsze zdanie: „Każde dziecko wie, jak jest zbudowana koleżanka czy kolega i nie musi tego przy świadkach dochodzić”. Homilia anonsowana jest zaś chwytliwym tytułem: „Abp Michalik: Kościół jest atakowany, za pedofilię odpowiada wczesna edukacja seksualna”. W puencie autor materiału stwierdza, że Kościół ranią… słowa arcybiskupa Michalika. 
Warto w tym kontekście zwrócić uwagę na ikonografię materiałów poświęconych przewodniczącemu polskiego episkopatu. Jego twarz zestawiana jest albo z twarzą jednej z ofiar pedofilii, albo z papieżem Franciszkiem. W obu abp Michalik jest symbolem zła w Kościele. Adam Szostkiewicz w „Polityce” nie pozostawia co do tego wątpliwości. W obszernym tekście opisuje, że toczy się właśnie decydująca walka o reformę Kościoła, w której Episkopat Polski, a zwłaszcza jego przewodniczący, jest po niewłaściwej stronie. 
Tomasz Terlikowski bardzo ostro skomentował nieszczęsne słowa arcybiskupa o „lgnięciu”. Ale dziś nie ma wątpliwości, że wszystko, co działo się później, ma już zupełnie inny kontekst. Antagonizowanie Józefa Michalika z obecnym papieżem uważa za wyjątkowo nieuczciwe. „Metropolita przemyski na długo zanim na tronie Piotrowym zasiadł Franciszek, nawoływał swoich księży do ubóstwa (opublikował na ten temat niezwykle mocny list), zrezygnował z odzyskiwania majątku archidiecezji od państwa, uznając, że lud Boży utrzyma Kościół. Nie ma też wątpliwości, że jest skutecznym duszpasterzem i potrafi ostro przywoływać do porządku podległych sobie księży. Jednym słowem realizuje Franciszkowy model Kościoła” – zauważa T. Terlikowski na portalu Fronda.pl. 
Ale kogo z medialnej awangardy dziś interesują fakty. Liczą się tylko słowa. Zwłaszcza te zdementowane.

Piotr Legutko, GN 43/2013

Możesz również polubić…