Wejść w światło

O pokorze głoszenia słowa Bożego, duchowej walce i obliczu diecezji mówi Lech Dokowicz.

 

 

Ks. Roman Tomaszczuk: Gdy wszedł Pan do sali Klubu „Bolko”, kogo Pan zobaczył?

Lech Dokowicz: Stanąłem przed kilkudziesięcioma kapłanami z drżeniem serca, ponieważ wiem doskonale, że niczego tak bardzo świat dzisiaj nie potrzebuje jak świętych kapłanów. Zawsze stawanie przed kapłanami i dzielenie się z nimi doświadczeniem jest mocnym wyzwaniem duchowym, bo mówi się do ludzi, którzy swoje życie oddali Panu Jezusowi. Mam także świadomość, jak potężna walka duchowa toczy się o serca kapłanów i jak bardzo złemu duchowi zależy na oddzieleniu wiernych świeckich od ich pasterzy. Wszystko to mobilizuje mnie do pokory i szacunku wobec duchownych oraz do ufnej nadziei, że moje słowa zostaną przyjęte i przyniosą błogosławione owoce.

Co musi dziać się w sercu księdza, by ten otworzył się na przesłanie, z jakim Pan przychodzi?

Sprawa parafii, w której pracuje kapłan, jego wieku, historii życia czy zaangażowania w ruchy i wspólnoty – wszystko to jest wtórne dla spraw duchowych. Najważniejszym pytaniem, zarówno w przypadku świeckich, jak i duchownych, jest: czy prowadzisz życie duchowe, czy też nie? Jeżeli jest to osoba duchowa, reszta nie jest już tak ważna.

A jak przygotowywać do kapłaństwa podczas formacji seminaryjnej?

Moim zdaniem najważniejsza jest bezpośrednia relacja z Bogiem. Jeżeli przyszły kapłan będzie w Nim rozkochany, jeżeli będzie z Nim miał prawdziwą relację, to kimkolwiek jest i cokolwiek przeżył, Pan Bóg uczyni z niego, swoją mocą, wielkie światło. Bez tej głębokiej, autentycznej relacji młody kapłan łatwo da się pociągnąć w takie rejony świata, które do końca zgaszą w nim duchowość. Najważniejszym zadaniem seminarium jest czynienie młodych ludźmi wiary i uczenie, żeby działali na sposób Boży, a nie światowy.

Głosił Pan w tym roku rekolekcje dla świdnickich alumnów. Co po tym czasie zostało w Pana sercu i pamięci?

Po rozmowach z kapłanami i alumnami, rozmowach porekolekcyjnych, wiem, że Pan Bóg przeprowadził seminarzystów przez ten czas mocną ręką i dokonał w nich tego, co sam zamierzył. Oni sami mówili, że było to ważne wydarzenie w ich życiu i były takie momenty, które wszyscy odczytywaliśmy jako szczególnie mocny czas wchodzenia Pana w ich życie.

Duch Święty jest skuteczny.

Kiedy patrzyłem na reakcję niektórych kleryków, na wyraz ich twarzy, łzy w oczach, ale i sposób, w jaki reagowali na modlitwę, nie mam wątpliwości, że podczas tych dni dostrzegli w swoim życiu wiele spraw i wydarzeń w nowym świetle. Pieczęcią tych wszystkich poruszeń była modlitwa o wylanie Ducha Świętego, z rozmów wynika jasno, że wielu z alumnów doświadczyło Pana Boga w sposób, jakiego nie znali nigdy wcześniej. To jest bezcenne.

Parafianie mają jakąś rolę do spełnienia w tym, by ich duszpasterze byli ludźmi Ducha?

Oczywiście, ale tylko wtedy, gdy będą się za nich modlić, a nie oceniać i wyrokować na ich temat.

Za trzy miesiące przyjeżdżają do nas ojcowie z Brazylii: Enrique i Antonello. Jaki jest sens zapraszania właśnie tych, a nie innych kapłanów? W Polsce jest kapłanów pod dostatkiem.

