Ks. Tomasz Jaklewicz: Czym różni się prorok od wróżbity?

Powróżyć, powróżyć… Początek roku obfituje we wróżby, horoskopy, przepowiednie. Chrześcijaństwo odrzuca wróżbiarstwo, ale każe słuchać proroków. Bo oni rzeczywiście wiedzą więcej i widzą dalej.

 

Wróżbiarstwo jest czymś moralnie nagannym, duchowo niebezpiecznym i obrażającym zdrowy rozsądek. I nie zmieni tego fakt, że w oficjalnym spisie zawodów Ministerstwa Pracy i Spraw Socjalnych figuruje zawód „wróżbita” (kod 516102). Ministerialny opis zawodowej aktywności wróżbity: „Świadomie wykorzystując wrodzone uzdolnienia do działania w obszarze zjawisk nadprzyrodzonych, dokonuje wglądu w przeszłe i przyszłe wydarzenia przy zastosowaniu ukształtowanych przez tradycję różnych form wróżenia, takich jak: karty (zwłaszcza tarot), kabała, I-cing (zgodnie ze starochińską Księgą przemian), chiromancja (wróżenie z ręki), katoptromancja i krystalomancja (przepowiadanie przyszłości za pomocą zwierciadła lub kryształu) itp.”. Nie wiadomo, czy śmiać się, czy płakać. Nie chcę szydzić. Ostatecznie szukamy nadziei. Kiedy z naszego horyzontu znika Bóg, wtedy tracimy oddech, szukamy nadziei gdziekolwiek i u kogokolwiek. Katechizm Kościoła omawiając pierwsze przykazanie („Nie będziesz miał bogów cudzych przede Mną”), zwraca uwagę, że jego naruszeniem są m.in. wróżbiarstwo i magia. Jednocześnie w tym samym punkcie zauważa, że „Bóg może objawić przyszłość swoim prorokom lub innym świętym” (KKK 2115). Można zapytać, jaka jest właściwie różnica między wróżbą a proroctwem lub, jak kto woli, wróżbitą a prorokiem. No właśnie. Zasadnicza!

Wątroba prawdę ci powie

Wróżenie to zjawisko stare jak człowiek. Poszukiwanie sposobów uzyskania informacji o przyszłości ze źródeł „ponadnaturalnych” było czymś bardzo rozpowszechnionym już w starożytności. Babilończycy i Asyryjczycy traktowali wróżenie jako integralną część narodowego kultu religijnego. Najważniejszą metodą była hepatoskopia – czyli odczytywanie przyszłości z wątroby owcy złożonej w ofierze. Zajmowali się tym kapłani-wróżbici. Swoją drogą ciekawe, w jaki sposób wątroba „dawała” im znaki. Przed złożeniem ofiary zadawano pytania bogom przez pośrednictwo wróżbitów, np. królowie prosili o radę w sprawie nominacji jakiegoś urzędnika, decyzji o wojnie czy wydania za mąż córki. Przyszłość odczytywano także ze snów, z lotu ptaków, ruchów zwierząt, znaków na niebie. W Grecji niektóre sanktuaria specjalizowały się we wróżeniu, czyli miały w pakiecie swoich religijnych usług możliwość zadawania bogom pytań o przyszłość. Greccy wróżbici posługiwali się dwiema metodami. Jedna polegała na „analizie” znaków, które dawały np. wnętrzności zwierząt, „mówiący dąb” (nasłuchiwano szumu liści) lub lot orła. Druga forma polegała na wróżeniu w stanie ekstatycznego szału. Najsłynniejszym miejscem związanym z tą drugą metodą były Delfy, gdzie znajdowało się sanktuarium Apolla – boga przepowiedni. W świątyni na trójnogu zasiadała Pytia – wróżka, która w stanie transu wypowiadała słowa czy pomruki. Strażnicy świątyni tłumaczyli bełkotliwe wypowiedzi Pytii na zrozumiałe zdania. Nawet Platon odnosił się z szacunkiem do roli delfickich przepowiedni. Za formę wróżby Grecy uważali także sny. W świątyniach ludzie wprowadzali się w sen, aby uzyskać informację o przyszłości. Sokrates twierdził, że sny dobrego człowieka są czyste i prorocze. Rzymianie również cenili sobie wróżbiarstwo. Cyceron uważał, że składanie bogom ofiar oraz wróżenie i odczytywanie przepowiedni to podwaliny rzymskiej religii. U starożytnych Galów moc przepowiadania przypisywali sobie jasnowidze, u Celtów wróżbici i czarownicy. Literatura celtycka i nordycka podaje wiele informacji o technikach wróżenia. Wśród wróżbiarskich gadżetów była zabalsamowana ludzka głowa, którą uważano za wyrocznię i proszono o radę.

