ks. Andrzej Grefkowicz: Tajniki modlitwy wstawienniczej

W Odnowie modlitwa wstawiennicza najchętniej jest podejmowana razem z osobą zainteresowaną. To bardzo ważny aspekt różnicujący i mający ogromne znaczenie dla skuteczności tej modlitwy. Nasze prośby kierowane do Pana Boga nie mają na celu „zmiękczenia” Go, żeby w swojej hojności zechciał coś dodatkowo „dorzucić”, a bardziej są kształtowaniem dyspozycji proszącego do przyjęcia łaski, której Pan Bóg naprawdę chce mu udzielać. Taki jest sens modlitwy prośby.

 

 

 

 

Jeśli Pan Jezus zachęca nas, żebyśmy Go prosili, to nie dlatego, że On tak lubi być proszony i dopiero wtedy gotów jest czegoś udzielić. Ta modlitwa ma obudzić w człowieku postawę otwartości na przyjęcie tego, czego On chce udzielać. Jest w tym także uznanie, że są to dary, które pochodzą od Boga – gdy proszę, to mam świadomość, że tylko On jest Dawcą. A skoro ktoś, dla kogo prosimy, jest obecny pośród nas, to otwiera się coraz bardziej dzięki temu, że może się z tą modlitwą utożsamić.

Niewątpliwie inną specyfiką modlitwy Odnowy jest otwartość na wymiar charyzmatyczny, który pomaga nam bardziej zjednoczyć się w tejże z wolą Pana Boga. Jeżeli ktoś podczas modlitwy otrzymuje proroctwo, doświadcza jakiegoś poruszenia duchowego, że właśnie o to a nie o coś innego trzeba prosić i w dalszej modlitwie podejmuje wezwanie z proroctwa – to bardziej jednoczy z wolą Pana Boga i potrafi odczytać, co jest najlepsze dla danego człowieka. Nie prosimy więc Pana Boga o to, na co mamy taką małą „ochotkę”, która czasem jest niewinna, może być małym kaprysem, ale czasem wręcz może być szkodliwa dla człowieka, jako że stoi w poprzek Bożego planu w stosunku dla człowieka. Ten Boży plan nie oznacza, że Pan Bóg czegoś chce i przymusza człowieka, ale że On szuka maksymalnego dobra dla niego. A nasze prośby często wyglądają jak prośba pięcioletniego chłopca o nóż – często posługuję się tym przykładem. Otóż mama przynosi zakupy z miasta i wśród różnych rzeczy, które wyjmuje z toreb, jest też nowy nóż do kuchni – lśniący, z ładną rękojeścią. Jej synkowi oczy się zaświeciły, wyciąga rączęta i mówi: „Mamo, daj!”. No i możemy sobie wyobrazić, co będzie, gdy on schwyci ten nóż obydwiema rączkami. Mama nie chce dać, to zrozumiałe. A dziecko w płacz: „Mamo, ty mnie nie kochasz, bo nie chcesz mi dać. Mama jest niedobra!”. I choć może mamie serce się kroi, to dać nie może, bo przecież ma do czynienia z dzieckiem.

Myślę, że z naszymi prośbami często jest podobnie. A modlitwa wstawiennicza, chociażby przez swój wymiar charyzmatyczny, jest otwarta na inspiracje Pana Boga. Dlatego ma szanse być poprowadzona ku większemu zjednoczeniu z wolą Pana Boga, a przynajmniej nie będziemy prosić o to, co jest całkowicie szkodliwe dla człowieka.

 

DOBÓR OSÓB DO POSŁUGI

Gdybym miał podać kryterium wyboru, kogo prosić a kogo pominąć przy gromadzeniu zespołu modlitwy wstawienniczej, patrzyłbym przede wszystkim na pokorę i umiejętność słuchania. Bardzo bałbym się osób, które będą podejmowały modlitwę wstawienniczą „bo one muszą” – bo są tak wewnętrznie przekonane, że w taki właśnie sposób mogą służyć. Ich najbardziej bym się obawiał w tej posłudze, ponieważ mogą zrobić naprawdę dużo krzywdy. Jeśli ktoś musi być w grupie modlitwy wstawienniczej, to na pewno nie powinien tam być. Natomiast kiedy mówi: „Bardzo bym chciał dołączyć, ale chcę, żebyście sami ocenili, czy rzeczywiście się nadaję”, to prawie bym go już przyjął.