Często tak jest, że potrzebna jest iskra z zewnątrz, żeby rozpalić to, co jest na miejscu. Przykłady z historii: Kościół francuski, którego kapłani zaszczepiali wiarę wśród pogańskich ludów, podobnie misjonarze z innych regionów Europy, gdy wyruszali w świat, pokazują, że nie jest to nic wyjątkowego dla Kościoła. Zarówno ojcowie Enrique i Antonello, jak i np. o. John Bashobora czy o. James Manjakal to apostołowie naszych czasów. Najpierw w bardzo radykalny sposób poszli za Bogiem. Później otrzymali od Niego narzędzia duchowe tak potężne, że tam, gdzie przychodzą, dokonują się gwałtowne nawrócenia nie tylko osób spoza Kościoła, ale także tzw. letnich, a wśród nich osób konsekrowanych i kapłanów, doświadczających całkowicie nowego poziomu wiary, którego istnienia dotąd nie dostrzegali. Jest jeszcze coś. Z tego, co wiem, ojcowie Enrique i Antonello próbowali tworzyć wspólnoty we Włoszech, w Portugalii czy w Belgii i to się im udało, ale Pan Bóg na modlitwie cały czas mówi: jedźcie do Polski, potrzebuję was w Polsce.

Jak to wytłumaczyć?

Polska jest ostatnim dużym krajem w Europie, gdzie są jeszcze bardzo szerokie pokłady wiary i Pan Bóg chce rozpalić polskich kapłanów, by potem posłać ich do krajów ościennych i dalej. Myślę, że to jest celem Pana Boga: by za jakiś czas polscy kapłani posługiwali z taką samą mocą, żeby w Jego imię czynili znaki tam, gdzie ich potrzeba, tam, gdzie zostaną wezwani przez Pana. I to się zaczyna dziać, bo w Polsce słychać już o kapłanach z potężnym darem prorockim, którzy, modląc się, wypędzają demony. Przyjazdy gości z zewnątrz pomagają, pokazują kierunek, przekonują o perspektywie.

Spotkanie z ojcami odbędzie się w ostatnim tygodniu czerwca. Co robić do tego czasu?

Oprócz tego, że weźmie się udział choćby w forum ewangelizacyjnym czy w ewangelizacji w parafii, powinniśmy zdać sobie sprawę, w jak krytycznej sytuacji znajduje się teraz Kościół na świecie i w Polsce. Św. Katarzyna Sieneńska powiedziała, że kiedy Kościół jest atakowany, trzeba stanąć w jego obronie. To, co powinien uczynić każdy człowiek świadomy wyzwań duchowych w tym świecie, to jest: oczyścić się z grzechów i związań, które uniemożliwiają prawdziwą relację z Bogiem, potem powinien zapytać Pana Boga, gdzie jest jego własne miejsce w Kościele, a następnie walczyć tymi metodami, które Kościół podaje od dwóch tysięcy lat: modlitwą, postem, ofiarą cierpienia, rozważaniem słowa Bożego.

Wielu to czyni!

Potrzeba jednak pewnej masy krytycznej, tzn. jeżeli odpowiednio wielu ludzi w bezkompromisowy sposób odpowie na ewangeliczne wezwanie Jezusa, wtedy przeżyjemy takie rzeczy, o których nam się nie śniło. 2000 lat temu działo się to dzięki otwartości Dwunastu, którzy w imię Pana zmienili świat; teraz może być tak samo. To jest sposób na uratowanie wielu ludzi, uratowanie od potępienia.

Mówił Pan o tym do księży i alumnów bardzo sugestywnie i z podaniem przykładów, ale nie każdy może posłuchać Lecha Dokowicza… więc, co robić?

To, co może zrobić każdy z nas, to po pierwsze zrozumieć znaki czasu i walkę duchową, która toczy się wokół nas, bo nie było chyba do tej pory takiej sytuacji w dziejach świata, w której tak wielu szłoby drogą zatracenia, tą szeroką drogą, o której mówi Pan Jezus. Grzech trzeba poznać, żeby go odrzucić. To po pierwsze, a po drugie – trzeba wejść w te przestrzenie duchowe i przyjąć te dary, które Pan Bóg uruchamia, a które są o wiele potężniejsze od zła, by dzięki nim móc się zmierzyć z siłami ciemności i wyjść z tej konfrontacji zwycięsko.

Co ma Pan na myśli?

