Do postu gotowi…

Post, modlitwa, jałmużna są jak trzy dyscypliny spięte jedną klamrą. To duchowy triatlon.

 

W obrzędzie posypania popiołem głowy jest zapisana wielka opowieść wiary. Wiara jest widzeniem Boga – wciąż niebezpośrednio, wciąż przez znaki. Trzeba czytać w popiele, aby zrozumieć własną wiarę. Popiół, którym zostaną posypane nasze głowy, pochodzi ze spalonych palm wielkanocnych. Niemal rok temu wznosiłem do góry ten swoisty kwietny bukiety wiary, a teraz pochylam głowę i słyszę nad sobą jedne z najbardziej przejmujących słów: „Z prochu powstałeś i w proch się obrócisz”. Od razu chce się wstać z klęczek.

Czytanie z popiołu

Popiół z palmy wielkanocnej jest zapisem naszej wiary rozpiętej między wielkim zwycięstwem i równie wielkim rozczarowaniem. Zwycięstwem, ponieważ Król powrócił. Rozczarowaniem, bo spodziewaliśmy się czegoś innego, jak uczniowie zmierzający do Emaus (Łk 24,21). Być może miało być ostateczne zwycięstwo Boga, raj na ziemi, powszechna sprawiedliwość, a życie pozostało niezmienne. Jest niewdzięczna praca, trudni ludzie wokół. Jak okiem sięgnąć – królestwo nowotworów, panowanie depresji, bezrobocia i niewierności. Popiół jest symbolem aż nadto czytelnym: rozkład ciała, śmierć, marzenia obrócone w pył. Środa Popielcowa stawia pytanie harde jak obraza: czy moja wiara też uległa spopieleniu?

Tylko życie spopielone, czyli takie, przez które przeszedł płomień, zrozumie mowę ognia. Moja wiara raz po raz chwieje się i upada, nie ma w sobie nic z niewzruszonego posągu. Przeciwnie: jest raczej tak, że to, co jest cenne, co jest naprawdę ważne, musi być próbowane w ogniu raz po raz. Popielec raz jeszcze rozpoczyna ten nigdy nienudzący się maraton na śmierć i życie, ćwiczenia duchowe w trójboju postu, modlitwy i jałmużny. Popiół na mojej głowie jest odważnym stwierdzeniem: tak, moje życie tu i tam zawaliło się. Moja wiara nie sprostała mojemu życiu. Posypane są popiołem moje plany, marzenia, awanse i tytuły. Życie mi się zapaliło, spłonęło, teraz mieszkam pośród zgliszczy. Moja znajomość drogi do królestwa rozpadu jest jednostronna: wiem, jak tam dojść, ale nie wiem, jak stamtąd powrócić. Tym, który zna całą drogę, który przemierzył krainę nicości tam i z powrotem, jest Jezus. W nadchodzących dniach będę wpatrywał się w Niego, zadając sobie raz jeszcze pytania na śmierć i życie. Kościół będzie powtarzał wielowiekowe drogowskazy: post, modlitwa i jałmużna. Abym nie stał się z człowieka posypanego popiołem człowiekiem przysypanym popiołem, słyszę głos kapłana: „Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię”. Tak, teraz można naprawdę powstać.

Znaki zwycięstwa

Tam, gdzie były zgliszcza, raz jeszcze może okazać się, że istnieje życie. Popiół, znak rozkładu ciała, jest dla ucznia Chrystusa znakiem pokonania śmierci. Przypomina mi to sytuację z gargulcami, które zamieszczano na średniowiecznych katedrach. Co tam robią te pokraczne stwory, przerażenie i strach zastygłe w kamieniu?

Czy to wypada, aby na świątyni były umieszczane demoniczne wizerunki? Wypada, bo gargulce na katedrach wskazują na to, że zostały pokonane przez Chrystusa i teraz są po Jego stronie. Zwycięzca obnosi dookoła – tak aby wszystkim było wiadomo – to, co kiedyś stało mu na drodze, a teraz zostało pozbawione swej mocy. Pochylam głowę, aby przyjąć garść popiołu z głębokim spokojem: znam mowę śmierci właśnie dlatego, że została pokonana.

