Ks. Michał Deryło: Powołałem Cię słusznie …- homilia na niedzielę

Wraz z dzisiejszą niedzielą, która przypomina mam o chrzcie świętym, jaki wszyscy przyjęliśmy, kończy się czas Bożego Narodzenia, kiedy to Słowo stało się Ciałem i zamieszkało między nami.  Kiedy tak dużo słyszeliśmy o „magii świąt” i często powtarzano to słowo przy rożnych okazjach, zapominając o tym, że Boże Narodzenie, a więc przyjście Chrystusa na świat, nie ma nic wspólnego z żadną magią, a przeciwnie, z wiarą.

 

O rzekomej „magii Świąt” mówią telewizyjne reklamy, różni wpływowi i znani ludzie, którzy czasem w minionym czasie dość nieporadnie składali nam bożonarodzeniowe życzenia. Mowa o magiczności pozwala uniknąć odniesień do Kościoła czy Jezusa Chrystusa, które stały się dziwnie kłopotliwe w przestrzeni publicznej. Ale religia wyrzucona za drzwi i tak zawsze powraca. Bo nie da się w człowieku zagłuszyć odniesienia do tego, co nadprzyrodzone. Na przestrzeni wieków wiele razu próbowano to robić, w różny sposób, ale zawsze, z mizernym skutkiem.

To, że Chrystus przyszedł na świat, przez swoje narodzenie w Betlejem, ma nam wszystkim uświadomić, że stał się  On jednym z nas. Że Bóg ukochał człowieka do tego stopnia, że się z nim utożsamił, przyjmując ludzką naturę i pozwalając, aby  Jego Syn stał się Człowiekiem.

Początkowo pozostawał On anonimowy, był Synem cieśli z Nazaretu i poza Jego rodzicami, którzy dokładnie znali historię Jego narodzin, nikt inny nie zdawał sobie sprawy z tego, kim On naprawdę jest. Pewnie dlatego Pan Bóg powołał św. Jana Chrzciciela, aby jako prorok przygotował dla Niego miejsce, wzywając do nawrócenia i odnowy moralnej, aby uświadomić ludziom, że życie ludzkie nie polega tylko na tym, aby skupiać się na doczesności, i że nie jest ono po to, aby go używać, ale po to, aby je przeżywać. Bo człowiek, który patrzy dalej niż tylko na czubek własnego nosa, widzi więcej. Ktoś, kto szuka głębiej, zawsze więcej znajduje. Mądry, zaradny człowiek to ktoś, kto jest realistą, kto umie twardo stąpać po ziemi, ale jednocześnie umie też patrzeć w niebo. A więc swoim spojrzeniem dociera do tego, co jest ponad ziemskie i ponad czasowe, bo przecież człowiek został do tego powołany. Czasami jak się patrzy na dzieci w szkole, czy młodych ludzi idących ulicą, to można zobaczyć ich wpatrzonych w telefony komórkowe, jakby nic wokół nich nie istniało. My dzisiaj zbyt często patrzymy tylko i wyłącznie w ziemię. Być może jesteśmy przygnieceni różnymi sprawami, borykamy się  z wieloma problemami, słabościami, chorobami, a zapominamy o tym, aby czasem popatrzeć w górę, że jest Ktoś, kto jest ponad nami, kto jest większy niż moje ziemskie, materialne potrzeby, i ze On może im zaradzić.

Do św. Jana Chrzciciela przychodziło wielu ludzi, czasami nawet bardzo pogubionych w życiu, poranionych różnymi trudnymi doświadczeniami, szukając przy tym sensu i uświadamiając sobie swoja nędzę, dlatego przyjmowali chrzest w Jordanie na znak tego, że chcą rozpocząć nowe życie.

Wśród tych ludzi, dzisiejszej niedzieli znalazł się także Jezus. Co prawda, jako Bóg nigdy grzechu nie popełnił, nie potrzebował więc nawrócenia, jednak stanął pośród tych wszystkich ludzi chcących zmienić swoje życie, poprawić je na lepsze, bo to najlepszy sposób na to, aby stać się nam bliskim. Bo on właśnie do takich ludzi przyszedł.

W całym tym tłumie nie rozpoznał Go jednak nikt. Zresztą nikt też nie mógł tego zrobić, bo jak dotąd nie zaczął On jeszcze swojej misji i nie zaczął nauczać. Dopiero po chrzcie, kiedy wyszedł z wody, otworzyły się niebiosa, zstąpił na Niego Duch Święty, a z nieba odezwał się głos: Ty jesteś mój Syn umiłowany, w Tobie mam upodobanie (Łk 3,22). Od tego momentu Jezus nie był już kimś anonimowym, ale powoli zaczął budzić coraz to większe zainteresowanie, aż wreszcie tłumy ludzi z czasem zaczęły się do Niego schodzić, aby słuchać, jak naucza, czy też prosić o uzdrowienie.

