Abym przejrzał – Lectio divina do Ewangelii wg św. Łukasza

Na początku naszej medytacji prośmy Jezusa, który nas widzi – widzi nas w całej pełni i w całej prawdzie naszego życia. On widzi nawet to, czego ja w sobie zobaczyć nie potrafię – prośmy Go z pokorą, abyśmy w świetle tego Słowa mogli przejrzeć, abyśmy mogli zobaczyć że On – Jezus, jest sensem naszego życia i że poza Nim nie zrozumiem siebie do końca.

„Kiedy przybliżał się do Jerycha, jakiś niewidomy siedział przy drodze i żebrał. Gdy usłyszał przeciągający tłum, wypytywał się, co to się dzieje. Powiedzieli mu, że Jezus z Nazaretu przechodzi. Wtedy zaczął wołać: «Jezusie, Synu Dawida, ulituj się nade mną!» Ci, co szli na przedzie, nastawali na niego, żeby umilkł. Lecz on jeszcze głośniej wołał: «Jezusie, Synu Dawida, ulituj się nade mną!» Jezus przystanął i kazał przyprowadzić go do siebie. A gdy się przybliżył, zapytał go: «Co chcesz, abym ci uczynił?» On odpowiedział: «Panie, żebym przejrzał». Jezus mu odrzekł: «Przejrzyj, twoja wiara cię uzdrowiła». Natychmiast przejrzał i szedł za Nim, wielbiąc Boga. Także cały lud, który to widział, oddał chwałę Bogu.”
(Łk 18,35-43)

Zechciejmy oczyma wyobraźni przenieść się do tego tekstu. Wyobraźmy sobie niewidomego pod Jerychem, siedzącego przy drodze. Człowiek, który spotyka Jezusa w swoim mieście. Zobaczę siebie samego w tym człowieku. To moja codzienność. Jezus codziennie przechodzi przez moje miasto, a ja potrzebuje zdrowych oczu, aby Go ujrzeć. Prośmy o to, by Jezus zlitował się również nad nami. Bym widział siebie i moją codzienność Jego oczami.

35w. – Łukasz pisze, że jesteśmy na przedmieściach Jerycha. To znaczące miejsce. Najniżej położone miasto na ziemi, leżące w geograficznej depresji (ok. 260 m p.p.m.). To też symboliczny obraz ludzi, którzy żyją w tym mieście. Obraz człowieka, który żyje w depresji, w dole swojej codzienności. Jezus przechodzi przez wszystkie miejsca, także te, które wydaje mi się, że już przez nie powinien przechodzić. Przechodzi tam, gdzie jest najbardziej ciemno. Patrzmy na życie z nadzieją, także wtedy, kiedy przychodzą momenty trudne.

Jerycho to miasto wielkiej tradycji, duże i bogate, wytworne, światowe, z „pogodą dla bogaczy”. Wybudowane w dolinie Jordanu otoczone pustynią Judzką, miał tam swój pałac Herod. Ale warto zobaczyć pewien kontrast tego człowieka na bruku, on też jest mieszkańcem tego miasta.

Jezus przechodzi jakby go nie widział, ale to właśnie z nim się spotkał. To miasto było nazywane miastem księżyca, bo dla nich, położonych w dolinie księżyc w nocy był jedynym źródłem światła. Jezus jest jedynym Światłem. Im bliżej Niego będę żył, tym więcej będę w świetle, im dalej będę od Niego żył, tym bardziej będę w mroku, nawet jeśli będę żył w przepychu.

Pan Bóg jak stwarzał świat to mówił „niech się stanie światłość”. I On to powtarza każdego poranka. To Jego Słowo codziennie stwarza mnie na nowo, nadaje sens mojemu życiu i temu, co robię. Bóg, jeżeli mówi że jest sensem mojego życia, tzn. że może On nadać sens nawet temu, co mi się wydaje, że jest bezsensowne. W Nim wszystko ma sens. Wchodzić w Światło, w promienie Światła to jest konieczność, nie luksus. Tylko w nim widzę życie wewnętrzne, mam głębsze spojrzenie na samego siebie, a poza Nim widzę tylko to, co dają oczy. Dlatego prośmy Go, byśmy uchwycili się Światła Słowa, by głębiej żyć.

