Królestwo Boże nie jest organizmem politycznym

Jezus mówi o Królestwie przychodzącym z mocą, ale nie chodzi o to, że Jego słudzy mają się o nie bić. Bóg nie przynosi Królestwa w prze-mocy, tylko w nie-mocy. Bo co robi Jezus? Ostatecznie daje się zabić.

Jezus przyszedł ogłosić nadejście Królestwa Bożego. Jest jednak z tym pewien kłopot, bo On nie podaje definicji Królestwa. W Jego nauczaniu mało jest w ogóle form traktatowych, takich, które coś systematyzują, definiują. Jezus na dzisiejszym uniwersytecie miałby kłopot, boby Mu nie zaliczano publikacji! Mamy jednak cały ciąg obrazów, które mówią o Królestwie, a równocześnie – cały ciąg działań Chrystusa, które nadejście tej rzeczywistości objawiają. Żeby zrozumieć, czym jest Królestwo w Nowym Testamencie, trzeba połączyć te dwa wymiary: Chrystusowe nauczanie i Chrystusowe działanie. One się nawzajem oświetlają. Ojcowie Soboru Watykańskiego II, mówiąc o Objawieniu, stwierdzili, że dokonuje się ono przez czyny i słowa wzajemnie ze sobą powiązane. Jeśli chodzi o objawianie Królestwa, widać to bardzo wyraźnie.  Ewangelie przekazują nam nauczanie Jezusa, ale także opowieści o Jego działaniu.

Co nam z tego Objawienia wynika? Zdaje się, że kiedy mówimy o Królestwie Bożym, słowo „królestwo” należy rozumieć z pominięciem wszelkich konotacji politycznych. Nie chodzi o żaden widzialny organizm państwowy. W scenie z Piłatem Jezus mówi: „Gdyby królestwo moje było z tego świata, słudzy moi biliby się…” (J 18, 36). W wielu miejscach Ewangelii Chrystus dystansuje się od oczekiwań politycznych. Słowo „królestwo” nie dotyczy niczego, co jesteśmy w stanie wyznaczyć jakimikolwiek ludzkimi granicami. Kto jest królem w tym Królestwie? Ewidentnie Bóg. Można więc powiedzieć: Królestwo Boże to wszystko, nad czym Bóg panuje, a zatem wszystko jest Królestwem Bożym, bo Bóg panuje nad wszystkim.

Kiedy mówimy o Królestwie Bożym, słowo „królestwo” należy rozumieć z pominięciem wszelkich konotacji politycznych. Nie chodzi o żaden widzialny organizm państwowy.

Tu jednak pojawia się jedna zasadnicza trudność, bo jest pewna przestrzeń, w której nastąpił sprzeciw wobec panowania Bożego – przestrzeń ludzkiego grzechu. Gdyby nie grzech, nie trzeba byłoby mówić o ponownym „przyjściu” Królestwa, bo nigdy by ono nie odeszło. Momentem, w którym Pismo Święte mówi o odejściu Królestwa, jest opis wygnania z Raju. Anioł z połyskującym mieczem stoi i pilnuje, żebyśmy nie zjedli owocu z Drzewa Życia, żeby nasz grzech nie utrwalił się na wieki. W Chrystusie Królestwo przychodzi ponownie, w tym sensie, że wraz z Nim zaczyna się przezwyciężanie skutków grzechu. Panowanie Boże na nowo wchodzi tam, skąd przez grzech zostało wypchnięte. Do ludzkich serc.

Zatem Królestwo Boże dotyczy zwłaszcza rzeczywistości ludzkiej, a mniej – rzeczywistości materialnej. Chociaż zwróćcie uwagę, że nasze decyzje wpływają jednak na świat materialny. Jeżeli papież jakiś czas temu napisał encyklikę o ekologii, to nie przypadkiem. Była potrzebna, bo my ten świat – delikatnie mówiąc – zaśmieciliśmy. Gdy się mieszka na Śląsku, to się tego szczególnie doświadcza. Ja pochodzę z Piekar Śląskich, w latach mojej młodości z naszego okna było widać bodaj trzydzieści siedem fabrycznych kominów. Jak zawiało w naszą stronę, to był dramat… My na Śląsku wiemy, że świat materialny też jest dotknięty bólem. Jeżeli Królestwo Boże w nas się dokona, to przy okazji odetchnie z ulgą całe stworzenie. Królestwo Boże dosięga więc rzeczywistości materialnej o tyle, o ile dosięga nas, o ile my sami będziemy się nim stawać. W pierwszym rzędzie dotyczy rzeczywistości ludzkiej, w której Bóg ma zapanować.

To panowanie ma jednak nadejść nie na zasadzie przemocowej. Jezus mówi o Królestwie przychodzącym z mocą, ale nie chodzi o to, że Jego słudzy mają się o nie bić. Bóg nie przynosi Królestwa w prze-mocy, tylko w nie-mocy. Bo co robi Jezus? Ostatecznie daje się zabić. Jego Królestwo przychodzi w uniżeniu. To najważniejsza charakterystyka tego Królestwa: jego moc polega na niemocy. Jego logika jest odwrotna w stosunku do ludzkiego panowania i naszych na jego temat wyobrażeń. Ta odwrotność stanowi jedno z największych wyzwań tego Królestwa. W Ewangeliach wyraża się ona w zastosowaniu paradoksalnych wyrażeń, bo tego nie da się opisać inaczej, niż sięgając w języku po paradoksy. „Jeśli ktoś chce zachować swoje życie, straci je”. „Kto straci swe życie z mego powodu, ten je zachowa”.

Dla Żydów to musiał być szok. My po dwóch tysiącach lat czytania Ewangelii jesteśmy już z tym przesłaniem oswojeni, ale oni oczekiwali przecież nadejścia Królestwa Bożego, wyobrażając je sobie właśnie tak, że Pan Bóg przyśle Mesjasza, Mesjasz ich zbierze, wygrają wojnę z Rzymianami, podbiją świat i będą panować. Bóg wygra, złoży wszystkich nieprzyjaciół pod nasze stopy i nastanie Królestwo Boże, a przy okazji nasze. Takie było wyobrażenie Izraela – i dlatego Żydzi mieli kłopot z Jezusem i Jego głoszeniem. Nie takiego Mesjasza się spodziewali! Wszyscy pamiętamy zapewne scenę, kiedy uczniowie idą do Emaus i narzekają: „A myśmy się spodziewali, że on miał wyzwolić Izraela…” (Łk 24, 21).

Królestwo Jezusa działa według logiki odwrotnej do logiki świata, ponieważ logika świata naznaczona jest konsekwencjami grzechu. I w gruncie rzeczy to nie jest tak, że logika Bożego Królestwa jest odwrotna wobec światowej: ona jest właśnie oryginalna, tylko grzech sprawił, że my, ludzie, w wielu sferach odwróciliśmy pierwotny porządek w świecie. Dlatego potem u świętego Pawła czy u Jana Ewangelisty mamy bardzo mocno zaznaczoną tę symboliczną opozycję: Królestwo – świat. To są rzeczywistości, w których panują naprawdę zupełnie różne optyki. Żeby być dziedzicem Królestwa, trzeba się przestawić na myślenie Jezusowe.

ks. Strzelczyk

Fragment pochodzi z książki „Ćwiczenia ze szczęścia” wydanej przez wydawnictwo Znak.

deon.pl

Możesz również polubić…