To wynika z obserwacji, jakie poczyniliśmy w różnych zakątkach świata. Boże Miłosierdzie, Matka Boża i Duch Święty. Niestety nierzadko dzieje się tak, że pojedyncze osoby lub wspólnoty w swoim życiu duchowym koncentrują się na jednej czy dwóch przestrzeniach z tych wymienionych, np. odnowa charyzmatyczna akcentuje w swej duchowości relację z Duchem Świętym i Maryją, ale słabiej wchodzi w tajemnicę Bożego Miłosierdzia, albo np. szkolne czy parafialne koła Caritas rozwijają się w dziełach miłosierdzia, ale brakuje im mocnej więzi z Duchem Świętym czy Maryją. A czasy od nas wszystkich wymagają oparcia się na tych trzech filarach.

Myśli Pan, że, począwszy od lipca 2014 r., nasz lokalny Kościół będzie miał nowe oblicze?

To zależy od was. Na ile otworzycie się na to doświadczenie. Jeżeli ta Boża propozycja zostanie przyjęta z wielką otwartością, to wtedy: tak, Duch Święty będzie mógł przemienić oblicze ziemi, tej ziemi – żeby odwołać się do słów bł. Jana Pawła II. Ta otwartość musi stać się udziałem jak największej rzeszy zarówno świeckich, jak i duchownych, w tym waszego biskupa, bo przez jego posługę Pan Bóg daje diecezji szczególne dary łaski. Biskupie błogosławieństwo dla dzieła ożywienia ewangelizacyjnego jest bardzo ważne, otwarte biskupie serce jest bramą, przez którą Pan Bóg naprawdę udziela diecezjalnej rodzinie szczególnego błogosławieństwa.

Wspomniał Pan o tych trzech filarach duchowego odrodzenia współczesnych. W wymiarze naszej diecezji intuicyjnie idziemy tym szlakiem: mieliśmy peregrynację obrazu Jezusa Miłosiernego, teraz mamy wielkie ożywienie charyzmatyczne, na jesień zaplanowane jest rozpoczęcie peregrynacji figury Matki Bożej Fatimskiej. Co znaczy: jest nadzieja!

Jak najbardziej. Stajecie przed wielką szansą przebudzenia, nabrania Ducha, odnowienia nadziei, co oznacza, że wielu letnich stanie się wreszcie gorącymi, a ci gorący staną się prawdziwym światłem.

Znaki przebudzenia?

Ci, którzy dadzą się poprowadzić Duchowi Świętemu, wyruszą w drogę: tę wewnętrzną, ale i tę, na której spotkają innych ludzi. O tym mówi papież Franciszek. W ten sposób wielu, którzy żyją tylko duchem tego świata, zapragnie doświadczenia zanurzenia w Boże światło, porzucenia mielizny i wypłynięcia na głębię. Wtedy zasmakują w wolności pełnienia woli Bożej, poświęcania Mu wszystkich swoich dzieł, podporządkowania swej aktywności zbawieniu swoim i innych. To, co było takie oczywiste przez półtora tysiąca lat istnienia Kościoła, a co zostało zagubione w nowoczesnym społeczeństwie, na nowo odżyje i będzie kształtować codzienność. To jest możliwe!

***

Reżyser, producent, mąż, ojciec

Lech Dokowicz, polski reżyser, scenarzysta i producent filmowy, dokumentalista. W latach 1986-88 pracował jako oświetleniowiec w Bawarskiej Operze i Teatrze Narodowym w Monachium. W 1988 r. założył grupę teatralną Anton-Fingerle-Zentrum w Monachium, którą prowadził do 1990 r. W latach 1991–94 był asystentem Chrisa Karpa, szwajcarskiego operatora filmowego. Od 1995 r. pracuje jako niezależny producent oraz operator filmowy. Produkował dla niemal wszystkich niemieckich stacji telewizyjnych filmy dokumentalne, reportaże, seriale TV, od 2001 r. także dla polskiej TV Polsat, a od 2006 r. zajmuje się produkcją i realizacją filmów dla TVP1 oraz TVP2. Kilkukrotnie nagradzany na Międzynarodowym Festiwalu Filmów Katolickich w Niepokalanowie (2005, 2007, 2008 i 2010). Jako operator i producent filmowy współtworzył niemiecką scenę techno. Porzucił działalność po tym, jak odkrył związki elity środowiska z praktykami okultystycznymi i satanistycznymi  oraz ich podświadomym propagowaniem wśród uczestników imprez. Ojciec pięciorga dzieci. Obecnie zaangażowany w wytwórnię filmową „Mikael”.

 

GN 12/2014 Świdnica

Możesz również polubić…