Wciąż zatrzymuje mnie popiół. Wielki Post nie będzie obfitował w błyski fleszy, zabraknie też gratulacyjnych uścisków dłoni. Jeśli coś spadnie na moją głowę, to nie konfetti, ale właśnie popiół. Środa Popielcowa to brama, przez którą nie można bezkarnie sobie wejść i wyjść. Każdy, kto pochyli wtedy głowę, zbliży się do Boga. Patriarchowie, prorocy i mistycy mówią, że zbliżający się do Boga nie może zostać przy życiu. Żeby nie spłonąć, trzeba samemu stać się ogniem. W przepięknym apoftegmacie ojców pustyni abba Lot odwiedza abbę Józefa i pyta: „Abba, żyję według małej reguły, trochę poszczę, trochę się modlę i medytuję, żyję w milczeniu i staram się utrzymać moje myśli w czystości, wszystko to w miarę moich możliwości. Co jeszcze powinienem robić?”. Starzec wstał i wyciągnął ręce w kierunku nieba, a jego palce stały się jak dziesięć płonących pochodni. I rzekł: „Jeśli chcesz, cały możesz stać się płomieniem”.

Jak pisze Bóg

Jałmużna uczy rozszerzać serce, bo ze ściśniętym nie da się żyć. Post mówi mi, że jestem ociężały, powolny i ospały, bo mam zbyt wiele, a tu trzeba biec. Modlitwa leczy skołataną duszę, która nie rozumie siebie. Popiół spina to wszystko w jedną całość.

Życie, które się nadpaliło, które zostało potraktowane przez płomień, zrozumie mowę ognia. Bóg nie pisze tak jak człowiek – palcem po piasku nierealnych obietnic. Bóg w popiele życia stawia litery: nawróć się dziś.

POST SCRIPTUM
Post

12 stycznia, w czasie karnawału, miesiąc przed rozpoczęciem Wielkiego Postu, członkowie kilku dynamicznych wspólnot nad Wisłą rozpoczęli post. Trwał aż 21 dni. Co ciekawe, Duch Święty identyczne pragnienie wzbudził w kilku różnych grupach, które nie miały ze sobą żadnego kontaktu. Wspólnota Metanoia z Jaworzna ogłosiła, że zacznie ten rok od postu i modlitwy, w której będzie szukać Bożej woli i oczekiwać duchowych przełomów. Post podjęli również członkowie innych wspólnot: Głos na Pustyni z Krakowa, Abba, Chefsiba z Warszawy, Głos Pana ze Skierniewic, ludzie modlący się we wspólnocie przy parafii św. Jadwigi w Chorzowie i diakonii modlitwy w Katowicach-Józefowcu.

Dlaczego to robili? By wyostrzyć słuch i wzrok. I usłyszeć, co mówi dziś do nich Duch Święty. – Rezygnujemy na dłuższy czas z pewnych rodzajów pokarmów i napojów, podobnie jak zrobił to dwukrotnie biblijny Daniel. Idąc za przykładem tego proroka, zdecydowaliśmy się na 21 dni postu – opowiada Krzysztof Demczuk ze wspólnoty Metanoia w Jaworznie. – W Piśmie Świętym znajdziemy wiele przykładów, gdy ludzie poszczą i modlą się, szukając woli Boga. Ojcowie Kościoła traktowali post jako coś szczególnego.

Święty Atanazy mówi: „Zauważ, co czyni post: leczy on choroby, wysusza nadmierne soki w organizmie, przepędza złe duchy, płoszy natarczywe myśli, nadaje duchowi większą przejrzystość, oczyszcza serce, leczy ciało i wiedzie w końcu człowieka przed tron Boży. Post jest ogromną siłą i niesie ze sobą przeogromne skutki”. Jesteśmy przekonani, iż duchowa dyscyplina uwalnia błogosławieństwo i łaskę Boga w życiu wierzących. Kiedy wyeliminujesz na pewien czas jakiś pokarm, twój duch uwalnia się od spraw tego świata, a staje się wrażliwy na sprawy Boże. Wiele razy uczniowie widzieli Jezusa zanurzonego w modlitwie i poście. Pan Jezus podjął 40-dniowy post przed rozpoczęciem swojej publicznej działalności, a my też chcemy przejąć ten „styl życia”.

INWAZJA NIEBA NA ZIEMIĘ
Modlitwa

„Przez czterdzieści dni przebywał na pustyni, kuszony przez szatana. Żył tam wśród zwierząt, aniołowie zaś usługiwali Mu” – czytamy o Jezusie. Aniołowie? Dzikie zwierzęta? Przecież to brzmi jak opis raju! Bóg zdaje się podpowiadać: modlitwa jest w stanie przemienić nawet najtrudniejsze sytuacje w niebo. Aliteracja słowa „negeb” (pustynia) daje słowo: „be gen” (być w raju) – wyjaśnia o. Augustyn Pelanowski. Jaka była modlitwa Jezusa? – To była modlitwa pełna mocy, zdolna odeprzeć absolutnie każdy atak Złego.

