PRZEBACZENIE UZDRAWIA – świadectwo

Powtarzając za świętym Pawłem „Pan  mi powiedział: „Wystarczy ci mojej łaski. Moc, bowiem doskonali się w słabości.” chciałam dać świadectwo jak Pan Bóg poprzez różne doświadczenia – często chorobę – nie tylko przybliża nas do Siebie, ale uzdrawia nasze relacje z innymi, prostuje nasze drogi.

Kiedy prawie rok temu zaczęły się moje problemy zdrowotne, a w lipcu znalazłam się w szpitalu, pewnego dnia przybita bólem, bezsilnością, brakiem postępów w diagnozie i leczeniu, poprosiłam znajomą o modlitwę w mojej intencji. Przysłała mi SMS-em Słowo Boże, które w modlitwie w mojej intencji potwierdziły dwie osoby grupy charyzmatycznej z Rzeszowa. Była to Księga Przysłów: 14; 12-13. Kiedy otworzyłam Pismo Święte przeczytałam:Niekiedy wydaje się człowiekowi, że droga, jest prosta, lecz na końcu prowadzi do śmierci. Nawet podczas śmiechu serce może boleć, a radość może kończyć się smutkiem.”  Te słowa, szczególnie słowo „śmierć”, bardzo mnie zaniepokoiły, szukałam w swojej głowie odpowiedzi i nie mogłam jej znaleźć.

Wieczorem tego dnia, ta znajoma przyjechała do szpitala z rozeznaniem, w którym było napisane, że cierpi moje ciało, dlatego, że cierpi duch z powodu nieprzebaczenia. Dalej słowa mówiły: „Nie opuszczę jej, niech skieruje swe słowa do Mnie, niech rozeznaje  przez Pismo Święte, niech skieruje się pod opiekę świętej Faustyny. Niech otworzy się jej serce przede mną, a płonąć będzie. Pan ją kocha i nie opuści. Niech się nie lęka.”

Byłam tym wszystkim ogromnie zaskoczona. Już na poprzednim seminarium Odnowy Wiary, przemierzając kolejne etapy swojego życia, przebaczyłam osobom, które mnie kiedyś zraniły. Wydawało mi się, że nie ma już nikogo, komu aktem woli, słowami przed Najświętszym Sakramentem nie przebaczyłabym. Dowodem przebaczenia były nie tylko słowa, ale moje serce, które zostało uwolnione od żalu, pretensji za doznane krzywdy. Przez następne tygodnie modliłam się, ale chwilami niecierpliwiłam się. Czułam, że „stoję w miejscu”, jeśli chodzi  o moją duchowość.

Nieoczekiwanie padła kolejna diagnoza nowej choroby, która była jak cios, mimo – jak wydawało mi się – otwartości na wolę Bożą. Trudno było przyjąć diagnozę, która jak dla trędowatego, była odsunięciem od świata. Na początku oprócz łez i mojego odsuwania się od innych, strachu przed ludźmi, było we mnie wiele lęku i obaw m. in. o pracę, rodzinę,..

W szpitalu, prowadząca mnie lekarka powtarzała: „dużo bardzo silnych leków, dużo cierpliwości, czas!” Dziś dziękuję Panu Bogu szczególnie za słowo: „cierpliwość”, dziękuję też za chorobę, która najpierw mnie upokorzyła po to, bym wreszcie przestała patrzeć na siebie oczami innych ludzi i bym przylgnęła mocno do Jezusa w codziennej Komunii Świętej, w bardzo częstej Eucharystii, a przez różaniec bym uczyła się pokory i cierpliwości od Maryi.

Niedługo po wyjściu ze szpitala, przyjechałam na Mszę Świętą, po której ksiądz  i siostry z naszej wspólnoty modlili się nade mną.

