Umiejętność cieszenia się dobrem

Umiejętność cieszenia się dobrem

 

Mamy za sobą kilka wielkich wydarzeń ewangelizacyjnych w Polsce. Chrześcijanie gromadzą się na polach Lednicy i Rzeszowa, przy Przystanku Woodstock – tworząc Przystanek Jezus. Zajmują hale sportowe, amfiteatry i, co jest nowością, również największy stadion w Polsce. Od czasu do czasu ktoś z ludzi wierzących pyta mnie, co o tym myślę.

 

 

 

Wszystko, co nowe, budzi emocje i rodzi pytania. Zwłaszcza, gdy powstaje impreza religijna, na którą do tej pory nikt w Polsce nie mógł sobie pozwolić. Na Zachodzie jest to normalne – Odnowa w Rzymie regularnie wynajmuje stadion większy od naszego w Warszawie. Ale nas w Polsce to jeszcze dziwi, więc zadajemy sobie pytania. Niektórzy formułują je ze sceptycyzmem, inni pytają z wdzięcznością wobec Boga. Postawa wdzięczności nie jest łatwa, ponieważ wymaga nawróconego serca. To umiejętność cieszenia się dobrem, jakie robi drugi człowiek, docenianie tego dobra i świadomość, że skorzysta z niego cały Kościół. To cieszenie się tym, że są w Kościele ludzie gorliwi, którym chce się coś więcej, więc zgadzają się na nieprzespane noce, mnóstwo problemów organizacyjnych i walki duchowej (olbrzymiej przy tak wielkim dobru).

 

Bez nawróconego serca będziemy patrzyli na każdą nowość w Kościele tylko powierzchownie. Taki styl myślenia jest smutny.

Wówczas zazdrość wżera się w serce i rodzą się pytania, które zabijają działanie łaski, np. ile organizator na tym zarobi, albo próby podważania autentyczności nawróceń, uzdrowień i uwolnień. Takim osobom nie wystarczy to, że ludzie wracają z dużych wydarzeń umocnieni i pełni radości. Chcą dowodów ich przemiany – jak faryzeusze wobec znaków Jezusa. W naszych diecezjach mamy wiele wydarzeń religijnych. Według policji, największą imprezą masową, jaką robią katolicy w Polsce, jest procesja Bożego Ciała – i to jednocześnie w całym kraju. Największe środki publiczne są przeznaczane na zabezpieczenie tego wydarzenia. Mówimy o świadectwie wiary poprzez uczestniczenie w procesji, ale jakoś nikt nie pyta, czy ktoś nowy przyszedł potem do Kościoła. Nie pytamy nawet, czy ludzie wracają z procesji zbudowani i przepełnieni wiarą. Gdybyśmy w ogóle mieli stawiać takie pytania, to szczególnie wobec wydarzeń, które istnieją od wielu lat. Tam jest ryzyko, że formuła się przestarzała i wymaga korekty, więc przygotowujemy te wydarzenia automatycznie i bez omodlenia, jakie zawsze towarzyszy nowej ewangelizacji. Natomiast przy nowych formach wyrazu wiary – organizatorzy najpierw stawiali sobie bardzo dużo pytań. Wielkie pomysły często dojrzewają latami, bo przygotowujący je chcą zweryfikować, czy aby na pewno tego chce od nich Bóg. A później liczba uczestników pokazuje, czy lud Boży karmi się taką formułą spotkania, czy nie. Co ciekawe, to papieże jako pierwsi dali przykład całemu Kościołowi, aby iść z duchem czasu w wyborze miejsc na wydarzenia religijne. Spotykali się z wiernymi na lotniskach, stadionach, polach, i odprawiali Msze święte przed kościołami, a nie w nich. A w jaki sposób ty stawiasz sobie pytania o obecne wydarzenia w Kościele? Nie wszystko przecież każdemu musi odpowiadać, ponieważ jesteśmy różni i mamy różną wrażliwość. Jednak człowiek zjednoczony z Chrystusem ma świadomość Ciała Chrystusa, którym jest Kościół zbudowany z różnych członków. Każdy z członków Ciała wymaga umocnienia. Jednak umacnia się je w różny sposób – inaczej ćwiczy się sprawność oka, inaczej twardość paznokci, a inaczej siłę mięśni. Różne członki Ciała Chrystusa oczekują innego wsparcia wiary. Różni ludzie potrzebują odmiennych doświadczeń duchowych, aby wzrastać i rozwijać się w jednym Kościele.

 

Coś, co nie pasuje jednej osobie – drugą umacnia i daje jej doświadczenie bliskości Boga. I warto to wzmacniać, a nie podważać, zadając pytania z zazdrosnym sercem.

Jeżeli widzimy, że ktoś znalazł swoje miejsce wzrostu, to wspierajmy go w tym. Dopóki coś pomaga w zbliżaniu się do Boga, należy z tego korzystać. Natomiast martwmy się o osoby, które stanęły w miejscu. Może chodzą do kościoła, ale nie rozwijają się w relacji do Boga i nie doświadczają Jego bliskości. O nich mamy się zatroszczyć, oni też są ludem Bożym – tymczasem prawdopodobne jest, że usłyszą oni sceptyczne zdania o najnowszych wydarzeniach religijnych. A przez to, zamiast ich zachęcać do rozwoju duchowego – zatrzymujemy ich w marazmie, z którego chcieli się wyrwać. Wspierajmy więc dobro rodzące się w Kościele w różnych miejscach i na różny sposób. Być może gdybyś zorganizował w swojej parafii wyjazd autokaru na spotkanie na stadionie lub na Forum Charyzmatyczne – byłaby to już dziś inna parafia. Czasem niewiele potrzeba, aby odnowić wiarę i zainicjować powstanie wspólnoty modlitewnej w parafii. Naszym zadaniem jest to „niewiele” usłyszeć i zacząć realizować.

 

źródło: http://www.odnowa.jezuici.pl/szum/animatorzy-i-liderzy-mainmenu-34/formacja-lidera-mainmenu-38/672-umiejtno-cieszenia-si-dobrem

Możesz również polubić…