Jaka modlitwa podoba się Bogu? On jest niezwykle poruszony, gdy zwracamy się do Niego w imieniu Jego Syna – opowiada Ulf Ekman, były pastor, którego konwersja na katolicyzm odbiła się w ubiegłym roku szerokim echem w całym chrześcijańskim świecie. – Jezus przyszedł pokonać szatana i zabrać mu jego broń, tak aby już dłużej nie mógł panować i dominować nad ludzkością ani trzymać jej w niewoli strachu przed śmiercią. Powodem przyjścia Jezusa na świat było zniszczenie dzieł diabła.

Jezus miał jeden cel przed oczami: zatrzymać szatana, zmiażdżyć jego królestwo i unicestwić pracę, której dokonał. Jako chrześcijanin masz prawo korzystać ze wszystkiego, co Bóg obiecał swoim dzieciom. On powiedział, że twoja modlitwa jest wysłuchana z powodu imienia Jezus. Nie musisz krzyczeć, skakać lub płakać czy miotać się po podłodze, aby coś od Niego dostać. Powinieneś tylko wierzyć w imię Jezus. Jezus nie musi modlić się za ciebie, tylko z tobą. On jest twoim „adwokatem” w niebie.

Kiedy wypowiadasz Jego imię, mówi: „To jest ważna sprawa! Ja przelałem swoją krew i dałem mu swoje imię. Ojcze, obiecaliśmy, że jeżeli użyje mego imienia, otrzyma to, czego pragnie”. „Tak. Amen” – mówi Ojciec. „Dajmy mu to!” To dzieje się właśnie w taki sposób. Jezus rozpoczął swą publiczną działalność od 40-dniowej modlitwy. Wielki Post to czas, w którym chcemy Go w tym naśladować. Przez częstszą niż dotąd modlitwę, uczestnictwo w nabożeństwach Drogi Krzyżowej czy Gorzkich Żali.

HOJNIE SIEJESZ, HOJNIE ZBIERASZ
Jałmużna

„Woda gasi płonący ogień, a jałmużna gładzi grzechy” – przypomina Syrach. Temat „dziesięciny” poruszony przed rokiem w „Gościu Niedzielnym” wywołał prawdziwą lawinę maili, listów i wzbudził bardzo gorącą dyskusję. Okazało się, że dla bardzo wielu osób jałmużna (nawet wynosząca jedną dziesiątą zarobków) jest rzeczą absolutnie naturalną.

– Dzielimy się pieniędzmi, bo świetnie zdajemy sobie sprawę z tego, że to Bóg jest ich właścicielem, a my jedynie ich zarządcami – opowiadał Dominik Ostrowski z Krakowa. – Oddając część zarobionych pieniędzy, dziękujemy Bogu za to, że wszystko, co otrzymujemy, pochodzi i tak od Niego. Dom, praca, rodzina… – nie miał wątpliwości Janusz Michałek w Koniakowie. – W jałmużnie chodzi o spojrzenie na swe dochody z perspektywy nieba. Nawrócenie jest procesem. Nawracamy się powoli. A na samym końcu nawraca się portfel. Wiem, co mówię, jestem facetem, który chce być odpowiedzialny za rodzinę i firmę – opowiadał Andrzej Strączek z Czyżowic.

Gdy Ania Marzec z Borowej Wsi została odpowiedzialna w swej wspólnocie za posługę charytatywną (i związane z nią zbieranie jałmużny na konkretne dzieło miłosierdzia), prosiła Boga o słowo. Na spotkaniu swej wspólnoty odczytała fragment 2 Listu do Koryntian: „Tak bowiem jest: kto skąpo sieje, ten skąpo i zbiera, kto zaś hojnie sieje, ten hojnie też zbierać będzie. Każdy niech przeto postąpi tak, jak mu nakazuje jego własne serce, nie żałując i nie czując się przymuszonym, albowiem radosnego dawcę miłuje Bóg. A Bóg może zlać na was całą obfitość łaski, tak byście mając wszystkiego i zawsze pod dostatkiem, bogaci byli we wszystkie dobre uczynki”. To istota jałmużny. Dajesz w absolutnej wolności, nie czując się przymuszonym. „Dajcie jałmużnę, a zaraz wszystko stanie się dla Was czyste” – wyjaśnia bp Grzegorz Ryś. Ludzie dający jałmużnę wiedzą, że Bóg jest ponad miarę hojny. I również w tym chcą Go naśladować.

 

Marcin Cielecki, Marcin Jakimowicz

Możesz również polubić…