W nowym „Gościu”

Ks. prof. Jerzy Szymik w kolejnym numerze „Gościa Niedzielnego” analizuje sposób, w jaki "Gazeta Wyborcza" "edukuje" w sprawach wiary i Kościoła.

 

 

Jest też o zmuszaniu do aborcji, umieraniu Kościoła w Iraku i o powstaniu warszawskim.

Oto fragmenty niektórych tekstów:

Zagarnąć winnice [ks. Jerzy Szymik]

Ks. prof. Jerzy Szymik analizuje sposób, w jaki „Gazeta Wyborcza” "edukuje" w sprawach wiary i Kościoła:

Spektakularny ostatnio dla mnie przypadek to tekst ks. Tomasza Halika, z jego wystąpienia podczas uroczystości wręczenia mu Nagrody Templetona 14 maja 2014 r. w Londynie. Tekst ilustrowany piękną całostronicową reprodukcją „Wieży Babel” Pietera Breughla, pod wieloznacznym tytułem „Bóg uratuje Europę?” (kto uratuje Europę, świat i każdego z nas, jeśli nie Bóg?), z jednoznacznym podtytułem „Chrześcijaństwo nie potrzebuje być sztandarem powiewającym nad Europą” i z żenującą tezą główną: „Problem religii i ateizmu nie tkwi ani w religii, ani w ateizmie. Tkwi w ludziach, którzy uważają, że by szerzyć swoje przekonania, muszą obrażać innych” (24–25.05.2014). Wykład (księdza) – doskonale napisany, błyskotliwy i erudycyjny, głęboki duchowo – tak właśnie jak w tezie głównej problematyzuje „kwestię Boga dzisiaj”: pozwala wybierać ateizm i dobrze się z tym czuć (jeśli się nie obraża innych). Halik cały wywód buduje symetrycznie: wiara i niewiara mają odpowiadające sobie wypukłości i wklęsłości. Cały tekst nadaje się do druku na łamach, przy cmoknięciach redaktorów i przeciętnie agnostycznego czytelnika GW: poprawia samopoczucie laickiej lewicy (nasz wybór jest tak samo dobry, „symetrycznie” – zdaniem światłego księdza – jak kościelnej prawicy; a i lepszy, bo nie talibowy; Dawkinsa drukujemy przecież tylko po to, by talibom przyłożyć). I zdecydowanie obrażamy mniej albo i wcale…

O co chodzi? W tej „edukacji”, coraz bardziej zawziętej, i w wielu innych podobnych zjawiskach i procesach wczoraj i dziś?
Chodzi o winnicę, myślę. Żeby ją zagarnąć – pisze ks. prof. Szymik.

Zmuszanie do aborcji

O urzędowym międzynarodowym nacisku na legalizację aborcji bez ograniczeń z prof. Aleksandrem Stępkowskim rozmawia Monika Florek-Mostowska.

– Jeśli zalegalizuje się aborcję nawet w ograniczonym zakresie, wówczas w nieunikniony sposób prowadzi to do poważnych komplikacji w praktyce. Najczęściej ma to miejsce w przypadku tzw. późnych aborcji, kiedy dziecku zdarza się przeżyć. Po 22. tygodniu życia płodowego zdrowe dziecko może z reguły samodzielnie przeżyć poza organizmem matki, a po 28. tygodniu – jak stwierdza Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) – może ono przeżyć nawet bez używania inkubatora. Niestety, prawo polskie ciągle różnicuje jakość ochrony życia dziecka, które już przyszło na świat, i dziecka, które jeszcze się nie narodziło. Tymczasem dokonanie jakiegokolwiek wyłomu w kwestii ochrony życia nienarodzonych prowadzić będzie do stopniowej erozji prawa w zakresie ochrony życia ludzkiego w ogóle. Osoby, którym należy się szczególna troska, już są traktowane jako ludzie zbędni – mówi prof. Stępkowski, prawnik z Uniwersytetu Wrszawskiego, prezes Instytutu na rzecz Kultury Prawnej „Ordo Iuris”.

Kościół w Iraku umiera [Beata Zajączkowska]

Po raz pierwszy od prawie dwóch tysiącleci w Mosulu nie sprawuje się Eucharystii. Islamscy fundamentaliści zakryli ołtarze czarnymi flagami, symbolizującymi dżihad. W mieście nie pozostał ani jeden wyznawca Chrystusa. Przyszłość chrześcijaństwa w Iraku jeszcze nigdy nie była tak zagrożona.

Drzwi domu, w którym spędziła wiele lat, zamykała ze złamanym sercem. 68-letnia Nawal do końca wierzyła, że nie będzie musiała uciekać. Miała nadzieję nawet wówczas, gdy islamiści uprowadzili jej męża, bo mówił wprost: jestem Irakijczykiem i jestem chrześcijaninem. To było kilka dni po tym, jak w czerwcu ugrupowanie dżihadystyczne Islamskie Państwo Iraku i Lewantu (ISIL) ogłosiło wprowadzenie kalifatu, czyli reżimu polityczno-religijnego. Zamaskowani mężczyźni stanęli przed ich domem w Mosulu i kazali wybierać: przejście na islam lub śmierć. Mąż wybrał Chrystusa, więc go zabrali. Po kilku tygodniach Nawal uciekała z miasta tą samą drogą, którą islamiści pognali jej męża. Nie wie, co z nim się stało. – Przeszłam pieszo ponad 90 km. Islamiści zatrzymali mnie na punkcie kontrolnym. Zabrali wszystko – opowiada kobieta. – Obrażali mnie z powodu mej wiary. Mogliby być moimi wnukami, a rzucali mną jak workiem z jednych rąk do drugich. Ostatecznie jednak puścili. Nawal przygarnęli krewni. Wie, że do Mosulu już nie wróci.

Moda na powstanie [Szymon Babuchowski]

Na moim biurku rośnie sterta książek o powstaniu warszawskim. Niby nic w tym dziwnego, bo przecież w tym roku obchodzimy 70. rocznicę jednego z najważniejszych wydarzeń we współczesnej historii Polski. A jednak ilość i różnorodność wydawnictw pojawiających się z tej okazji jest zaskakująca. I świadczy o swoistej modzie na powstanie – pisze Szymon Babuchowski i omawia niektóre nowe ksiązki o powstaniu warszawskim.

Możesz również polubić…