Dzień później miałam telefon ze szkoły, w której pracuję, od sekretarki. Przekazała mi wiadomość od jednej matki ucznia, że prosi mnie o telefon. Zadzwoniłam, rozmawiałyśmy  o sprawach szkolnych. Następnego dnia nieoczekiwanie od tej matki dostałam sms-a z zapytaniem czy mam książkę Lenczewskiej „Świadectwo”? Tylko słyszałam o tej pozycji, więc bardzo krótko odpowiedziałam: „nie”. Kolejnego dnia przyszedł następny sms z zapytaniem, czy zgadzam się, by przekazała mój numer telefonu jednemu panu, który mnie zna, mieszka w sąsiedniej miejscowości i chciałby się ze mną skontaktować. To pytanie zmroziło mnie. Ożyły wspomnienia z pracy w tej wiosce, gdzie przed kilkunastu laty przeżyłam upokarzający mobbing, którego celem było pozbawienie mnie pracy w tej szkole. Po chwili wahania, odpisałam, żeby przekazała mój numer telefonu temu człowiekowi. Po dwóch dniach dostałam sms-a od mężczyzny z podpisem z imienia i nazwiska. Gdy przeczytałam, wyrwało mi się z ust zdanie: „Nadszedł czas na przebaczenie”. Był to człowiek, który w tamtych latach, związany był z poprzednią władzą gminy i miał swój udział w wykonywaniu poleceń związanych z wyreżyserowanymi sytuacjami mobbingu.  Później nie miałam z nim kontaktu, poza trzyletnim epizodem, kiedy spotykaliśmy się na wywiadówkach w liceum, gdzie do jednej klasy chodziły nasze córki. Wtedy czułam do niego żal, niechęć. Po tym okresie już nie spotykaliśmy się nigdzie, a ja zupełnie zapomniałam o nim.

Zadzwoniłam więc zaraz do niego i zaprosiłam go do siebie, do domu. Gdy przyjechał, rozmawialiśmy, modliliśmy się razem, sprzedał mi też książki Alicji Lenczewskiej: „Świadectwo” i „Słowo pouczenia”. Na koniec powiedziałam do niego: „Pan Bóg znowu nasze drogi skrzyżował, po to, żeby tym razem je wyprostować!”. Poczułam się szczęśliwa, lekka i tak mocno przytulona do Jezusa, że z radości chciałam skakać.

Przypomniały mi się wtedy znowu Słowa z Księgi Przysłów. Zaczęłam się modlić z wiarą i wielką ufnością, że tym razem Pan Bóg, da mi swoją odpowiedź. Gdy otworzyłam Pismo Święte przeczytałam w Dz. Ap.:  17; 26 – 28.  Był to fragment rozważania podczas spotkania 23 stycznia br., na które przyjechałam  po długiej przerwie związanej z chorobą.

Wtedy przeczytałam: „Z jednego człowieka wyprowadził wszystkich ludzi i dał im na zamieszkanie całą ziemię. Wyznaczył im czasy i granice przebywania na ziemi. Uczynił tak dlatego, aby Go szukali i mogli Go znaleźć choćby po omacku, bo rzeczywiście jest On niedaleko każdego z nas. W Nim bowiem żyjemy, poruszamy się i jesteśmy.”

Słowa: „Uczynił tak dlatego, aby Go szukali i mogli Go znaleźć choćby po omacku, bo rzeczywiście jest On niedaleko każdego z nas.”- stały się dla mnie oczywistą odpowiedzią Pana Boga na moje pytania. Kolejne dni, wydarzenia, modlitwa, rozważania i ostatni Wieczór Uwielbienia – potwierdzały to. Dzisiaj już wiem, że tak jak Pan powiedział w Księdze Przysłów; prosta, łatwa, wygodna droga, prowadząca od jednych ziemskich spraw do coraz to innych – właśnie prowadzi do śmierci, bo swoją gonitwą za marzeniami, zabieganiem, prowadzi do szukania w codziennym życiu różnych bożków, prowadzi do samorealizacji, które nie zawsze jest pełnieniem woli Bożej.

Dziękuję Panu Bogu za chorobę, za ten czas, który jest dla mnie czasem szukania Boga i oddawania Mu swego życia, zaufania. Teraz już wiem, że tylko plan Boży jest dla mnie najlepszym planem! Bóg zna mnie najlepiej i wie jaką drogą mnie prowadzić do siebie! Bóg mnie zawsze kocha!

Chcę podziękować Panu Bogu za wspaniałych lekarzy, pielęgniarki, księdza kapelana ze szpitala, za rodzinę i wszystkich przyjaciół – także ze wspólnoty Odnowy w Duchu Świętym, którzy mnie odwiedzali, pisali do mnie, dzwonili, a przede wszystkim modlili się w mojej intencji – czułam jej moc. Moim pragnieniem jest, by Sam Bóg Ojciec osobiście kiedyś wszystkim tym osobom powiedział: „Pójdźcie, błogosławieni Ojca mojego, weźcie w posiadanie królestwo, przygotowane wam od założenia świata! Bo byłem chory, a odwiedziliście mnie; byłem smutny, a pocieszyliście mnie!”

Mój Bóg jest Bogiem Wielkim, który mnie uzdrawia, który wiele mi uczynił, który mnie prowadzi. Kocham Cię Jezu!

Chwała Ojcu, i Synowi i Duchowi Świętemu – jak była na początku, teraz, i zawsze i na wieki wieków. Amen.

Możesz również polubić…