Wielka ściema w pigułce

To sprawa bez precedensu: samorząd lekarski procesuje się z Urzędem Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Powód? Kara 50 tys. zł, jaką UOKiK nałożył na samorząd za to, że ten wypowiedział się negatywnie o homeopatii. Czy zdrowy rozsądek i medycyna oparta na nauce wygrają z zabobonem napędzanym przez homeopatyczny biznes? O „efekcie placebo” i sporze z UOKiK z dr. Konstantym Radziwiłłem, wieloletnim prezesem Naczelnej Izby Lekarskiej

 

Jacek Dziedzina: Czy uczciwy lekarz może z czystym sumieniem zalecić pacjentowi środki homeopatyczne?

Konstanty Radziwiłł: Homeopatia nie jest elementem naukowej wiedzy medycznej. A zarówno przepisy ustawy o zawodach lekarza i lekarza dentysty, jak i Kodeks etyki lekarskiej zobowiązują lekarza do praktykowania właśnie zgodnie z aktualną wiedzą medyczną.

Wielu lekarzy jednak zaleca stosowanie takich produktów. Są nieświadomi? Niedouczeni? Przekupieni przez producentów?

Po pierwsze nikt nie zna dokładnie skali tego zjawiska – moim zdaniem zwolennicy homeopatii świadomie przesadzają, twierdząc, że są ich tysiące. Trzeba mieć świadomość, że utrzymująca się popularność nienaukowych metod leczenia wynika trochę z historii medycyny i z tego, czym w ogóle jest leczenie ludzi. Medycyna swoje korzenie ma nie tylko w nauce, ale również w znachorstwie oraz magii i jakaś część tego „dziedzictwa” przetrwała do dziś. Wprawdzie obecnie prawdziwa medycyna musi mieć oparcie w dowodach naukowych, ale faktem jest, że praktykują ją ludzie i ludzi ona dotyczy. Dwie osoby, które spotykają się w gabinecie lekarskim, nie są automatami; mają swoją wrażliwość, przesądy, przyzwyczajenia itd. To jest jakaś próba odpowiedzi na pytanie, dlaczego w medycynie dzisiaj ciągle używa się nie tylko homeopatii, ale i innych metod, na których skuteczność nie ma żadnych dowodów.

Czy to uczciwe ze strony lekarza? Przepisuje środek, który ma wartość zerową. Trudno nie zadać chociaż pytania o to, czy ktoś mu za to zapłacił.

To, że światem wokół nas często rządzą pieniądze, to prawda, ale nie sądzę, żeby lekarzom stosującym homeopatię można było zarzucić zwykłą nieuczciwość względem chorych. Rynek ma zresztą także wpływ na pacjenta.

Pacjent jest tutaj raczej ofiarą, a nie beneficjentem zysków…

Tak, ale pacjenci przychodzą do lekarza często z konkretnymi oczekiwaniami, które rodzą się pod wpływem promocji różnych produktów, agresywnej reklamy, publikacji, które manipulują ich świadomością. I pacjenci potrafią wręcz żądać od lekarzy, by przepisali im produkty, za którymi niekoniecznie stoi nauka. Lekarze także znajdują się pod wpływem tego zmasowanego ataku. Większość społeczeństwa nie zdaje sobie sprawy, jak silny jest nacisk reklamowo-promocyjny w pismach medycznych, na konferencjach. Lekarze są bombardowani w swoich domach, miejscach pracy listami, ulotkami, wizytami osób, które przekonują także do stosowania homeopatii. I ponieważ jesteśmy tylko ludźmi, to część z nas ulega temu naciskowi. Podkreślam jednak bardzo mocno – próby przekupywania lekarzy mają w tym zakresie marginalne znaczenie.

Jaką rolę w tym wszystkim odgrywa tzw. efekt placebo, autosugestia czy jakkolwiek to jeszcze nazwiemy?

Każda interwencja ze strony lekarza w jakiś sposób wpływa na pacjenta, właśnie dlatego, że te dwie osoby wchodzą w relację, która ma charakter nie tylko merytoryczno-zawodowy. Niektórzy nazywają to sugestią. Każda interwencja, zwłaszcza w sytuacji gdy lekarz budzi zaufanie chorego, wywołuje jakiś pozytywny efekt – nazywamy to efektem placebo. Ponieważ wielu pacjentów obserwuje poprawę swojego zdrowia, nawet gdy lekarze korzystają z produktów lub procedur o wartości zerowej, ugruntowuje się u tych osób wrażenie skuteczności takiego leczenia, skoro jakiś efekt wywołało. Z drugiej strony lekarze, którzy obserwują efekt placebo, mają czasami pokusę, by w pewnych sytuacjach pójść trochę na łatwiznę. Na przykład w przypadku chorób błahych, gdy pacjent mimo wszystko oczekuje jakiegoś działania. Gdyby mu powiedzieć, że musi tylko odpocząć parę dni, a choroba sama przejdzie, to pacjent może czuć się rozczarowany, a bywa, że wszczyna awanturę, bo „lekarz nie zajął się nim wystarczająco troskliwie”. Takie usatysfakcjonowanie pacjenta przez przepisanie mu produktu o wartości zerowej czasem ułatwia utrzymanie z nim poprawnych relacji.