35 w. – Ten niewidomy człowiek jest żebrakiem, wyrzutkiem społeczeństwa, człowiekiem skazanym na życie na progu bramy miasta. Może tam spotkać wielu ludzi, liczyć na datek by przetrwać do jutra, z pewnością nie jest traktowany poważnie.

Jego niezdolność do widzenia to takie „życie na progu”. Jest coś, czego nie widzi i co sprawia że żyje ciągle na peryferiach, nie jest w centrum życia, bo czegoś nie widzi. Przyzwyczaił się w pewnym sensie do takiego stylu życia, że należą mu się tylko ochłapy. Człowiek może się tak przyzwyczaić, by tak żyć na progu, pozostawać żebrakiem, zamiast być synem, dzieckiem.

On jest podwójnie ślepy. Fizycznie i duchowo. Żyje sam jako niewidomy, ale żyje też pośród ludzi, którzy są ślepi na jego los. Podwójne cierpienie. Kiedy zaczyna wołać o pomoc, bo przechodzi Jezus jest uciszany, a więc człowiek poniżany i uciszany przez innych.

39 w. – uciszali Go ludzie idący z przodu, a więc nie byli to prawdziwi uczniowie Jezusa. Dobrze wiemy, że Jezus powołał Apostołów aby szli za Nim, a nie przed Nim, wiec ci tutaj nie byli prawdziwymi uczniami, bo chcieli wyprzedzić Swojego Mistrza. Prawdziwy uczeń Jezusa idzie za Nim, kroczy przez życie Jego śladami.

Widzimy że on nie przestaje, nie rezygnuje i próbuje przebić się przez tłum swoim błaganiem. To też sytuacja z mojego życia, kiedy przeszkadza nam jakiś tłum, w naszym mieście, w naszej codzienności. Co jest tym tłumem, który mi zagradza drogę do Jezusa? Czy brak modlitwy? Czy taki styl życia? Żebranie, bo niewiele mi się od życia należy?
Ten człowiek nas uczy tego, że on nie pozwala, aby tłum przeszkodził mu w spotkaniu z Jezusem.

Zachowanie Jezusa jest też interesujące, bo przechodzi, ale jakby go nie widział. Ten przechodzący Jezus to Jezus który przechodzi obok Ciebie, który jest obecny, ale nigdy się nie narzuca. On nigdy na siłę nie wtargnie w moje życie. On zostawia nam przestrzeń wolności. I właśnie ta wolność sprawia, że pragnienie spotkania Jezusa jest w nim jeszcze większe. Prośmy, abyśmy nigdy nie zgubili Jezusa w naszej codzienności. On Przechodzi tuż obok, ale to ode mnie zależy, czy się z Nim spotkam.

40 w. – kiedy on zaczyna wołać, Jezus każe go do siebie przyprowadzić. A kiedy jest przed Nim Jezus wypowiada dziwne słowa. Przecież stoją twarzą w twarz i Jezus widzi, że jest to człowiek niewidomy a mimo to pyta: „co chcesz, abym ci uczynił?” To pytanie Jezusa może budzić w nas zdziwienie, jakby zapytać, „nie widzisz, że on nie widzi?” Jezus to widzi, ale to nic, bo On paradoksalnie chce, aby to ślepy sam zobaczył to, że nie widzi, tzn. żeby nazwał swoje pragnienia, żeby określił przed Nim tę chorobę, ślepotę, z którą chodzi od lat. Jezus uczy nas nazywania po imieniu tego, co nam dolega. Ten człowiek nie był niewidomy od urodzenia, bo on mówi do Jezusa: „Panie, abym znowu widział” (gr. ana blepso). Łukasz zwraca uwagę na oczy ślepego, bo dwukrotnie powtarza gr. ana blepsis = zacząć widzieć.

Jezus spełnia dokładnie to, o co on prosi. Powie ważne słowa: „Twoja wiara cię uzdrowiła”. Tyle zdrowia, ile wiary. Tyle mocy modlitwy, ile mocy wiary w nas. Tyle otrzymujemy, ile prosimy.