Jeśli chodzi o umiejętność słuchania, to jest to podwójna umiejętność. Oznacza ona zdolność usłyszenia człowieka i funkcjonowania ponad własnymi schematami myślenia (unikając sytuacji typu: przychodzi człowiek i mówi mi coś, a ja od razu przykładam do tego swoją miarkę). Muszę umieć go usłyszeć, co zakłada empatię, a zaraz za tym pojawia się aspekt miłości. Ale ważna jest też umiejętność słuchania w sensie posłuszeństwa (gdy ktoś mi powie: „Wiesz co, może jeszcze poczekaj z tą posługą w modlitwie wstawienniczej”, to się nie obrażę, tylko spokojnie się wstrzymam). Także gdy podczas posługi ktoś jest bardzo mocno przekonany, że takiego właśnie kierunku w niej potrzeba, a osoba odpowiedzialna powie „nie” – ważne jest, by umieć się podporządkować. To o wiele lepsze niż „przebijanie się” ze swoim zdaniem.

Te cechy, które wymieniłem, uważam za istotniejsze niż to, czy ktoś posiada taki czy inny charyzmat. Charyzmaty są dopiero trzecim czynnikiem i jestem przekonany, że jeśli będą potrzebne, to Pan Bóg je da. Oczywiście w modlitwie wstawienniczej nie biorą udziału osoby początkujące na drodze duchowej, potrzeba pewnej dojrzałości, więc nie dołącza do niej ktoś świeżo zewangelizowany. Dojrzałość będzie wyrażała się również wspomnianą wcześniej postawą pokory (przynajmniej elementarnej, bo wiadomo, że pychy w nas są zawsze całe kilogramy). Także postawa słuchania jest tu nieodzowna – jeśli umawiamy się, że w tej modlitwie ty prowadzisz, to potem cię słucham. Jeśli w którymś momencie ty uważasz, że to już koniec, a ja, że jeszcze coś zostało do „przemodlenia” – to do ciebie należy głos decydujący. Ta umiejętność słuchania i uległości jest kluczowa.

Jedyny charyzmat, który naprawdę potrzebny jest już w punkcie wyjścia, to współczucie, miłość do człowieka. A gdy ktoś zaczyna służyć, to Duch Święty uzdalnia go i obdarowuje swoimi charyzmatami według potrzeby. W wielu sytuacjach obserwowałem, jak ktoś rozpoczynał tę posługę z „miniaturowym” otwarciem charyzmatycznym, ale im dłużej posługiwał, tym jego charyzmat bardziej się rozwijał.

 

OSOBA PROWADZĄCA MODLITWĘ
 

Tu potrzeba dojrzałości ludzkiej i duchowej – tylko taka osoba może wziąć odpowiedzialność za zespół. Nie zawsze musi to być kapłan, nie dogmatyzowałbym tego, choć bardzo dobrze by było, gdyby w zespole był kapłan. Są pewne modlitwy, w których jest niezbędny, np. jest bezwzględnie potrzebny tam, gdzie chodzi o modlitwę o uwolnienie. Natomiast w innych modlitwach nie jest konieczny. Na ogół jednak, gdy ksiądz się angażuje, to wnosi z sobą całe bogactwo swojego przygotowania teologicznego, wyrobienia duchowego, nawet jeśli jego charyzmatyczne przygotowanie polega na tym, że po prostu akceptuje tych, którzy są charyzmatykami. To może być wystarczające, żeby funkcjonował w tej grupie.

