o. Augustyn Pelanowski: Za denara do nieba

Jest to przypowieść o firmie, w której szef każdemu daje zarobić. Założycielka firmy Mary Kay Cosmetics rozpoczynała swoją działalność, mając 5 tys. dolarów. Po dwudziestu latach jej firma posiadała kapitał 323 milionów dolarów, a pracownicy rocznie mogli dorobić się do 50 tysięcy dolarów. Sekret polegał na tym, że pani Mary Kay Ash miała wiarę w swych pracowników. Pewnego dnia powiedziała: „Chciałam stworzyć firmę, która pozwoli kobietom osiągnąć wszystko, na co je tylko stać. Chcemy, żeby wchodzący do nas ludzie zrozumieli, że jesteśmy firmą dla ludzi”.


To swoista ilustracja tego, co czyni w nieporównanie wspanialszym stopniu Jezus z nami, gdy wchodzimy do Jego winnicy. On nie tylko pozwala ludziom czuć się potrzebnymi, wartościowymi, dostrzeżonymi, ale nade wszystko kochanymi. I szanse mają nie tylko ci, którzy są wyjątkowo gorliwi, ale nawet ci, którzy nawrócili się w ostatniej chwili. Jest to FIRMA z najlepszymi zarobkami. Jeden denar każdy z nas otrzymuje na Eucharystii. Cieszę się, że komunikanty mają formę małego pieniążka, denara! Nikt nie otrzymuje dwóch Komunii, każdy bierze jedną. Niebo jest za jednego eucharystycznego denara! Można je zdobywać przez całe życie, ale można też w jedną godzinę! W żydowskim traktacie mistycznym Awoda Zara mowa jest o ludziach, którzy zdobywają niebo w jedną godzinę.

Rabin Dessler, komentując ten tekst, mówi o dwóch rodzajach ludzi: takich, którzy całe życie wspinają się, pokonując kolejne wady, i takich, którzy zdobywają się na doskonałą skruchę w jedną godzinę, dostając się do nieba. Dessler porównuje drogę duchową do drabiny. Sprawiedliwi wspinają się po niej z mozołem, pokonując kolejne przeszkody. Są nastawieni na walkę ze złem i mocno trzymają się miłości Boga. Są jednak i tacy, którzy nawykli do zła, nie mają siły pokonać swych nałogów. To duchowe kaleki, ledwo mające siłę tęsknić za tym, by stać się dobrymi ludźmi, zawsze im nie wychodzi. Ich serca są nieczyste, duchowe siły zablokowane, i nie mają siły uczynić choćby kroku w stronę nieba. Cóż mają uczynić? Mogą wołać do Boga w skrusze, a On zabierze ich sam do siebie.

Ta tradycja duchowa ma swoje odbicie w nauczaniu Teresy z Lisieux. Znamy jej małą drogę. Kiedy pisze o swym pragnieniu świętości, wyznaje, że zdobycie jej wydawało się niemożliwe, gdyż widziała w sobie tylko same grzechy i wady. Mówi o windzie: „Chciałabym znaleźć taką windę, którą mogłabym się dostać do samego Jezusa, gdyż jestem za mała, by piąć się do góry po stromych schodach doskonałości”. Wybrała drogę bycia jeszcze mniejszą, drogę rzucenia się w ramiona Jezusa w ofierze miłości i pozwoleniu Mu na wszystko. Kiedy zastanawiam się nad tym, kto z otoczenia Jezusa stał się zdobywcą nieba w jedną godzinę, to przychodzi mi na myśl ów złoczyńca z krzyża, który poprosił w skrusze o raj wiszącego obok.

 

liturgia.wiara.pl

Możesz również polubić…