A co jeśli choroba jest poważna i lekarz też przepisuje produkt „zerowy”?

Niestety, zdarza się, że lekarz unika powiedzenia wprost, że nie znajduje skutecznego sposobu na chorobę. I czasem daje pacjentowi coś, co wydaje się satysfakcjonować chorego, że „przecież się mną zajął”. Dzięki efektowi placebo można się spodziewać przejściowej, zwykle niewielkiej poprawy stanu zdrowia. W takich sytuacjach lekarze czasem sięgają po różne środki o wartości zerowej, także z grupy produktów homeopatycznych. Jest jeszcze inna grupa pacjentów, takich, których dolegliwości fizyczne powstają na tle zaburzeń emocjonalnych, psychicznych. Są trudni, bo u nich przyczyna choroby nie jest widoczna w postaci wyniku badania rentgenowskiego, laboratoryjnego… I wielu z nich nie przyjmuje do wiadomości, że ich dolegliwość wymaga raczej pomocy psychoterapeuty. Tacy pacjenci bywają szczególnie podatni na efekt placebo. To nie rozwiązuje ich problemu na dłuższą metę, ale w jakiś sposób uwalnia lekarza od pacjenta, który przychodzi do niego po raz setny z tą samą dolegliwością, bo nie przyjmuje do wiadomości, że to nie on jest w stanie mu pomóc. I za pomocą takiego „leku” na jakiś czas rozwiązuje problem relacji z podopiecznym. Trzeba jednak podkreślić, że człowiekowi cierpiącemu potrzebna jest raczej opieka, troska, a czasem psychoterapia u specjalisty, a nie zupełnie nic nieznaczące pigułki.

Jeden z portali promujących homeo- patię tak tłumaczy działanie tych produktów: „Leki te nie mają bezpośrednio leczyć, a jedynie stymulować organizm do samodzielnego samozdrowienia”. Czy takie zdanie mógł napisać wykształcony, praktykujący lekarz?

Na temat „działania” homeopatii napisano mnóstwo dziwnych artykułów i książek, ale z punktu widzenia naukowej medycyny to są spekulacje, które nie mają oparcia w solidnej nauce. Jeśli chodzi o stymulację odporności organizmu, to przecież są takie leki. Na przykład szczepionka przeciw grypie – nie zwalcza grypy, tylko pobudza organizm, żeby wytworzył przeciwciała, które pozwolą mu obronić się przed chorobą. Powyższy cytat świetnie pasuje do takiej sytuacji. W przypadku produktów homeopatycznych nikt nie udowodnił, że tak jest. A w medycynie nie wolno niczego rekomendować pacjentom, dopóki nie zostaną przeprowadzone porządne badania, które udowodnią skuteczność i bezpieczeństwo danej procedury. Tego typu badań produkty homeopatyczne nie mają, a jeśli gdzieś to robiono, to wynik był zerowy. Cała teoria homeopatów, mówiąca, że ich produkty działają tym silniej, im bardziej są rozcieńczone, jest sprzeczna nie tylko z nauką, ale po prostu ze zdrowym rozsądkiem. Teoria o wodzie, która w wyniku rozcieńczania i wstrząsania zachowuje pamięć substancji rozcieńczonej i ta pamięć ma oddziaływać na organizm, nie jest poparta żadnym solidnym badaniem czy teorią.

Naczelna Izba Lekarska orzekła kilka lat temu, że środki homeopatyczne nie powinny być przez lekarzy zalecane. Nie mieliście chyba poparcia całego środowiska lekarskiego?

Na pewno większość lekarzy po produkty homeopatyczne nie sięga. Natomiast faktem jest, że debata, jaka została wszczęta po opublikowaniu tego stanowiska, na pewno powiększyła świadomość na ten temat zarówno wśród lekarzy, jak i całego społeczeństwa. Ludzie zaczęli zdawać sobie sprawę z tego, że fakt sprzedawania produktów homeopatycznych w aptekach nie wystarczy, aby uznać, że działają one jak inne, prawdziwe leki.

