ks. Michał Deryło: Jezus wierzy w Ciebie

Obchodzimy dzisiaj najważniejsze święto chrześcijańskie, kiedy stajemy nad pustym grobem. Patrzymy dzisiaj na to, co wydarzyło się w chwili zmartwychwstania Jezusa, a czego nie da się w żaden sposób wytłumaczyć. Bo w to trzeba po prostu uwierzyć. Stajemy przed rzeczywistością,  której w żaden sposób nie na się opisać i opowiedzieć.

Zwycięstwo życia nad śmiercią.

Zwycięstwo Boga nad człowiekiem.

Nadziei, nad beznadzieją.

Prawdy, zawartej w Słowach Chrystusa, nad ludzkim kłamstwem.

Bożej Miłości, nad ludzką nienawiścią.

I Miłosierdzia, nad brakiem przebaczenia.

 

Bo właśnie dzisiejsze Święto i obietnica dana każdemu z nas, że my również zmartwychwstaniemy, to nic innego, jak przejaw Bożego Miłosierdzia.

Dzisiaj w Kociele mamy całe zastępy ludzi świętych i błogosławionych, których nie tylko warto  naśladować, aby cieszyć się swoim zmartwychwstaniem, ale też warto ich słuchać.

Bł. ks. Michał Sopoćko, spowiednik siostry Faustyny, który wiele wysiłku włożył w to, aby przypomnieć światu o Bożym Miłosierdziu, bardzo często mówił o jego wielkiej potrzebie. Że czasy, w których żyjemy wołają o Boże Miłosierdzie. Napisał przed laty, że: największym problemem naszych czasów, jest zeświecczenie dusz ludzkich. Nastrój laicyzmu wciska się dziś zewsząd, do wszystkich mniej odpornych dusz. Nie atakuje on jak dawne herezje poszczególnych dogmatów wiary, ale podkopuje cały nadprzyrodzony światopogląd, usiłując odebrać sens życiu wewnętrznemu, zbagatelizować je  i usunąć poza nawias trosk współczesnego człowieka wszelkie pozaziemskie aspiracje i pragnienia.

Bo coraz bardziej to, co materialne przysłania nam to, co duchowe, i coraz częściej troszczymy się o sprawy mało ważne, a zapominamy o najważniejszym, aby pomyśleć o swoim zbawieniu.

Jest taki starszy już ksiądz, mieszkający w Krakowie, przyjaciel Jana Pawła II, który nazywa się Mieczysław Maliński. A który to, gdy kiedyś znalazł się w podobnej sytuacji jak dzisiaj ja, a więc kiedy przyszło mu mówić kazanie o Zmartwychwstaniu powiedział tylko jedno zdanie i zaraz usiadł. Brzmiało ono tak: Chrystus Zmartwychwstał, ale wy i tak w to nie wierzycie. Kiedy przygotowywałem dzisiejszą homilię przyszło mi do głowy pytanie, czy dzisiaj ludzie naprawdę jeszcze wierzą w tą wielką tajemnicę, jaką jest zwycięstwo Jezusa nad śmiercią? Nasza obecność tutaj potwierdza to, że ta wiara w nas jest, bo inaczej nie było by nas dzisiaj w kościele. Ale wypada też zapytać się dzisiaj, czy ona jest taka, jakiej oczekuję od nas Bóg?

Zupełnie niedawno wyczytałem, że na całym Świecie wzrasta liczba katolików, bo od 2000 roku przybyło ich aż o kilkadziesiąt procent. Niestety nie w Europie i w Polsce, bo u nas jest zupełnie odwrotnie i liczba ludzi ufających Chrystusowi maleje. I przychodzi do nas nie tylko zachodni dobrobyt, ale i cała jego nędza, która wyraża się w grzechu, braku wiary i braku moralności. Juz nawet nie tylko przeciw Bogu, czy moralnym zasadom występują ludzie, ale robią to nawet przeci naturze.

Dzisiaj słyszymy, że trwają prace nad przygotowaniem ustawy która będzie określała urzędowe zasady zmiany płci. Że dązy się do tego, abyśmy mogli sami wybierać, czy chcemy być określani jako mężczyzna czy kobieta, i w duchu postępu występować wbrew ludzkiej godności, porządkowi, jaki panował w świecie od zameo początku, kiedy został stworzony przez Boga.

Podobnie i w naszych szkołach, do Ministerstwa Edukacji Narodowej wpłynął wniosek, aby wprowadzić nowe szkolne podręczniki, bo są obecne niedzisiejsze. Bo nie mówią o tym, że płeć można dowolnie zmieniać, że to nie ma podobno znaczenia, czy ktoś jest kobietą, czy mężczyzną i najlepiej, żeby takie osoby miały jeszcze prawo do wychowywania dzieci.