Do objawienia i do świadectwa!

Również Izraelici ulegali pokusie wróżbiarstwa, o czym świadczą zapisy Starego Testamentu. Biblia bardzo mocno sprzeciwia się tym praktykom. „Nie będziecie uprawiać wróżbiarstwa. Nie będziecie uprawiać czarów. (…) Nie będziecie się zwracać do wywołujących duchy ani do wróżbitów. Nie będziecie zasięgać ich rady, aby nie splugawić się przez nich. Ja jestem Pan, Bóg wasz!” (Pwt 19,26.31). „Nie znajdzie się pośród ciebie nikt, kto by (…) uprawiał wróżby, gusła, przepowiednie i czary; nikt, kto by uprawiał zaklęcia, pytał duchów i widma, zwracał się do umarłych. Obrzydliwy jest bowiem dla Pana każdy, kto to czyni” (Pwt 18,10-12).

Prorok Izajasz ironizuje z tych, którzy zasięgają rad u wróżbitów: „Gdy zaś wam powiedzą: »Radźcie się wywoływaczy duchów i wróżbitów, którzy szepcą i mruczą zaklęcia. Czyż lud nie powinien radzić się swoich bogów? Czy nie powinien pytać umarłych o los żywych?«”. I pointuje mocnym wezwaniem: „»Do objawienia i do świadectwa!«. Jeśli nie będą mówić zgodnie z tym hasłem, to nie mam dla nich jutrzenki” (Iz 8,19-20). No właśnie: powróćmy „do objawienia i świadectwa”! Tam jest jutrzenka przyszłości. Na kartach Starego Testamentu pojawia się przeciwstawienie prorokowania i wróżenia. „Dochowasz pełnej wierności Panu, Bogu swemu. Te narody bowiem, które ty wydziedziczysz, słuchały wróżbitów i wywołujących umarłych. Lecz tobie nie pozwala na to Pan, Bóg twój. Pan, Bóg twój, wzbudzi ci proroka spośród braci twoich, podobnego do mnie. Jego będziesz słuchał” (Pwt 19,13-15). Myśl biblijna traktuje wróżbitów jako kiepską podróbkę proroków Najwyższego. Czym różni się prorok od wróżbity? Ludzie sięgający do wróżb zakładają, świadomie lub nie, że przyszłość jest jakoś przesądzona. To w gruncie rzeczy forma ucieczki od wolności. Prorocy zawsze zwracali uwagę, że przyszłość zależy w znacznym stopniu od wyborów, których człowiek dziś dokonuje. Przede wszystkim od wyborów moralnych i tej fundamentalnej decyzji „za” lub „przeciw” Bogu. We wróżbach nie ma kategorii dobra i zła moralnego. Jest płytko rozumiana pomyślność lub jej brak. Sednem proroctwa jest wezwanie samego Boga, który chce, by ludzie wybierali dobro i odrzucali zło niszczące ich. Wróżenie wynika z ciekawości człowieka. Jest w tym zawsze coś z wydzierania bogom jakiejś magicznej siły czy niedostępnej tajemnicy. Można powiedzieć, że człowiek stawia pytanie niebu i przez wróżbę próbuje uzyskać odpowiedź. Fenomen proroctwa opiera się na odwrotnym kierunku działania. Prorok ma poczucie posłannictwa, które nie wynika bynajmniej z ludzkiej ciekawości, z naszych pytań. W przypadku proroctwa to Bóg jest tym, który posyła, osądza, żąda, pyta, ale i objawia, daje nadzieję, pokrzepia, karmi. Do Niego należy inicjatywa. Kontrast między prorokiem a wróżbitą kapitalnie ujmuje Abraham Joshua Heschel, żydowski myśliciel, potomek chasydzkich rabinów. W książce „Prorocy” zauważa: „Wróżbita poszukuje odpowiedzi Boga na pytanie człowieka, prorok natomiast pragnie uzyskać odpowiedź człowieka na Boże pytanie”. Kiedy z zachwytem odczytałem to zdanie mojemu koledze księdzu, wyraził spore zdziwienie taką definicją proroka. Powtórzmy więc: prorok to ktoś, kto pragnie uzyskać odpowiedź człowieka na Boże pytania. Jak to rozumieć?