 

MODLITWA WSTAWIENNICZA

Mówiąc o modlitwie wstawienniczej mamy na myśli: modlitwę o uzdrowienie fizyczne (które jest najprostszą formą takiej modlitwy), o uzdrowienie wewnętrzne, o uwolnienie. W ostatnim przypadku najlepiej byłoby, żeby ktoś, kto wchodzi w modlitwę o uwolnienie, najpierw funkcjonował w zespole, który taką modlitwę podejmuje. Tam będzie się uczył od innych, nabierze trochę doświadczenia i dopiero potem będzie ją podejmował samodzielnie. Gdy ktoś w sposób nieodpowiedzialny zabiera się za modlitwę o uwolnienie, może sam doświadczyć różnych ataków ze strony złego ducha.

Modlitwa o uzdrowienie to szeroka przestrzeń, wymagająca rozeznania w różnych rzeczywistościach ludzkich. Ogólnie bym powiedział, że powinno się ją zaczynać od ogólnego powierzania Panu Bogu tego człowieka i trudności, jaką on przeżywa – nie wnikając w szczegóły, bez precyzowania i pytania go o powody czy przyczyny. Prawdziwa modlitwa o uzdrowienie, czyli ta pogłębiona, wymaga zatrzymania się nad człowiekiem, nad tym, co jest przejawem jego ograniczenia – zahamowania, lęku, nieufności. Moglibyśmy wiele wymieniać tych przejawów, które nazwalibyśmy ogólnie potrzebą uzdrowienia wewnętrznego. One są czymś spowodowane, jakimiś przyczynami. Na ogół uzdrowienie zaczyna się od zrozumienia konsekwencji, dalej prowadzi do otwarcia się na ludzi, którzy spowodowali te zranienia – z przebaczeniem tym ludziom, z pogodzenia się z pewnymi sytuacjami. To bardzo szeroki temat.

Jeśli podczas takiej modlitwy padnie jakieś proroctwo, może stać się ono znacznym „pchnięciem do przodu”, światełkiem, inspiracją naprowadzającą na drogę ku uzdrowieniu wewnętrznemu.

Modlitwa o uzdrowienie fizyczne jest najprostsza, bo wymaga tylko powierzenia, zatrzymania się wraz z człowiekiem z jego bólem – zatrzymania się wobec prawdy, że Pan Bóg jest i słucha jego prośby. Gdy modlimy się o uzdrowienie fizyczne, a nie doświadczamy go, trzeba uważać, żeby nie pójść w kierunku wymuszania zamierzonego wcześniej efektu: „W takim razie musimy jeszcze raz się pomodlić. To może jeszcze post w tej intencji? A może było nas za mało, to poprośmy jeszcze więcej osób”. Przypomina to walenie w mur – może jak będzie większa siła, to ten mur oporu Pana Boga puści? Natomiast tu potrzeba słuchania i powierzania człowieka Bogu, bo bardzo często uzdrowienie fizyczne jest uwarunkowane uzdrowieniem wewnętrznym, jako że choroby fizyczne często spowodowane zostały jakimś wcześniejszym zranieniem wewnętrznym. W tym przejawia się jedność człowieka, który jest istotą psychofizyczną – jeśli w poziomie psyche pojawiły się zranienia, to one uderzają w ciało. Jeśli zajmiemy się tylko tym, co człowiekowi dolega fizycznie, będzie to leczeniem objawów a nie przyczyn. I czasem uzdrowienie wewnętrzne sprawia, że o uzdrowienie fizyczne już nie trzeba się modlić, bo zdrowie samo się poprawia.

W tej modlitwie trzeba się liczyć także z tym, że istnieje charyzmat uzdrawiania, że Pan Bóg sam wybiera sobie ludzi, przez których chce jakoś szczególnie tą łaską błogosławić – poczynając od nieżyjącego już Emilieno Tardifa, poprzez wielu innych. Tu dotykamy pewnej tajemnicy Pana Boga. Kiedy siostra Briege McKenna posługiwała modlitwą wstawienniczą, gdy ktoś do niej przychodził i mówił, o co mu chodzi, to w którymś momencie prosiła: „Poczekaj, już wystarczy. Teraz ja posłucham Pana Jezusa, co On chce ci powiedzieć”. Tu widać tajemnicę jedności człowieka z Panem Bogiem, która sprawia, że Pan Bóg ma przez kogo działać – działa przez człowieka, który jest Mu uległy, umie Go słuchać.

