Zbawienie – bonus czy nagroda?

Czy każdy będzie zbawiony, czy piekło ma jednak swoich mieszkańców? I kto idzie do nieba, a kto zostaje? W tej kwestii Pan Bóg nie odkrywa przed nami wszystkich swoich tajemnic, ale o tych, które odkrywa – opowiada o. Remigiusz Recław SJ w rozmowie z Anną Lasoń-Zygadlewicz.
 
 – Czym jest zbawienie? Pójściem do nieba?
 
Tak, zbawienie to bycie z Jezusem w wieczności.
 
– W dzieciństwie uczono mnie, że człowiek idzie do nieba, jeśli spełnia dobre uczynki. Gdy podrosłam, w Piśmie świętym doczytałam, że zbawieni będą ci, którzy wezwą imienia Pana. To może wcale nie trzeba się w życiu specjalnie wysilać, bo wystarczy w chwili śmierci zawołać Jezusa?
 
Relacja pomiędzy nami a Jezusem jest relacją miłości, dlatego też zbawienie jest wiecznym uczestniczeniem w miłości. Jeśli kogoś kocham, to nie pytam, czy mam robić dla niego coś dobrego, tylko to robię. To miłość powoduje, że jesteśmy z Chrystusem i dzięki Jego miłości jesteśmy zbawieni. Dlatego ona jest przyczyną mojego działania, a nie dywagacja: muszę czy nie muszę.
 
– Święty Paweł pisze, że jesteśmy zbawieni przez wiarę. A przecież wiara jest darem, więc gdzie tu miejsce na moje starania?
 
Ale to nie znaczy, że sama wiara mnie zbawia. Zbawia Ten, w którego wierzę – wyłącznie Chrystus. Ani nie dobre uczynki, ani sama wiara, bo jeden wierzy w Boga, a drugi w klocki Lego, a trzeci w UFO. Ja wierzę w Chrystusa, który mnie zbawił. I w Nim jest moc, a nie w mojej wierze.
 
– Co będzie więc ze zbawieniem tych, którzy nie wierzą w Chrystusa?
 
To jest kwestia, którą należy oddać Bożemu miłosierdziu. Możemy mieć nadzieję, że Chrystus jest tak dobry, że na kogoś, do kogo nam się nie udało dotrzeć z Dobrą Nowiną – też spojrzy z miłością. Ale przede wszystkim jesteśmy zaproszeni, aby głosić Chrystusa i zapraszać innych do spotkania z Miłością, skoro spotkanie z nią daje życie wieczne.
 
– A jeśli do kogoś Dobra Nowina dotarła, ale on skutecznie się jej opierał – czy ma szansę w ostatnim momencie swojego życia dokonać innego wyboru?
 
Oczywiście, że ma szansę. Ale pozostaje pytanie: a jeśli nie wybierze inaczej? Co wtedy? Z jednej strony wiemy, że Bóg jest sprawiedliwy, z drugiej – miłosierny. A że wszystko, co jest w Bogu, jest nieskończone – to jest On nieskończenie sprawiedliwy i nieskończenie miłosierny. Nie wiem, co będzie z tymi, którzy się nie nawrócili albo po przyjęciu wiary odeszli od Chrystusa. I nikt tego nie wie. Ale możemy mieć nadzieję, że Bóg wejrzy na nich z miłosierdziem.
Jednak ważne, aby pamiętać, że mówimy tu o nadziei człowieka wierzącego, zafascynowanego Miłością. Nie tego, który powie: – A tam, wszyscy będą zbawieni, bo Bóg jest miłosierny, to odpuszczam sobie wszystko i żyję jak chcę. Taka postawa nie kieruje się miłością.
Podam przykład: mąż narozrabiał – czy ma prawo mieć nadzieję, że żona mu przebaczy? Ma prawo. Ale też może się w tej nadziei zawieść. Podobnie my, możemy mieć nadzieję, że Bóg okaże swoje miłosierdzie wobec osób, które odeszły od wiary. Czy się w tej nadziei zawiedziemy? Nie wiem. Okaże się po śmierci.
 
– W Odnowie często słyszymy, że już na ziemi możemy żyć owocami zbawienia. Czym one są?
 