Zatroskany o Bożą troskę

Książka Heschela jest świetnym rozwinięciem tematu fenomenu biblijnych proroków. Oryginalnym ujęciem autora jest właśnie owo odwrócenie perspektywy. Prorok to ktoś, kto przypomina, że jest Bóg, który patrzy na nas i troszczy się o nas. Nieustannie! Szukanie pomocy u wróżki jest chorobliwym przejawem troski o siebie, jakiegoś neurotycznego niepokoju o swój los (rzecz jasna każdy człowiek coś takiego przeżywa, zwłaszcza w chwilach trudnych).

Ale wróżba mu nie pomoże, bo jest iluzją, kłamstwem, banałem („będziesz żył aż do śmierci”). Prorok jest żywym znakiem troski Boga o człowieka. Celem proroctwa jest doprowadzenie człowieka do pojednania się ze Stwórcą. „Wszyscy ludzie troszczą się o świat, lecz prorok troszczy się o Bożą troskę”, zauważa Heschel. Prorok nie zajmuje się istotą Boga, nie „filozofuje” o Bogu. Mówi zawsze o Bogu zwróconym w stronę człowieka, o Bogu w relacji do świata. To zwrócenie się Boga do człowieka Heschel określa słowem „pathos”. Ów „pathos” Boga to Jego przejęcie się człowiekiem, inne imię Jego żarliwej, nigdy niegasnącej miłości do nas. To, w moim przekonaniu, odpowiednik pojęcia Opatrzności Bożej. Prorok w jakimś sensie otrzymuje dar współodczuwania z Bogiem, dzielenia Jego emocji i patrzenia na świat Jego oczami. Dlatego jest wyczulony na zło i nie ustaje w budzeniu sumień ze znieczulicy. Prorok jest świadkiem Boga zaangażowanego na maksa w ludzkie sprawy. Rozważania Heschela nie sięgają tajemnicy Jezusa Chrystusa. Wystarczy jednak pociągnąć je tylko w tę stronę. Bez korekty jego myśli można dopowiedzieć, że w Jezusie Chrystusie Boża troska o człowieka (Boży „pathos”, Boża Opatrzność) i fenomen proroctwa osiągają swój najpełniejszy wyraz. Chrystus jest najdoskonalszym wypełnieniem idei proroka. Aż po krzyż. Kontynuacją Jego prorockiej misji jest Kościół. Ludzie święci mają zawsze coś z ducha prorockiego. Patrzą na życie z tej „odwróconej” perspektywy, o której tak pięknie pisze Heschel. Żyją owym pytaniem Boga o człowieka. Ich święte życie jest niepokojącym pytaniem pod adresem naszego życia: czemu ja nie jestem święty? Wracając do wróżb. Szukanie pomocy w tego typu praktykach jest zawsze jakąś formą niewiary, zagubienia, braku nadziei, czasem wręcz rozpaczy. Jest szukaniem nadziei tam, gdzie jej nie ma. „Właściwa postawa chrześcijańska polega na ufnym powierzeniu się Opatrzności w tym, co dotyczy przyszłości, i na odrzuceniu wszelkiej niezdrowej ciekawości w tym względzie”, czytamy w katechizmie. To normalne, że chcielibyśmy wiedzieć, co nas czeka. Prorocy – i biblijni, i święci Kościoła – uczą, że o wiele ważniejsze jest jednak pytanie, Kto na nas czeka i czego od nas oczekuje. Usłyszeć Jego pytanie o moją przyszłość…

 

Możesz również polubić…