Sens obchodzenia Niedzieli Chrztu Pańskiego, i czytanie Ewangelii opisującej to wydarzenie jest taki, aby każdemu z nas przypomnieć to, że my również jesteśmy ludźmi ochrzczonymi, a wiec powołanymi do świętości, by zbawić swoją duszę. Bo być zbawionym, to nic innego jak zostać świętym. Świeci to wcale nie jacyś dziwacy, odmieńcy, ale to zwylki ludzie, ktorzymją odwagę prowadzić niezwykłe życie. I nie powinno być to dla nas w żaden sposób powód do wstydu, ale powinniśmy się z tego powodu poczuć dumni. Bo podobnie jak przy chrzcie Jezusa, tak przed laty przy naszym chrzcie, usłyszeliśmy słowa, jak Pan Bóg mówił do nas, że jesteśmy jego umiłowanym synem, czy córką. I podobnie jak Jezus, my też jesteśmy wezwani do tego, aby dawać świadectwo o swojej wierze, o przynależności do Kościoła, co rozpoczęło się w momencie chrztu. Aby uświadomić sobie to, że Chrystus nie przyszedł nas potępić, ale zbawić. I trzeba nie tylko w to wierzyć, ale umieć też tę wiarę wyrażać.

Ja często odwiedzam chorych z komunią Świętą, i przyznam, ze zawsze buduje się wiarą tych ludzi, nieraz bardzo prostych, ale mających wielką życiową mądrość. Ostatnio przed świętami jedna z chorych kobiet, dziękowała mi za to, że przynajmniej raz w miesiącu, w pierwszy piątek może przyjąć komunię świętą i się wyspowiadać, bo zdrowie nie pozwala jej na to, żeby być w niedziele w kościele. I tak sobie pomyślałem, ze ja mogę być na mszy świętej codziennie, i co z tego, skoro  to się staje dla mnie coraz bardziej powszednie.

Albo w innym domu ktoś niemal płacze, bo nie może uklęknąć do komunii z powodu podeszłego wieku, i kiedy tłumaczę, ze nie trzeba, że gdyby mogła to na pewno by to zrobiła słyszę słowa: „proszę księdza, ale to przecież nawet bydlęta klękają, jak śpiewamy w kolędzie”.

Dzisiaj ludzie próbują odbierać szacunek i cześć należne Bogu, a sami stawiają się na Jego miejscu, i próbują nieudolnie układać ten Świat bez Niego, i na Bożą Miłość odpowiadają nienawiścią. To dla tego znana feministka postanawia, że dokona aborcji na dziecku, które nosi pod sercem w wigilię Bożego Narodzenia, kiedy oczekujemy przyjścia na świat Dzieciątka Jezus, i jeszcze głośno o tym mówi. Dlatego pół naga kobieta profanuje ołtarz na pasterce w katedrze w Kolonii po nim tańcząc, czy dewastuje się kaplicę Matki Bożej na dróżkach Kalwarii Pacławskiej, wypalając Jej twarz.

Może właśnie dlatego,  w dniu dzisiejszym, kiedy przeżywamy Święto Chrztu Pańskiego, warto bardziej świadomie wyznać swoją wiarę. I poczuć się dumnym z tego, że jest się ochrzczonym, uświęconym Bożą łaską, która jest jak źródło tryskające ku życiu wiecznemu, które gasi nasze pragnienia, a które nigdy nie wysycha.  Źródło, jakim jest Duch Święty, Który nas uświęca i przemienia.

Zamknięty w wieziennej celi Ks. Franciszek Blachnicki w poniedziałek Zesłania Ducha Świętego 1961 roku notował: W dzisiejszym świecie nie ostoi się katolicyzm połowiczny, a nawet tzw. głębszy, intelektualny, ale paktujący ze światem w stylu”Tygodnika Powszechnego”.To wszystko utonie w morzu nowoczesnego pogaństwa. Ostoi się tylko katolicyzm pełny, autentyczny, nadprzyrodzony. Trzeba zdecydować się być świętym!

I warto w ten sposób popatrzeć na swoje życie, bo nie mamy czego się wstydzić, że chcemy kierować się Dekalogiem. Warto też zapytać siebie, czy rzeczywiście tą wiarą kieruje się na co dzień, czy ludzie, którzy patrzą na nas z boku nie mają problemów, aby ocenić, kim tak naprawdę jestem, że jestem człowiekiem ochrzczonym, bo to nie sztuką jest innym pięknie opowiadać o Panu Bogu, sztuką jest to, abyś słuchając Jego głosu żył w taki sposób, aby ludzie sami Cie o niego pytali. Bo to do nas wszystkich, i do każdego z nas z osobna skierowane są słowa Proroka Izajasza: ja, Pan, powołałem Cię słusznie, ująłem Cie za rękę i ukształtowałem, ustanowiłem przymierzem dla ludzi, światłością dla narodów, abyś otworzył oczy niewidomym, ażebyś z zamknięcia wypuścił jeńców, z więzienia tych, co mieszkają w ciemności.

Bo świat w którym żyjemy, pełen kłamstw i egoizmu, ludzie, którzy są obok nas, są bardzo spragnieni prawdy i miłości, a więc Ewangelii, bo Prawda i Młość to Ewangelia, i to my, ludzie ochrzczeni, jesteśmy powołani do tego, by im nią zanieść.

 

 

 

Ks. Michał Deryło

Możesz również polubić…