Na biurku Pismo

Życie duchowe zaczyna się od porządku na biurku – powiedział mi kiedyś poeta Radosław Wiśniewski. Nic wtedy nie odpowiedziałem, ale wiedziałem, że trafił mnie. Słowa poety pracowały we mnie, dojrzewały, nabierały właściwego im znaczenia. Ja sam musiałem do nich dojrzeć. Potrzebowałem czasu? Nie, potrzebowałem porządku na biurku.

Na biurku leży otwarte Pismo. Pozostaje otwarte dzień i noc. Gdy wchodzę do swojego pokoju, widzę Pismo. Jeśli tylko je zamknę, wiem, że zaraz zniknie pod stertą papierów. Listy proszące o odpisanie, lektury tak bardzo potrzebne mi w mojej pracy, notatki spisane na karteczkach – to wszystko rośnie i pęcznieje, jeśli tylko zamknę Biblię. Właśnie to, że Księga leży otwarta, sprawia, że do rzeczy wokół nabieram właściwego dystansu. Otwarte Pismo na biurku zaczyna porządkować przestrzeń wokół siebie. Nagle zaczyna przeszkadzać mi bałagan, w jakim żyję, nagle rzeczy zalegające biurko domagają się znalezienia im właściwego miejsca. Mam taką pracę – jako nauczyciel i jako poeta – że biurko staje się taflą mojego życia, w nim przeglądam się każdego dnia.

To mój rydwan, którym przemierzam życie, i mój tron, na którym zasiadam zadowolony, doglądając swoich spraw. Biblia nie musi leżeć na biurku w miejscu centralnym, może mieć swoje miejsce z brzegu lub bliżej ściany. To nie jest istotne. Dopóki Pismo jest otwarte, zawsze zajmuje miejsce centralne – tak się po prostu układają (czytaj: porządkują) inne rzeczy wokół Biblii. I jeśli jest tak, jak piszą ojcowie Kościoła, że Pismo jest „szatą Słowa”, to można dopowiedzieć dalej: moje biurko, ten mój rydwan i tron, jest miejscem, gdzie Słowo dostojnie zasiada.

Latarnia we mgle

Gdy wchodzę do pokoju, Pismo leży otwarte. Nie narzuca się i nie robi wymówek. Po prostu jest. Jest pierwszą rzeczą, jaką wówczas dostrzegam. I ostatnią, jaką widzę, gdy z pokoju wychodzę. W mojej codziennej wędrówce – przez pracę, przez obowiązki, przez zainteresowania – wiem, że ono jest wciąż w tym samym miejscu. Otwarta Biblia staje się swoistą latarnią, pochodnią dla moich stóp, magnetycznym punktem, do którego zmierzam. Księga staje się alfą i omegą wszystkich tekstów i książek przeczytanych w danym dniu. To punkt odniesienia dla pięknych wersów i moment wyciszenia, gdy świat staje się nieczytelny. Pismo staje się milczącym ślubem złożonym dla wierności Słowu i miejscu. Pismo i biurko – tu się spotykamy.

Biblia nie jest niedotykalska

Nie wspominam tu o metodzie czytania Biblii. Jest ich zbyt wiele, ja zaś znam tylko jedną: po prostu czytać Pismo. Zajmuje mnie teraz tylko to, w jaki sposób rzeczy krążą i odnajdują swoje miejsce w momencie, gdy na stole, przy którym spędzam dużą część dnia, leży otwarty święty tekst. Nie piszę o czytaniu, ponieważ zbyt dobrze znam dni milczenia Pisma – czytam i nic nie rozumiem, czytam, a żadne słowa do mnie nie docierają. Czytanie Pisma musi być zmysłowe, nie tylko intelektualne. Biblia leżąca na biurku jest Księgą dotykaną. Muszę ją przełożyć, jeśli chcę pracować na komputerze, muszę zrobić więcej miejsca, aby znaleźć swobodną taflę powierzchni do pisania. Biblia bynajmniej nie jest niedotykalska. To, w jaki sposób znajduję dla Księgi inne miejsce – ale tylko chwilowe, bo bałagan zaraz powróci – wiele mówi. A w tych chwilach, gdy nic z Pisma nie rozumiem, pozostaje mi tylko dotyk. Moja dłoń położona wzdłuż wersów, palec zatrzymany na pojedynczym słowie, okładki trzymane w palcach. W momentach zaćmienia umysłu musi wystarczyć to, że Pismo jest dotykane, że ręka nie zostaje cofnięta, podobnie jak Słowo, które zostało wypowiedziane raz na zawsze.