Polsko, lecz ciebie błyskotkami łudzą, pawiem narodów byłaś i papugą, a teraz jesteś służebnicą cudzą – pisał Juliusz Sowacki.

Jan Paweł II w Adhortacji Ecclesia in Europa napisał, że Europejska kultura sprawia wrażenie milczącej apostazjii człowieka sytego, który żyje tak, jakby Bóg nie istniał. I jakbyśmy sami dziś chcieli decydować, jakbyśmy lepiej niż Pan Bóg umieli budować ten świat.

Święta mają to do siebie, że obok tych, którzy rzeczywiście wierzą, nagle o Panu Bogu przypominają sobie ci, którzy nie mają dla Niego czasu na co dzień. I przychodzą do kościoła bardziej z tradycji niż z wiary. Którzy móiwą, że jest nudno, o zawsze kiedy przychodza dzieje sie to samo: albo spiew sie kolędy, albo świeci pokarmy. Którzy czekają cierpliwie, kiedy będzie koniec, a ich największym pragnieniem jest to, żeby kazanie było krótkie, albo żeby go niebyło w ogóle. Zapominając o tym, że nie jest to słowo ludzkie, ale Słowo Boże, które wskazuje nam drogę w jaki sposób przejść przez życie, aby kiedyś samemu cieszyć się swoim zmartwychwstaniem.

Musimy pamiętać o jednym. Że Panu Bogu nie tylko o to chodzi, aby była w nas wiara, ale abyśmy tą wiarą kierowali się na co dzień. Abyśmy nie tylko mieli odwagę mówić innym o Panu Bogu, o Jego miłości do każdego człowieka, która nie cofnęła się nawet przed krzyżem, i do Niego się przyznawać, ale byśmy wszyscy żyli tak, aby ludzie sami nas o Niego pytali. A będzie tak tylko i wyłącznie wówczas, gdy będziemy wewnętrznie przekonani co do tego, że życie Ewangelią to droga do szczęścia, Że Pusty Grób Jezusa to nie żaden mit czy pobożna legenda, ale rzeczywistość. Że Boże Słowo nie jest jakimś zbiorem nakazów i zakazów, które zmuszeni jesteśmy zachowywać, choć wolelibyśmy żyć inaczej, dlatego że łatwiej i przyjemniej wydaje się nam żyć w grzechu.

Przecież wiara jest dla człowieka szansą na lepsze życie. Ale może być też dla nas dramatem. Kiedy patrzy się na nią w taki właśnie sposób, jak na zbiór zakazów i nakazów, jak na puste i niemające znaczenia praktyki. To jest nieszczęście i dramat, droga do potępienia, a nie Zmartwychwstania. Bo wtedy wierząc nie czujesz się wolny, ale zniewolony.

Jest tak wtedy, kiedy swoim życiu nie potrafisz zauważyć Bożego działania i tego, że Bóg jest Ci bliski. Jeśli uważasz, że Pan Bóg nic dla Ciebie nie zrobił, to spójrz jeszcze raz na swoją historię. A wtedy będziesz mógł Go rozpoznać i zaważyć, nawet jeśli trudno jest ci Go dostrzec w ciemności, bo Twoje serce może przypominać pusty grób.

Papież Franciszek powiedział przed dwoma tygodniami, że Chrystus nie godzi się z grobami, jakie sobie wybudowaliśmy przez nasze wybory zła i śmierci, błędami i grzechami. On się z tym nie godzi. Wzywa nas, niemal nam nakazuje, byśmy wyszli z grobu, do którego wtrąciły nas nasze grzechy. Nieustannie nas wzywa, byśmy wyszli z ciemności więzienia, w którym się zamknęliśmy, zadowalając się życiem fałszywym, egoistycznym, przeciętnym. Mówi nam: „Wyjdź na zewnątrz”. (…) Tu zaczyna się zmartwychwstanie: kiedy zaczynamy być posłuszni temu przykazaniu Jezusa, wychodząc ku światłu, do życia; kiedy z naszych twarzy spadają maski. Tyle razy naszą maską staje się grzech. Maski muszą opaść, a my musimy odnaleźć odwagę naszego pierwotnego oblicza, stworzonego na obraz i podobieństwo Boga.

