Żyjemy w czasach ostatecznych

Rzoważanie do czytań z XXXIII Niedzieli zwykłej B Dn 12, 1-3 Hbr 10, 11-14. 18 Mk 13, 24-32

Kończymy rok liturgiczny za tydzień ostatnia niedziela – Uroczystość Chrystusa Króla Wszechświata i jak zawsze teksty liturgii słowa w ostatnich dniach nieubłaganie konfrontują nas z tematami: eschatycznymi, apokaliptycznymi, sądem ostatecznym, oraz biblijnymi znakami końca świata. No, ale czy wypływa  z tego coś konkretnego dla mnie? Czy ja biorę sobie do serca raz po raz adresowane do mnie wezwanie Jezusa – czuwaj i módl się, bo nie znasz dnia ani godziny?! Jakoś łatwiej nam przychodzi coś w rodzaju znieczulenia… Dziwne to, z jednej strony chcemy iść do nieba, a z drugiej tak mało robimy by każdego dnia postąpić choć jeden krok do Boga.

Jakoś bardzo osobiście przeżywam dramat prześladowanych chrześcijan zwłaszcza na Bliskim Wschodzie i nawet nie wiem dlaczego, ale uważam ich za znak, wyrzut wobec mojej wiary, a może jej letniości. Bogu dzięki, że żyjemy w takim miejscu na ziemi, gdzie swobodnie można jeszcze wyznawać swoją wiarę, ale to nie znaczy, że jestem zwolniony z dawania świadectwa.

Krzyż to symbol chrześcijaństwa. To znak zwycięstwa Chrystusa nad grzechem, złem i cierpieniem. Aż w końcu krzyż jest znakiem najwyższego poświecenia, znakiem szalonej miłości Boga do mnie. Dlatego od krzyża się nie ucieka. Krzyż to nasza tożsamość.

W Iraku krzyż na budynku to coś więcej niż dekoracja: to deklaracja. To oświadczenie pokazuje wyraźnie: Jesteśmy tutaj i tutaj przynależymy. Jednak teraz, po prawie 2000 lat istnienia chrześcijaństwa w Mosulu i okolicy, wszystkie widoczne dowody zostały zniszczone. Państwo Islamskie usunęło krzyże z wszystkich budynków kościelnych i klasztorów. Są teraz użytkowane jako meczety, centra rekrutacyjne, a nawet jako stajnie.

Czy to nie jest znak czasu, że w dorzeczu Eufratu i Tygrysu kolebce biblijnej cywilizacji nie ma już chrześcijan?

Mounira z Bartella (Irak) kilka tygodni temu uciekła ze swoją rodziną od razu, jak tylko dotarły do nich plotki, że do miasta zbliża się IS. Przed kilkoma dniami Państwo Islamskie rzeczywiście zajęło ten obszar. Zabili jednego z jej sąsiadów, który nie chciał przejść na islam. Usunęli również wszystkie krzyże z kościołów. Mounira wzięła jednak swój krzyż ze sobą. To jedna z niewielu rzeczy, które zabrała. Sposób, w jaki trzyma się krzyża, obrazuje sposób, w jaki trzyma się Jezusa. Jest jej nadzieją i dumą.

We Francji administracja podała ok. rok temu, że mają 120 kościołów, które są wyłączone z kultu i część z nich sprzedają, reszta jest przeznaczona do rozbiórki.

Czyż to nie są czasy ostateczne? Jeśli wspaniałe kościoły się burzy, zamyka, przerabia na banki, sklepy, czy dyskoteki, tylko dlatego, że już nie ma się komu w nich modlić?!

A wydarzenia z 13 listopada we Francji, te barbarzyńskie zamachy zorganizowane przez terrorystów IS, w których tyle osób zginęło. Terroryzm, który w ostatnich dwóch dekadach stał się czymś tak powszechnym. Czy to nie jest znak czasu?

A zalew Europy przez imigrantów o niesłychanej dotąd sile, czy to nie jest spełnienie zapowiedzi o mnogich narodach poszukujących pokoju na Syjonie (por. Iz 2,2-3).

Wojny o surowce energetyczne, w których człowiek jest nikim, nie ma żadnej wartości. Czy nie o tym słyszymy w czytaniu „wtedy nastąpi okres ucisku jakiego nie było, odkąd narody powstały” Dn 12,1.

Skrajności: bogactwo – ubóstwo

Obojętność na biedę i cierpienie drugiego człowieka, która wkrada się także do mojego serca.

Praca, która staje się bóstwem, czymś ważniejszym od religii, rodziny, wartości…

Upadek wzorców, a nawet promowanie antyprzykładów, czy to nie jest ziszczenie słów „gwiazdy będą spadać z nieba” Mk 13,25.

Akceptowanie, a nawet powszechna zgoda na niektóre grzechy.

A zniszczenia jakie raz po raz nawiedzają naszą planetę: trzęsienia ziemi, tsunami, huragany, susze. Czy nie zapowiadał tego Jezus – „będą miejscami trzęsienia ziemi, klęski głodu” Mk 13,8.

 Czy to nam nie przypomina zapowiedzi końca czasów?!

Ale są też pozytywne znaki. Rozkwit wspólnot i ruchów w Kościele jakiego jeszcze nigdy nie było. Mówi się, że na przełomie XX i XXI wieku żyje więcej mistyków, wizjonerów, charyzmatyków niż we wszystkich wcześniejszych wiekach kościoła!? To też jest spełnienie słów Chrystusa o czasach eschtycznych – „wtedy ujrzą Syna Człowieczego, przychodzącego w obłokach, z wielką mocą i chwałą” Mk 13,26. I faktycznie w wielu miejscach jakby na równowagę zła, które dzieje się w świecie Bóg dokonuje tylu znaków, cudów i tak mocno obdarza łaskami…

Czy to nie jest znak czasu?

Bycie chrześcijaninem w Iraku może kosztować wszystko, co potwierdzają wydarzenia z ostatnich miesięcy. Jednak wierzący tam nie boją się pokazywać swojej tożsamości.

A może warto teraz pomyśleć o swoim różańcu, Biblii,  łańcuszku z krzyżem, medaliku, który leży gdzieś w zapomnianej szufladzie w moim domu, pokryty warstwą kurzu?!

Te wydarzenia powinny nas przynaglać do refleksji nad sensem życia i jego kruchością. Jeżeli na dworcu, czy koncercie można zginąć z rąk islamskiego terrorysty to zawsze trzeba być przygotowanym na spotkanie z Bogiem. Czy umierając dzisiaj usłyszałabym od naszego Pana wejdź do radości wiecznej, bo dostrzegłeś Mnie w głodnym, spragnionym, chorym, samotnym, uwięzionym?

„Lecz o dniu owym lub godzinie nikt nie wie, ani aniołowie w niebie, ani Syn, tylko Ojciec” Mk 13,32. Nie ważne czy koniec świata przyjdzie za naszego życia, czy nie, ale znaki są i trzeba je mądrze przyjmować.

Tam po drugiej stronie, na drugim brzegu czeka na nas Ktoś, kto za nami bardzo tęskni, Tata, który kocha każdego człowieka i zaprasza do wiecznej radości, szczęścia jakiego nikt i nic nie może dać na ziemi. Jezus mówi dzisiaj obudź się, już czas, abyś zaczął świecić blaskiem niebieskiego sklepienia (por. Dn 12,3). Przyjdź do Mnie.

 

Z Bożym błogosławieństwem +

Ks. Mateusz Rutkowski

Możesz również polubić…