Słowo mnie znajdzie

Dwunastowieczny mnich cy- sterski Guerric z Igny tak komentował ewangeliczną scenę, w której kobiety nie odnalazły Chrystusa w pustym grobie: „Wiecie, jak to bywa. Niekiedy idziemy na nasze lectio, a Pana tam nie ma, idziemy do grobowca –ołtarza, i tam Go nie ma, a potem, gdy rozchodzimy się do pracy – oto patrzcie! – spotykamy Go w drodze do ogrodu”. Słowo pracuje we mnie nie tylko poprzez rozważanie, ale bardziej jeszcze poprzez stałość zajmowanego miejsca. Bez względu na to, jak wygląda mój dzień – porażka czy sukces, a może monotonia – Pismo leży otwarte na biurku. Wierność Biblii domaga się mojej wierności. Podchodzę do Księgi bez zbędnego entuzjazmu i bez zbytniego przygnębienia. Nie są ważne moje humory, ale stałość. Pismo jest obecne na stole, jestem obecny również ja. Stały w duszy, stały w swoich wyborach, otwarty tak, jak otwarte jest leżące przede mną Słowo.

Na biurku przez płynną nowoczesność

Zygmunt Bauman stworzył atrakcyjne pojęcie płynnej nowoczesności. Rzeczywiście, żyjemy w teraźniejszości, gdzie granice tego, co można, i tego, co zakazane, tego, co nowe, i tego, co już niemodne, gwałtownie się zacierają. Miotam się pomiędzy nowymi tytułami książek, jakbym chciał przeczytać świat cały. Mój siedmioletni syn obsługuje sprzęt komputerowy lepiej ode mnie. Psycholog zaczyna wmawiać mi, że jeśli nie będę miał odpowiedniej ilości osób „zaprzyjaźnionych” na portalach społecznościowych, to znaczy, że źle ze mną – a ja nawet nie mam Facebooka. I znów życie duchowe zaczyna się od porządku na biurku. Otwarte Pismo uczy, że nie w pogoni za światem, ale w stałości miejsca leży poczucie szczęścia i odnalezienia siebie. Ignacy Loyola powie to we właściwy sobie sposób: „Nie ogrom wiedzy napełnia i nasyca duszę, lecz raczej wewnętrzne rozumienie rzeczy i smakowanie ich” (Ćwiczenia duchowe, nr 2).

Cisza

I jeszcze jedno. Pismo wprowadza na biurku porządek, a w życie ciszę. Wydawać by się mogło, że żyjąc pośród hałasu, bełkoczącej i nieustannej mowy miasta, należy nauczyć się technik życia w hałasie. Modlić się w hałasie, modlić się wśród hałasu i hałas włączyć w modlitwę. Jedyną odpowiedzią na hałas jest cisza. Pismo domaga się ciszy. Tę ciszę wprowadza sama Księga – nie da się jej inaczej czytać. Regularne czytanie Słowa, dotykanie go, powracanie do niego, buduje wewnętrzną ciszę. Życie duchowe zaczyna się od porządku na biurku. Na swój bałagan kładę otwarte Pismo i automatycznie do pozostałych rzeczy nabieram właściwego dystansu. Stajemy naprzeciw siebie – moje życie i Księga – otwarci na Słowo.

 

Marcin Cielecki GN 06/2015

Możesz również polubić…