Dzisiaj czytamy o tym, jak Apostołowie Piotr i Jan przyszli do pustego grobu Jezusa, i jak zrodziła się ich wiara, bo ujrzeli i uwierzyli. Zobaczyli konkretne znaki, które umocniły ich wiarę. Dzisiaj też Pan Bóg zaprasza nas do tego, abyśmy na nowo weszli w głąb własnego serca i zobaczyli te wszystkie miejsca, gdzie panuje w nas grób. Gdzie nie ma nadziei, brakuje wiary i mała jest jeszcze miłość. Bo może są jeszcze takie obszary twojego życia, w którym nie ma miejsca na zmartwychwstanie, bo nie chcesz do nich zaglądnąć, nie chcesz wejść do pustego grobu, tak, jak to zrobili dzisiejsi Apostołowie. Nie chcesz odkryć prawdy o sobie, więc skrywasz gdzieś głęboko w pamięci trudne wspomnienia, udając, że nic się nie dzieje, że one wcale się nie wydarzyły. A nie pozostają wcale bez wpływu na nasze życie, bo są jak rany, które nie chcą się zagoić. Dlatego trzeba nam dzisiaj wejść do swojego grobu. Trzeba odkryć w sobie to, co jest miejscem, gdzie umiera we mnie Boża łaska. Jeśli to odkryjesz, to mogę Cię zapewnić o tym, że odnajdziesz Boga, bo Bóg chce wchodzić do Twojego grobu, aby dać Ci życie. Bo żeby z Chrystusem doświadczyć Zmartwychwstania, trzeba najpierw pozwolić mu się w sobie narodzić.

Zobaczmy że przy pustym grobie Jezusa pierwsi wcale nie byli Apostołowie, ale Maria Magdalena, wielka grzesznica, która doświadczyła na sobie Bożego miłosierdzia i zmieniła swoje życie dzięki Jezusowi. To ona po upływie szabatu przyszła do grobu i zobaczyła odsunięty kamień. I zaraz potem poszła do Apostołów aby im o tym opowiedzieć, podzielić się z nimi tym, czego doświadczyła.

Pan Bóg przez tą Ewangelią daje nam dzisiaj bardzo ważną wskazówkę. Że wiara w Zmartwychwstanie powinna wyrażać się nie tylko w wewnętrznym przekonaniu, ale przede wszystkim przez nasze świadectwo. I każdy z nas powinien być apostołem, tak, jak była nim Maria Magdalena, Apostołem, który w swoim życiu, poprzez codzienne decyzje potwierdza to, że jest autentycznym świadkiem pustego grobu.

W 2012 roku w przemyskiej archikatedrze, podczas Mszy Krzyżma,  Arcybiskup Józef Michalik powiedział takie słowa: Kościół w Polsce czuje, że potrafi stawić czoło trudnościom i wyzwaniom nowej epoki historycznej – jakże niekiedy dziwnej i agresywnej w promowaniu swoich destrukcyjnych zasad – ponieważ Kościół wie, że może ufać kapłanom… i ufa też świeckim katolikom, którzy staną przy nas w najtrudniejszych momentach wybranej kapłańskiej służby. 

Dzisiaj musimy na nowo zadać sobie pytanie, czy moje życie potwierdza to, rzeczywiście wierzę, że Chrystus zmartwychwstał i pokonał śmierć, czy może mi tej wiary brakuje? I pokażmy wszystkim którzy w niego wątpią, że warto Mu zawierzyć i razem z nim iść przez życie, dźwigając swój codzienny krzyż, który przez to staje się lżejszy, by potem, razem z Nim cieszyć się swoim zmartwychwstaniem.

Mogą to być moje kolejne Święta Wielkanocne, w czasie których nie zmieni się nic. Ale jeżeli tylko zechcę, może to być czas, w którym w swoim życiu odnajdę wreszcie miejsce dla Boga. Wyjdę z grobu moich lęków, niepokojów, z ciemnicy mojego sumienia, i zaproszę tam Jezusa, który za mnie umarł i dla mnie zmartwychwstał. I który liczy na to, że nie dopuszczę do tego, aby prawda o Jego miłości do człowieka poszła w zapomnienie.

Znana jest taka historia z życia św. Ojca Pio, któremu pewien pielgrzym do San Giovani Rotondo powiedział: „Ojcze, już nie wierzę w Boga”. Na co miał mu odpowiedzieć święty stygmatyk: „ale za to Pan Bóg wierzy w ciebie!”.

Można mieć trudności z wiarą, może nam się nie miscić w głowie to, że Chrystus pokonał śmierć. Ale trzeba też wiedzieć o jednym. Że nie tylko warto wierzyć w Zmartwychwstanie, ale też watro pamiętać o tym, że Pan Bóg wierzy w nas. Jezus wierzy w Ciebie i w siłę Twojego świadectwa, pozwalając Ci być dzisiaj świadkami pustego grobu. A to wielka łaska, ale i wielkie zadanie.

 

 

 

Ks. Michał Deryło

Możesz również polubić…