Waszą walkę z homeopatią skrytykował Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów, wydając nawet wyrok i nakazując Naczelnej Izbie Lekarskiej wypłacić karę w wysokości 50 tys. złotych. Izba zaskarżyła ten wyrok, czekacie na rozstrzygnięcie. To chyba sprawa bez precedensu…

Samorząd lekarski z mocy prawa jest zobowiązany do sprawowania pieczy nad należytym wykonywaniem zawodu lekarza. Interwencja UOKiK (podjęta na wniosek producentów środków homeopatycznych) i kara nałożona na samorząd uderzają właśnie w ten obowiązek. Bo jak inaczej rozumieć sprawowanie pieczy nad wykonywaniem zawodu, jak nie jako interwencję wtedy, gdy mamy do czynienia ze zjawiskiem naruszania zasad sztuki wykonywania zawodu? Samorząd lekarski wydał opinię, że lekarze zalecający pacjentom produkty homeopatyczne mniej lub bardziej świadomie wprowadzają w błąd osoby, które poddają się takiemu „leczeniu”. Niezajęcie stanowiska przez samorząd lekarski wobec tego zjawiska byłoby błędem.

UOKiK argumentuje, że środki homeo- patyczne nie są zakazane, a zatem Wasz apel o niestosowanie takich „leków” jest działaniem sprzecznym z zasadami rynkowej konkurencji.

Samorząd lekarski nigdy nie zabiegał o delegalizację produktów homeopatycznych. Jednocześnie jednak jakiekolwiek zaangażowanie lekarzy w ich stosowanie należy ocenić bardzo krytycznie. W zawodzie lekarza nie można tolerować zachowań irracjonalnych. Stanowisko Izby jest skierowane do lekarzy i instytucji edukacyjnych w medycynie, a nie do pacjentów. Jeżeli ktoś ma ochotę smarować się wyprodukowaną przez siebie maścią, stawiać sobie cięte bańki albo kupować produkty homeopatyczne, to jego prawo. Natomiast lekarze nie powinni autoryzować tego typu procedur. Jeżeli nagle okaże się, że legalnie istniejący na rynku lek okazuje się niebezpieczny, to się go wycofuje z obiegu. Dobrym przykładem są tu niektóre leki antyarytmiczne, jeszcze kilkanaście lat temu bardzo powszechnie stosowane. Okazało się, że mogą one wywoływać bardzo groźne powikłania i różnego rodzaju gremia medyczne zaczęły przestrzegać lekarzy przed ich stosowaniem. Środowisko lekarskie nie mogło nie interweniować – to kwestia naszej zbiorowej odpowiedzialności.

Ale jak nie udowodniono skuteczności homeopatii, tak nie wykazano również jej szkodliwości.

Badań na ten temat też w zasadzie nie było. Ta nieszkodliwość to zatem też tylko domysł. Domysł jest zresztą oparty na dobrej podstawie, ponieważ w produktach homeopatycznych… nie ma nic. Czy „nic” może szkodzić? Dla wielu osób to chyba najbardziej szokujące, że w produktach homeopatycznych jest woda, cukier, czasem alkohol, a więc tylko nośnik, rozpuszczalnik, nie ma zaś żadnej aktywnej chemicznej substancji. Niestety, bardzo konkretnym niebezpieczeństwem stosowania tych produktów jest często towarzysząca temu rezygnacja z prawdziwego leczenia, a to już poważny problem.

Każdy normalny lek, zanim zostanie zarejestrowany, musi przejść bardzo dokładną procedurę udowadniania jego skuteczności, ale także udowadniania jego bezpieczeństwa. A środki homeopatyczne?

Produkty homeopatyczne podlegają tzw. uproszczonej procedurze rejestracyjnej i w niej nie trzeba udowodnić ani skuteczności, ani ich bezpieczeństwa. Niebezpieczeństwem tych produktów jest niestety to, że jeżeli ktoś zażywa produkt homeopatyczny zalecony przez lekarza, to najczęściej nie zażywa już niczego innego. I pół biedy, jeśli to jest taka choroba, w której można nie brać żadnego leku. Ale jeśli to choroba poważniejsza, to taka sytuacja zaczyna być ewidentnie szkodliwa; czasem wręcz groźna dla życia chorego. A poza tym zalecanie produktu, który byłby nawet zupełnie obojętny dla zdrowia – a przecież za darmo go nikt nie daje – naraża pacjenta na niepotrzebne wydatki, a to także jest sprzeczne z zasadami etyki lekarskiej.

UOKiK powinien zatem zainteresować się raczej działalnością lobby homeopatycznego?

Nie jest przypadkiem, że cała sprawa została wszczęta nie przed jakimś zwykłym sądem, tylko przed sądem, który ma chronić wolność rynku. Sprawa została wszczęta przez producentów produktów homeopatycznych. To nie Rzecznik Praw Obywatelskich ujął się za obywatelami, tylko podmioty, które mają bardzo czytelny interes w tym, by sprzedać tych produktów jak najwięcej, i walczą o rynek.

Możesz również polubić…