Ale Łk chce też zwrócić naszą uwagę na ślepotę i ponowne odzyskanie wzroku. Przekazuje przesłanie o wiele większe, bo tu chodzi nie tylko o zdrowie fizyczne. Dlatego Jezus pyta: „co chcesz, abym ci uczynił?” Nasze prośby często są płytkie, kiedy widzimy zmysłowo, będziemy prosić zmysłowo. W NT ślepota i widzenie, przywołuje doświadczenie niewiary i wiary.

Wydaje się, ze odpowiedź kryje się w samym słowie, którym posługuje się niewidomy i sam Jezus: „ana blepo”- tzn. widzieć ponad, podnieść oczy, spojrzeć ponad, podnieść oczy ku niebu.

Ale o co chodzi? O co on prosi, o co my często tak nieświadomie prosimy? Prosi o to, aby mógł zobaczyć coś więcej poza spojrzeniem oczu. I tym pytaniem Jezus wydobywa z niego najgłębsze pragnienie, aby mógł spojrzeć ponad spojrzenie ludzkie, ponad jego mroczny los, los człowieka z marginesu, tak, jak patrzyli na niego ludzie gardzący nim.

W tym człowieku żyje pamięć człowieka widzącego i to od poczęcia widzącego. Tzn. nie tylko fizycznie widzącego, ale widzącego więcej. Żyje w nim pamięć jego serca, tj. tęsknota za odzyskaniem spojrzenia, w którym zobaczy siebie nie żebrakiem, ale człowiekiem kochanym, umiłowanym. Od kiedy umiłowanym? Od zawsze.

W życiu można przyzwyczaić się do patrzenia na siebie tak, jak patrzą inni. Traktowania siebie tak, jak traktują nas inni. Ale on ma pragnienie widzieć więcej. (Ef 1: wybrany, umiłowany, od założenia świata). Oto na czym polega ślepota niewidomego, oto na czym polega nasza ślepota i na czym polega przywrócenie wzroku. On zaczął widzieć siebie nie tak, jak gardzący nim ludzie, czy on sam, ale tak, jak widzi go Jezus.

„Drogi jesteś w Moich oczach, nabrałeś wartości i Ja cię miłuję” (Iz 43, 4) – Takie zdrowie we wzroku zmienia perspektywę naszej codzienności. Bo codzienność to my. Jak widzę siebie, tak będę widział codzienność. Kto jeszcze nie potrafi zobaczyć siebie umiłowanym, ten ciągle będzie siedział na obrzeżach życia. Można żyć bardzo skromnie, a jednocześnie być bardzo bogatym, bo głęboko szczęśliwym.

Prośmy, aby Jezus dalej leczył nasze oczy, abyśmy mogli znowu widzieć. On nas stworzył z możliwością widzenia, właśnie jako „umiłowanych Ojca” i wtedy wszystko ma sens. To właśnie najbardziej Umiłowany Ojca, jakim jest Jezus, potrafił najbardziej przeklęte miejsce, jakim był krzyż przemienić w błogosławieństwo. Tak może każdy z nas dzięki Niemu, tam, gdzie ludzie przeklinają życie nieść błogosławieństwo.

Nie wystarczy widzieć zewnętrznie.

Jest tu też i drugi cud. Bo dzięki temu uzdrowionemu ślepcowi zaczyna widzieć również lud, bo on szedł za Nim i wielbił Boga, a także lud (43 w.). Kiedy przejrzał ślepy, to przejrzeli i ludzie. Nasze zdrowe spojrzenie na życie, głębsze spojrzenie, może pomóc innym głębiej patrzeć na życie. Swoim spojrzeniem, zdrowym, lub chorym, będziemy zarażać innych.

Prośmy o to, aby nasze zdrowe spojrzenie, było okazją do uzdrawiania innych.

Chciejmy zobaczyć cuda, jakich Jezus dokonał w moim życiu, w ostatnim czasie, Który mi przywraca wzrok, przywraca miasto życia. Chciejmy z tym uwielbieniem wracać do domu, do miasta naszego życia. I żyć z przekonaniem, że On już tam na mnie czeka. I tak jak hojnie obdarzył mnie tu, podczas modlitwy Bożym Słowem, tak jutro też będzie to hojnie robił. Prośmy na koniec, abyśmy w naszej codzienności umieli dostrzegać Jego samego.

ks. Michał Deryło

Możesz również polubić…