Gdy pytano Chrystusa, gdzie będzie królestwo Boże, gdy już przyjdzie – odpowiedział: „Jest tutaj”. Gdzie jest to „tutaj”? Tam, gdzie jest Jezus. Zbawienie jest spotkaniem z Jezusem już na stałe. Jeśli więc spotykam się z Jezusem – wprawdzie jeszcze nie na stale, ale na tyle, na ile mi pozwala moja ludzka kondycja – to wtedy uczestniczę w królestwie Bożym i owocach zbawienia. Owocem zbawienia na ziemi jest przebywanie w obecności Jezusa w naszej codzienności, uczestniczenie w Eucharystii i przyjmowanie Jezusa do serca.
 
– Kiedy przeglądałam forum internetowe, znalazłam kilka wypowiedzi osób zbulwersowanych zdaniem z Katechizmu: „poza Kościołem nie ma zbawienia”. Jak Kościół je rozumie?
 
Poza Kościołem nie ma zbawienia, ponieważ zbawieniem jest Chrystus, a On jest Głową Kościoła. Nie ma innego zbawienia poza tym, którego  dokonał Jezus. Jeśli więc należę do Ciała Chrystusa, to uczestniczę w zbawieniu, które On nam daje.
Jednak nie mogę ograniczać Boga: – Panie Jezu, ten nie jest ochrzczony, to go nie możesz zbawić. A tamten nie chodzi do kościoła! Jezu, jego też musisz przekreślić. Jako człowiek nie mam prawa decydować o sposobie działania Pana Boga.
Poza tym dopiero po śmierci poznam, jak wielkie jest miłosierdzie Boże, czym jest ono ograniczone i dlaczego. A może jest nieograniczone? Nie wiem. Ale mogę mieć nadzieję na zbawienie nawet w bardzo trudnych przypadkach, nawet gdy zewnętrznie można by powiedzieć, że dany człowiek zmierza ku potępieniu. Oczywiście nie będę miał pewności zbawienia dla takiej osoby, ale mogę mieć nadzieję.
Nikt nie był jedną nogą w niebie i nie cofnął się, żeby opowiedzieć, kogo tam spotkał, a kogo nie. Jednak Kościół, którego Głową jest Chrystus, potwierdził zbawienie niektórych osób, ponieważ widząc ich życie – nie miał wątpliwości o ich zbawieniu. Nazywamy takie osoby świętymi i błogosławionymi. A teraz one są nam dane jako wzór do naśladowania. Natomiast w niebie jest jeszcze mnóstwo ludzi, którzy nigdy nie zostali wyniesieni na ołtarze.
Czyli Kościół może potwierdzić, że ktoś jest zbawiony. Ale Kościół nigdy nie powie, że ktoś został potępiony i na 100% nie jest zbawiony. Nikt nie wie także, kto jest w czyśćcu. Bóg jest jedynym Sędzią, nie naszą więc rzeczą jest mieszanie się w sprawy Boga i dywagacje: gdzie przebiegają granice Jego miłosierdzia.
 
– Ale piekło puste nie jest, prawda? Jego wizje mieli święci, Pan Jezus też o nim kilka razy mówił. Bo wielu współczesnych ma radosne założenie, że to tylko taki „straszak” Pana Boga, żebyśmy żyli przyzwoicie.
 
– Na to pytanie odpowiem ci po śmierci. I każdy, kogo ten temat interesuje, satysfakcjonującą odpowiedź otrzyma dopiero po śmierci. Na razie zostawmy to Panu Bogu, bo osąd należy do Niego.
 
– A co możemy zrobić dla zbawienia własnego i innych?
 
W pełni ufać Panu Bogu, że On nas zbawił, że nas kocha i jest pełen miłosierdzia. Potem głosić to miłosierdzie, mówić o Chrystusie, świadczyć w porę i nie w porę. Być Jego sługą, rozmodlonym, słuchającym Go i wypełniającym Jego wolę. A dla innych – możemy ich przyprowadzać do Miłości, ukazując ją przez przykład własnego życia. Każdy z nas jest powołany, by być człowiekiem, który zaprasza innych w pokój, dobro, cierpliwość, radość…
 
– Remi, a co będziesz robił w niebie, jak się tam dostaniesz?
 
Och, nie myślałem o tym. Ale mam nadzieję, że będziemy tam funkcjonować bez kalendarza i zegarka… J
o. Remigiusz Recław SJ, Anna Lasoń-Zygadlewicz
http://www.katolik.pl/zbawienie—bonus-czy-nagroda-,2088,416,cz.html

Możesz również polubić…