Modlitwa na smartfonie: tak czy nie?

Modlitwa na smartfonie? Katolik może się zaopatrzyć w wiele aplikacji wysokiej jakości, które pomagają w modlitwie. Oto kilka wad i korzyści płynących z ich używania.

 

Społeczeństwo, by zdobywać informacje, coraz bardziej uzależnia się od sprzętu elektronicznego. Papierowe wydania gazet nie mają szans z serwisami online, które błyskawicznie, a często na żywo, relacjonują najważniejsze wydarzenia. Książki są zastępowane przez e-booki. Nawet podręczniki i książeczki dla dzieci coraz częściej pojawiają się w cyfrowym formacie.
 
Ma to swoje dobre strony. Kocham swój czytnik e-booków. Możliwość ściągnięcia do dzieł zebranych ulubionego autora za grosze (lub bardzo często za darmo) jest świetna. Często czytam też książki i teksty na swoim telefonie i tablecie. 
 
Choć zawsze wolę czytać "normalną" książkę (i posiadam stale rozrastającą się bibliotekę), wiele korzyści płynących z czytników przekonuje mnie do używania e-booków coraz częściej. I jest mi z tym dobrze.
 
A co z modlitwą na sprzęcie elektronicznym? Jeśli masz jakiegokolwiek smartfona czy tablet, to wiesz, że możesz zaopatrzyć się w wiele aplikacji wysokiej jakości, które pozwolą ci zapoznać się z codzienną Ewangelią, rozmaitymi modlitwami, a nawet dadzą ci dostęp do interaktywnego brewiarza czy mszału. Oto kilka wad i korzyści płynących z ich używania.
 
Korzyści
 
Największą korzyścią jest wygoda. Noszenie ze sobą grubego mszału, Biblii czy brewiarza jest z oczywistych względów o wiele bardziej problematyczne niż korzystanie ze smartfona. Telefon masz zawsze pod ręką. Podobnie jeśli posiadasz tablet, to często nosisz go ze sobą. Natomiast książki… zawsze, gdy ich potrzebujemy, są z dala od nas.
 
Kolejną korzyścią jest interaktywność – wiele katolickich aplikacji zawiera piękne wizualizacje, muzykę, narrację. Czytania pojawiają się codziennie, podobnie z opisami świętych na każdy dzień. Czegoś takiego nie mają żadne książki.
 
Wady
 
Choć cyfrowe modlitewniki mogą być świetne, z pewnością mają też złe strony. Pierwszą wadą, jaką dostrzegam, jest rozpraszanie. Jeśli korzystasz z telefonu lub tabletu, to nie tylko do modlitwy. Zapewne masz tam również Facebooka, Instagrama, Twittera, emaila i Angry Birds. Prawdopodobieństwo otrzymania powiadomienia od jednej z tych aplikacji, kiedy się modlisz, jest wysokie. "Ojcze nasz, który jesteś w niebie… Zosia polubiła twoje zdjęcia na Facebooku!". Chyba wiesz, o co chodzi?
 
Poza tym, jeśli używasz tego samego narzędzia do przeglądania Twittera lub Facebooka, twój mózg nie pozwoli ci ominąć ani minuty z "newsfeeda". I to prowadzi mnie do kolejnego punktu.
 
Aby wejść w głęboką modlitwę, potrzebujemy ciszy w sercu. Nie możemy się prawdziwie modlić, jeśli nasze umysły są ogarnięte burzą rozproszeń i lęków. Ponieważ następna informacja jest w zasięgu jednego "klika", narzędzia elektroniczne ze swojej natury tworzą niepokój w sercu, niecierpliwość związaną z oczekiwaniem na nowe rzeczy. Badania pokazały, że ekrany stymulują nasze mózgi, zamiast je uspokajać. Dlatego też wielu specjalistów radzi unikać tego typu urządzeń na godzinę przed snem.
 
W skrócie: twój smartfon nie pozwala ci często na koncentrację, która jest potrzebna do osiągnięcia kontaktu z Bogiem.
 
Modlić się czy nie modlić?
 
Biorąc pod uwagę korzyści i wady z używania aplikacji do modlitwy – czy powinniśmy ich używać? I tak, i nie.
 
Tak, bo modlitwa może "uświęcić" twój telefon. Jeśli nie masz możliwości noszenia ze sobą mszału czy modlitewnika, to używaj aplikacji. Czytanie życiorysu świętych czy codziennej Ewangelii na smartfonie jest lepsze niż całkowita rezygnacja z modlitwy.
 
Ale sądzę też, że narzędzia elektroniczne nie powinny być naszym pierwszym wyborem ze względów podanych wyżej. Modlitwa, jeśli to tylko możliwe, powinna być odłączona od sieci.
 
Jeśli chcemy się modlić, modlić naprawdę, musimy wyciszyć swoje serca i umysły, unikać rozproszeń. Nie wierzę, by elektronika nam w tym pomogła. Jeśli święci narzekali na rozproszenia na modlitwie, mieszkając w spokojnych klasztorach (które wielu z nas uznałoby za środowisko sprzyjające modlitwie), to z pewnością o wiele trudniej modlić się na jakimś iPadzie, który służy nam głównie do sprawdzania Facebooka.
 
W mojej skórzanej torbie, którą zazwyczaj nosze ze sobą, zawsze mam swoje dwie ulubione książeczki modlitewne. Jeśli ich akurat nie mam – używam aplikacji. Zaprzyjaźniłem się z tymi książkami i wracam do nich często. Muszę przyznać, że tęsknię za nimi, gdy ich nie mam.
 
A jak jest u Ciebie? Czy wolisz modlić się na smartfonie, czy raczej uważasz, że zbytnio cię to rozprasza?

Możesz również polubić…