 

GDZIE SZUKAĆ POMOCY?

Pierwszą pomocą jest… ewangelizacja. Osobom, które przychodzą prosić o modlitwę, mówiąc o swoich trudnościach życiowych – zaraz na pierwszej modlitwie mówiłbym o Seminarium Odnowy Życia w Duchu Świętym (inaczej: REO). I w ramach Seminarium, w programie Seminarium ma miejsce modlitwa o uzdrowienie. Ale uzdrowienie dokonuje się nie tylko poprzez modlitwę, ale także przez głoszone Słowo Boże, które porządkuje życie i prowadzi do jego przemiany, co jest bardzo istotnym elementem uzdrowienia. Kiedy otwieram się na Jezusa, przyjmuję Go jako swojego Pana, On wkracza w moje życie i tworzy w nim nowy ład – następuje uzdrowienie. Bywa jednak i tak, że Bóg zaczyna od łaski jakiegoś uzdrowienia, by człowiek zaczął Go szukać i żeby Go odkrył jako miłość. Często uzdrowienia taki właśnie mają wymiar – żeby człowiek na nowo odkrył Pana Boga, że On jest miłością, że się troszczy i upomina o człowieka, że go szuka.

Także cały czas pobytu w grupie modlitewnej, podczas spotkań uzdrowienie dokonuje się w sposób normalny, zwyczajnie. A czasem człowiek zaczyna precyzować, że potrzebuje modlitwy swojej wspólnoty w jakiejś szczególnej intencji. I dobrze jest, jeśli każda grupa ma w ramach swoich spotkań taki czas, gdzie modli się w rozmaitych ludzkich sprawach – własnych i innych, którzy o to prosili.

 

UZDROWIENIE WEWNĘTRZNE

Ten rodzaj modlitwy jest mi szczególnie bliski. W naszym ośrodku organizujemy weekend, który jest rozbudowaną modlitwą o uzdrowienie wewnętrzne, w oparciu o to, co spotykamy np. w Seminarium u H. Mühlena. Jest on przejściem przez kolejne doświadczenia z różnych okresów życia człowieka. Na Seminarium jest to doświadczenie jednej godziny, a tu zostało rozłożone na cały dzień. Zaczynamy od uporządkowania relacji z Panem Bogiem – wypowiedzenia przed Nim wszystkich niezaspokojonych oczekiwań i tego, co sprawia, że choć nie mamy odwagi się do tego przyznać, to czujemy jakiś żal do Pana Boga. Potem zatrzymujemy się nad kolejnymi okresami życia człowieka. Tu posługuje zespół charyzmatyczny, więc przychodzą natchnienia w darze poznania. Przy Seminarium trudno mówić o takim głębszym wejściu w osobiste przeżycia. Dlatego po jakimś czasie, po tej pierwszej ewangelizacji ma sens powrót do tej modlitwy. Oczywiście ona też nie rozwiąże wszystkiego, każde uzdrowienie jest procesem, przez który Pan Bóg chce nas prowadzić. Powoli przychodzi czas, by stanąć przed zadaniem przebaczenia i pojednania z głównymi „winowajcami” naszego życia – najczęściej chodzi o najbliższe osoby, o męża, żonę, ojca, matkę lub inne bliskie relacje. Najpierw ważne jest dostrzeżenie, że jest we mnie żal do tych osób, a dotychczasowe przebaczenie odbywało się na poziomie wiary i było aktem odpowiadającym na wezwanie Pana Boga, aby przebaczyć. Dokonywało się to na poziomie woli, ale nie dotykało przemiany serca. Rekolekcje, o których w tym momencie myślę, prowadzą do otwarcia się na pełne przebaczenie, do przyjęcia przebaczenia, które jest bardziej Bożym niż ludzkim przebaczeniem.

Z ks. Andrzejem Grefkowiczem rozmawiała: Anna Lasoń-Zygadlewicz

 

Image

Możesz również polubić…